The Reds wyśrubowali od eliminacji Ligi Mistrzów średnią 3.29 gola na mecz, a biorąc pod uwagę wyłącznie spotkania od fazy grupowej - 3.33. Żaden klub nie zakończył elitarnych rozgrywek z wyższą średnią. Przed Liverpool FC jeszcze jeden pojedynek i zagrożenie, że obrona Realu Madryt zepsuje mu kapitalny wynik, a jednocześnie szansa, że pobije osiągnięcie Barcelony, która 15 lat temu strzeliła 45 goli w 16 meczach Ligi Mistrzów. Podopieczni Juergena Kloppa mają na koncie 40 bramek w 12 pojedynkach. W klasyfikacji snajperów liderem jest Cristiano Ronaldo, który trafił do siatki 15 razy. Za gwiazdą Realu stoją w szeregu aż trzej piłkarze Liverpoolu. Roberto Firmino oraz Mohamed Salah strzelili po 10 goli, a Sadio Mane 9. Przed pojedynkiem w Kijowie jest pewne: kluby mają kim straszyć rywala.
Liverpool przegrał w tej kampanii tylko raz - z Romą. Wcześniej nie dał się pokonać ani Sevilli, ani Manchesterowi City. Nawet spośród przedstawicieli Premier League nie był najczęściej typowanym kandydatem na finalistę Ligi Mistrzów. Zrobił już dużo, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.
- Nie mamy nic do stracenia - mówi Juergen Klopp, menedżer Liverpoolu. - Doświadczenie w dużych meczach jest bardzo ważne i jestem przekonany, że na sekundę przed finałem to Real będzie bardziej pewny siebie niż my. To nie ma jednak znaczenia. Liczy się to co na mecie, a nie starcie. Jesteśmy Liverpoolem. Nie tylko dobrą drużyną. Mamy w swoim DNA iść po wielkie rzeczy.
Droga Królewskich do trzeciego z rzędu finału Ligi Mistrzów była na papierze trudniejsza. Przez fazę grupową Real przeszedł spokojnym krokiem. Nawet dał się wyprzedzić Tottenhamowi Hotspur, ale później rozpoczął bieg przez wysokie płotki. Miewał potknięcia, ale nie zaliczył żadnej wywrotki i wyeliminował po kolei mistrza Francji, Paris Saint-Germain, mistrza Włoch, Juventus oraz mistrza Niemiec, Bayern Monachium.
Za madrytczykami nie tylko dwa wygrane finały Ligi Mistrzów rok po roku, ale również seria sześciu zwycięstw w decydującym starciu europejskiego pucharu. Po raz ostatni obeszli się widokiem trofeum w 1981 roku, a Puchar Europy zabrał Realowi sprzed nosa Liverpool. Mecz w Paryżu zakończył się wynikiem 1:0 dla Anglików. Autorem gola był Alan Kennedy w ostatnim kwadransie regulaminowego czasu. Po stronie zespołu z Anfield Road grał między innymi Kenny Dalglish, a po stronie tego pokonanego Vicente del Bosque.
- Piłka nożna jest prosta. Na boisku są dwa zespoły i musisz zrozumieć, że przeciwnik może cię zranić i kontrolować to. Kiedy masz piłkę przy sobie, to ty możesz zrobić mu krzywdę - opowiada Zinedine Zidane, trener obrońcy trofeum. - Nie jesteśmy faworytami. Cieszymy się, że możemy tu być, ponownie zagrać w finale. Nie przeżyjemy tego samego drugi raz. Jeżeli towarzyszymy temu presja, takie jest życie, sprawia, że wyzwanie jest jeszcze lepsze.
W finale w Kijowie nie wystąpi Polak. O dwóch wspominało się jednak w kontekście wielkiego pojedynku. Kiedy Liverpool triumfował w Lidze Mistrzów po raz ostatni w 2005 roku piłkarzy Milanu wyprowadzał z równowagi swoim tańcem na linii Jerzy Dudek. Bramkarz The Reds był bohaterem konkursu rzutów karnych po szalonym pojedynku zakończonym wynikiem 3:3. Drugi to Robert Lewandowski, który pomagał Kloppowi wypracować dodatni bilans gier z Królewskimi na przełomie 2012 i 2013 roku. To wtedy kapitan reprezentacji Polski wpakował piłkę cztery razy do bramki Realu i dał Borussii Dortmund przepustkę do finału Ligi Mistrzów kosztem Królewskich. Później drużyna Kloppa przegrała decydujący o trofeum pojedynek z Bayernem, a Niemiec ma prawo dostawać drgawek na myśl o finałach pucharów. To już jednak trochę inna opowieść, która może stać się historią w sobotę.
Real Madryt - Liverpool FC / sob. 26.05.2018 godz. 20.45
Przewidywane składy:
Real: Navas - Carvajal, Varane, Sergio Ramos, Marcelo - Casemiro, Kroos, Modrić, Isco - Cristiano Ronaldo, Bale
Liverpool: Karius - Alexander-Arnold, Van Dijk, Lovren, Robertson - Henderson, Milner, Wijnaldum - Mane, Firmino, Salah
Sędzia: Milorad Mazić (Serbia)
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wyjątkowe koszulki na finał Ligi Mistrzów. Tak powstają