Kto w sobotę wygra mecz? Z reguły kibice odpowiadają głośno nazwę ich drużyny. Ale w finale Ligi Mistrzów, między Realem Madryt a Liverpoolem przewidywanie wyniku jest wyjątkowo trudne. Nawet dla tak doskonałego specjalisty jak Jonathan Wilson.
- Nie pamiętam meczu na najwyższym poziomie, o którym mogłem powiedzieć: "Nie mam zielonego pojęcia, co się wydarzy". A to jest właśnie taki mecz zagadka - mówi nam Wilson, słynny brytyjski dziennikarz, autor kilku bestsellerów, m.in. "Anatomia Liverpoolu", "Odwrócona Piramida" oraz "Anioły o brudnych twarzach" (w czerwcu ten ostatni tytuł wyjdzie e Polsce).
Kiedyś te dwie drużyny już spotkały się w finale. W 1981 roku Liverpool wygrał 1:0 po bramce Allana Kennedy'ego. Czy taki wynik może się powtórzyć? Dziennikarz nie ma wątpliwości... że nie.
- Może być 6:1 w jedną albo drugą stronę. To dwie drużyny, które są fantastyczne w ataku i koszmarne w obronie. Nie przyjmuję do wiadomości, że mogłoby być 1:0. Liverpool w tym sezonie gra cudownie. Po prostu chce się go oglądać. Na przykład oglądając Manchester City, widzisz dojrzałość, mentalną siłę. W przypadku Liverpoolu jest jakieś szaleństwo, szybkość - mówi.
Obie drużyny mają atuty ale mają też słabości.
- A więc jest tu szybkość, przebojowość, a przecież Real miał poważne problemy ze starym Bayernem i tylko fatalny błąd bramkarza dał im awans. A z drugiej strony oglądasz mecz Roma - Liverpool i widzisz, że na Liverpoolu nie można polegać, nie można w ciemno przewidzieć wyniku tej drużyny - dodaje Wilson.
ZOBACZ WIDEO Raport z kadry: turniej w siatkonogę i liczne atrakcje