Marcin Bułka. Pogoń za marzeniami

PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Marcin Bułka
PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Marcin Bułka

- Szczęście? Ciężko pracowałem, by dostać szansę od dużych klubów zagranicznych. Zaproszenie z Barcelony pokazało, że zmierzam w dobrym kierunku, a gdy zgłosiła się Chelsea, poczułem wyjątkową satysfakcję - mówi Marcin Bułka, młody bramkarz Chelsea.

W tym artykule dowiesz się o:

W lipcu 2016 roku Marcin Bułka został zawodnikiem Chelsea Londyn. Wychowanek Escola Varsovia przebywał wcześniej na testach w Barcelonie, ale nie był zainteresowany występami w rezerwach Dumy Katalonii, bo wolał mozolnie walczyć o swoje w ekipie ze Stamford Bridge, gdzie jest obecnie bramkarzem numer 4. W sezonie 2018-19 celuje w debiut w Premier League, a potem chce wygrać rywalizację o miejsce między słupkami w kadrze Polski U-20 na finały MŚ, które odbędą się w naszym kraju.

Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Gdy oglądasz mecze Premier League, zadajesz sobie pytanie, kiedy tam zagrasz?

Marcin Bułka: Mecze oglądam z przyjemnością. Nie zadaję sobie zbędnych pytań, po prostu wiem, że mój czas nadejdzie. Jestem na dobrej drodze, zrobiłem ogromny progres. Czasami warto poczynić krok w tył, żeby szybko wykonać dwa kolejne do przodu, najgorzej stać w miejscu.

Czym się objawia twój progres?

Jeśli trenujesz z takimi zawodnikami jak z pierwszej drużyny The Blues, wręcz musisz się rozwijać. Dojrzewam i cieszę się z każdych kolejnych zajęć z Thibautem Courtoisem, Willym Caballero czy Eduardo. Widzę przed sobą wielką szansę i nie zamierzam jej marnować. Do pewnego momentu trening wystarcza, ale dopiero gra na wysokim poziomie może mnie wynieść na wyżyny.

Masz dobry kontakt z Courtoisem?

Nawet bardzo. Jako bramkarze trzymamy się w Chelsea wszyscy razem, a ja nie mam problemu z kontaktem z kolegami. Thibaut to supergość, podobnie jak Willy czy Eduardo. Gdy o coś spytam, zawsze mogę liczyć na odpowiedź i rady od starszych kumpli, swoją drogą normalnych ludzi. Miałem szczęście w Chelsea trafiać na supergości, wspominam miło także wcześniejsze treningi z Asmirem Begoviciem, który odszedł do Bournemouth. Parę miesięcy temu reprezentant Bośni i Hercegowiny spotkał w sklepie jednego z młodszych golkiperów Chelsea, podszedł i spytał, co u niego słychać, życzył powodzenia. Niby nic wielkiego, ale taki gest pokazuje klasę człowieka. Od Asmira i Marco Amelii też się dużo nauczyłem.

Willy Caballero bardzo przeżył klęskę Argentyny z Hiszpanią 1:6?

Na pewno. Miał w tym meczu nie zagrać, ale wszedł za kontuzjowanego Sergio Romero i pięć razy wyciągał piłkę z sieci. Willy ma 36 lat, ale jego marzeniem jest wyjazd na mundial w Rosji. Jego przykład pokazuje, że nigdy nie jest za późno, parę dni przed Hiszpanią dobrze wypadł w wygranym spotkaniu z Włochami i ciężko pracuje, by zyskać uznanie selekcjonera.

Dogadujesz się z gwiazdami The Blues?

Byłem z zespołem na tournee w Chinach i Singapurze i wielu piłkarzy poznałem lepiej. Wszystkich traktuję jako kolegów z drużyny, a na treningach nie ma dla mnie znaczenia, czy bronię strzały zawodnika z akademii, czy Edena Hazarda. Staram się wykonywać pracę jak najlepiej. W drużynie seniorów Chelsea są różni ludzie, różne charaktery, normalne. Jedni przyjaźnią się z tymi, drudzy z innymi, tak jak w zespołach na całym świecie. Osobiście bardzo lubię Davida Luiza, wiecznie uśmiechniętego gościa, cenionego w klubie przez wszystkich, jednego z ulubieńców kibiców.

Jak zwraca się do ciebie Antonio Conte?

Tak jak każdy zawodnik – po imieniu. Nie miałem dłuższych rozmów z włoskim szkoleniowcem, raczej pogawędki, ale niekiedy zdarzy mi się usłyszeć od niego uwagi, wskazówki. Antonio Conte to człowiek, który zwraca uwagę na detale, i to takie, które komuś wydają się drobnostkami. Były trener Juventusu i reprezentacji Włoch maksymalnie angażuje się w mecze i treningi, i to się udziela jego podopiecznym. Mogę tylko dodać, że mam niewątpliwą przyjemność, że trafiłem do Chelsea, gdzie poznaję prawdziwy smak wielkiego futbolu.

Przylgnęła do ciebie łatka Barcelony?

Kiedyś jeszcze przypominano mi, że byłem blisko Barcelony, ale to już poszło w zapomnienie. Było i już, teraz jestem w Chelsea i z tym klubem wiążę przyszłość.

Barcelona, Chelsea, może zaszumieć od tego w głowie. Nie grozi ci uderzenie wody sodowej?

Nie znam definicji wody sodowej, nie uderzyła mi, więc nie ma sensu, bym rozwijał wątek. To, że piłkarz może sobie czasami pozwolić na więcej, nie świadczy, że mu odbija, ale każdy człowiek jest inny. Nie zadowalam się tym, gdzie teraz jestem, tylko korzystam mocno, aby osiągnąć cele, które sobie nakreśliłem, choćby grę w Premier League.

Co ty, Marcin, robisz w Chelsea? Gdybyś usłyszał takie pytanie od jakiegoś kibica, to jak byś odpowiedział?

Jako dzieciak fascynowałem się rozgrywkami Premier League, wyobrażałem sobie siebie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii. Nie mogłem odmówić, gdy pojawiła się oferta z Chelsea, bo zdawałem sobie sprawę z faktu, że zrobię gigantyczny krok w pogoni za marzeniami. Gdyby ktoś zadał mi pytanie, co robię w Chelsea, odpowiedziałbym: kim ty jesteś, że mnie tak pytasz. Może jakby zagadnął, jak się znalazłem w klubie z Londynu, to wiedziałbym, co powiedzieć.

Uważasz, że masz dużo szczęścia?

Szczęścia? W Escola Varsovia ciężko pracowałem, by dostać szansę od dużych klubów zagranicznych. Zaproszenie z Barcelony pokazało, że zmierzam w dobrym kierunku, a gdy zgłosiła się Chelsea, poczułem wyjątkową satysfakcję. Szanse nie spadają z nieba, trzeba je sobie wywalczyć i ja tak zrobiłem. Teraz czuję, że z jednej strony jestem blisko, z drugiej jednak daleko, ale zależy, jak na to patrzeć.

Na jakim poziomie w Anglii stoją rozgrywki rezerw?

Liga U-23 pod względem technicznym i fizycznym to bardzo solidna szkoła futbolu. W rozgrywkach Football League Trophy miałem okazję przekonać się o sile seniorskich zespołów League One i League Two i być może tam tempo gry jest wyższe, ale biorąc udział w zmaganiach U-23, też można skorzystać. Box to box – bieganie od szesnastki do szesnastki to norma, nie ma czasu na przestoje. Bramkarz w Anglii musi być non stop skoncentrowany.

Jak wygląda zwykły dzień Marcina Bułki?

Niekiedy mamy po dwa treningi, ale zwykle jeden. Po śniadaniu trening, potem siłownia, obiad, znowu siłownia. W teoretycznie wolnym czasie można się skupić na indywidualnych zajęciach, które są bardzo istotne. Czasu w Chelsea nie marnuję.

Szkolenie bramkarzy w Anglii różni się od pracy z nimi w Polsce?

Przede wszystkim intensywność w Anglii jest wyższa. Przy drugiej drużynie trenerzy mają inne wizje niż w pierwszej, ale dzięki temu mogę jeszcze bardziej skorzystać. Lubię pracować na całego i nigdy nie narzekam.

Jakie cele stawiasz sobie w piłce reprezentacyjnej?

Szkoda, że nie wywalczyliśmy awansu do finałów mistrzostw Europy U-19, ale życie toczy się dalej. Za rok w Polsce odbędzie się mundial dwudziestolatków i zamierzam wygrać rywalizację o miejsce między słupkami kadry. W Anglii trzeba dostarczyć selekcjonerowi argumentów, by postawił na Marcina Bułkę. To kolejne marzenie, o które warto walczyć.

Na mundialu zamierzasz kibicować kolegom z Chelsea, którzy zasilą drużyny narodowe?

Przede wszystkim będę trzymam kciuki za Polskę i wierzę w sukces biało-czerwonych w Rosji. Zamierzam oglądać dużo meczów i obserwować, jak zachowują się bramkarze. To u mnie akurat normalne, bo w wolnym czasie jeżdżę na różne spotkania w Londynie i okolicach i analizuję kolegów po fachu. Lepiej na żywo obserwować zachowanie golkipera, wtedy widać czarno na białym co i jak, a tego kamera nie pokaże.

Twój wzór bramkarza?

Będąc dzieckiem, fascynowałem się Edwinem van der Sarem, Oliverem Kahnem, Peterem Schmeichelem, podoba mi się odważny styl Manuela Neuera, cenię Davida de Geę. Dla Artura Boruca specjalnie oglądałem w telewizji mecze Celticu Glasgow. Boruc miał superkarierę okraszoną udziałem w wielkich imprezach, takich jak mundial i Euro, dopiął swego, dostając angaż w Premier League. Ja też jestem w klubie z najwyższej klasy w Anglii i czekam na debiut.

Często przyjeżdżasz z Anglii do Polski?

Gdy się pojawia okazja i dostanę dzień, dwa wolnego, to wpadam do kraju. W Anglii też się czuję jak u siebie, mieszkam w okolicach Londynu, w sympatycznej okolicy, niczego mi nie brakuje.

Angielska mżawka ci nie przeszkadza?

W Londynie, w centrum Anglii, pogoda jest lepsza niż na północy: w Manchesterze lub Liverpoolu. Trafiałem na wyjazdach do wspomnianych miast na słabszą aurę, ale to ma najmniejsze znaczenie. Moje priorytety są inne.

ZOBACZ WIDEO Euforia rosyjskich kibiców: W finale oczekujemy Argentyny i Rosji!

Źródło artykułu: