El. LM: Arkadiusz Malarz rozgoryczony. "Wszystko zepsuliśmy w pierwszym meczu"

PAP/EPA / JAKUB GAVLAK /  Arkadiusz Malarz
PAP/EPA / JAKUB GAVLAK / Arkadiusz Malarz

- Wszystko zepsuliśmy w pierwszym meczu - powiedział po rewanżowym meczu ze Spartakiem Trnava bramkarz Legii Warszawa Arkadiusz Malarz. Mistrz Polski wygrał w rewanżu 1:0, ale przez porażkę u siebie 0:2 opadł z eliminacji do Ligi Mistrzów.

Mimo walki do ostatnich sekund Legia Warszawa nie zdołała doprowadzić do dogrywki w rewanżu ze Spartakiem Trnava. Mistrz Polski wygrał na terenie rywala 1:0, jednak przy porażce w pierwszym spotkaniu 0:2 opadł z eliminacji do Ligi Mistrzów.

Co ciekawe, drużyna Legii zaczęła grać lepiej, gdy czerwoną kartkę zobaczył w 37. minucie Marko Vesović. Dopiero grając w "10" drużyna Deana Klafuricia potrafiła zdominować gospodarzy, jednak na strzelenie drugiego gola zabrakło czasu i umiejętności, a także rozsądku. Tak trzeba skomentować drugą czerwoną kartkę dla legionisty, czyli fatalne zachowanie Domagoja Antolicia z końcówki spotkania.

- Zabrakło czasu i chyba trochę sił by strzelić drugiego gola. Spartak był już w końcówce na łopatkach. Ale nie możemy zapominać, że to była druga połowa dwumeczu, wszystko zepsuliśmy u siebie i możemy mieć tylko do siebie pretensje. Marzenia znów nam uciekły - skomentował po spotkaniu bramkarz Legii,Arkadiusz Malarz.

W rozmowie z TVP Sport doświadczony golkiper po raz kolejny nie mógł zrozumieć, czemu mistrz Polski każdy sezon rozpoczyna w tak słabym stylu.

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Boniek: Jestem pewien, że dokonałem dobrego wyboru. Żaden polski trener nie ma wielkiego CV

- Wygraliśmy dzisiaj, ale przegraliśmy marzenia. Po raz kolejny zawiedliśmy samych siebie i kibiców, musimy się z tym pogodzić. Nie możemy tak zaczynać każdego sezonu, co roku sobie to jednak powtarzamy i nic się nie zmienia... - dodał.

- Teraz musimy się sprężyć i awansować do fazy grupowej Ligi Europy. Trzeba się wziąć w garść i zacząć w końcu grać - podsumował najlepszy bramkarz ostatniego sezonu Lotto Ekstraklasy.

Źródło artykułu: