Od tamtej pory Marcin Syroka dwukrotnie pojawił się w wyjściowym składzie Motoru, a w pojedynku z KGHM Zagłębiem Lubin należał do najlepszych graczy w swoim zespole i asystował przy strzelonej bramce. - Chcę do końca pomóc chłopakom. Klub skierował pismo do prokuratury o potwierdzenie, że nie mam zakazu wykonywania zawodu. Zobaczymy, jak zareaguje klub. Rozumiem, że są różne naciski z boku i jestem tego w pełni świadomy, że nie każdemu się to podoba. Mam też prawo do obrony. Chciałbym, żeby dano mi szansę na wyjaśnienie tej sprawy - mówi portalowi SportoweFakty.pl 30-letni piłkarz.
Syroka to były kapitan lubelskiej drużyny. Jako jedyny zawodnik pamięta poprzedni epizod Motoru na zapleczu ekstraklasy w połowie lat 90-tych. Był wierny żółto-biało-niebieskim barwom również w IV lidze, w czasie gdy nazwę klubu przemianowano na LKP Lublin. W związku z aferą korupcyjną nieco wcześniej zarzuty usłyszeli już były trener, dyrektor i prezes Motoru.
- Nie bardzo mogę wypowiadać się na ten temat, gdyż obowiązuje mnie tajemnica śledztwa. Mogę powiedzieć tylko tyle, że będę wyjaśniał tę sprawę i próbował się bronić. Zobaczymy, jak wszystko się potoczy. Mam nadzieję, że cała prawda wyjdzie na jaw i sprawa zakończy się dla mnie pomyślnie. Jeżeli byłbym sam w tym wszystkim, byłbym osobą, która pociąga za sznurki to można byłoby mówić, że mogę się przejmować. Nie ukrywam, że jest to dla mnie wielka rana. Szczególnie, że jestem w tym klubie 14 lat - przyznaje Syroka.