W sieci trwa gorąca dyskusja wśród kibiców: kto powinien zostać nowym trenerem Legii? Kto na to zasługuje, a kto jeszcze nie. Na karuzeli pojawiało się już kilka nazwisk. Adam Nawałka według jednych źródeł sam z karuzeli postanowił zejść, według innych - został z niej strącony przez działaczy Legii, którzy nie chcieli zaakceptować wygórowanych żądań byłego selekcjonera. Nieważne to, Nawałka trenerem Legii (przynajmniej teraz) nie zostanie.
Pojawia się jednak inna kandydatura: Leszek Ojrzyński. I to jest historia bardzo ciekawa. Ojrzyński na łamach "Super Expressu" mówi bowiem wprost, bez owijania: - Tak, chcę, dajcie mi szansę!
- Prowadzenie tego klubu to marzenie każdego trenera w Polsce. Jeśli ktoś mówi, że nie zależy mu na pracy przy Łazienkowskiej, to kłamie! Mieszkam w Warszawie, w Legii gra mój syn, tu zaczynałem przygodę z trenerką, kiedyś na Fortach Bema prowadziłem trampkarzyków. Już wtedy gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, marzenie, że kiedyś poprowadzę Legię. Jestem gotów! - deklaruje na łamach "Super Expressu" Ojrzyński, były opiekun takich zespołów jak Arka Gdynia czy Korona Kielce.
W mediach społecznościowych trwa zacięta wymiana zdań między kibicami stołecznego klubu. Czy zatrudnienie Ojrzyńskiego byłoby dobrym posunięciem? Argumenty pojawiają się bardzo różne, ale najczęściej natrafić można na te wypominające trenerowi dotychczasową pracę jedynie w klubach biednych, z niedużą jakością piłkarską, co przekładało się na styl prowadzonych przez niego ekip: toporny, oparty na przygotowaniu fizycznym, waleczności i wybieganiu. A Legia przecież ma grać inaczej, pięknie, bo ma (ponoć) piłkarską jakość. No i doświadczenie, bo ile rozegrał meczów w pucharach, ile razy bił się o mistrza pod wielką presją. Ile razy pracował z poważniejszymi piłkarzami niż w Kielcach czy Gdyni. I tak dalej, i tak dalej.
Czytam takie wpisy o piłkarzach, których opanowanie miałoby przerastać możliwości szkoleniowe Ojrzyńskiego, zerkam na aktualny skład Legii i przecieram oczy. Szukam tam bowiem jakiś piłkarzy wybitnych, osiągnięciami kładących trenera na łopatki i znaleźć ich nie jestem w stanie. Bo jeśli ktoś uważa, że sława jednego czy drugiego gracza płynąca z kilku tytułów mistrza Polski zetnie Ojrzyńskiego z nóg już przy wejściu do szatni, to chyba zwariował. Ile wart jest mistrzowski tytuł przekonujemy się przecież rok w rok, w okolicy lipca i sierpnia, gdy wszystkich naszych mistrzów biją zespoły ze wszystkich stron świata. Jasne, oczywiście, w Legii grają piłkarze solidniejsi, z odrobinę wyższej półki, niż ci w Gdyni czy Kielcach, ale to wciąż zawodnicy, którzy polegli w dwumeczu ze Spartakiem Trnawa. Ci sami, którzy do mistrzostwa w poprzednim sezonie ledwo się doczłapali, którzy na każdym kroku tracili punkty. Żadne to figury. Jak już, to w zestawieniu z kolegami z Zachodu - takie z wosku. Czego Ojrzyński ma się bać? Przed kim czuć respekt nowicjusza? Przed kim schylać głowę i klękać?
- Uczciwość, szczerość i rzetelna praca. Tym przekonywałem do siebie piłkarzy w drużynach, które prowadziłem. W Legii byłoby tak samo. Jak trener gra fair, to drużyna zawsze pójdzie za nim. To najlepsi piłkarze w Polsce. Ich nie trzeba uczyć grać. Nowy trener musi sprawić, by odzyskali pewność siebie - mówi na łamach Super Expressu Ojrzyński o tym, jak opanowałby sytuację przy Łazienkowskiej.
Ponoć wszystkie zespoły prowadzone w przeszłości przez niego grały w stylu, od którego krwawiły oczy. A może należy odwrócić więc sytuację i napisać: mimo mikrego potencjału Ojrzyński potrafił wyciągać z drużyny 120 procent, być efektywnym w mało efektownym otoczeniu? A w Legii, mając większe możliwości, pokaże jeszcze więcej? Jasne, można dziś powiedzieć, że ta kandydatura to dla warszawskiego klubu pewnego rodzaju ryzyko. Jeśli jednak Ojrzyński to dla Legii ryzyko, czym więc było zatrudnienie Jozaka i Klafuricia? Czym było oddanie w ich ręce - do spółki z Ivanem Kepciją - w zasadzie całego klubu? Zamiast podniecać się obco brzmiącymi nazwiskami, warto dać szansę komuś znającemu ligę, piłkarzy, realia i czekającemu tuż za miedzą.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Brzęczek zaczyna jak Adam Nawałka. Na prezentacji otrzymał koszulkę bez numeru
- kibiców od zaraz,
- zawodników od jutra,
- szefostwo od następnego miesiąca,
więc po co to wszystko?