To było szalone spotkanie. Jagiellonia przywiozła do Portugalii jednobramkową zaliczkę, na początku rewanżu strzeliła na 1:0 i wydawało się, że może już spokojnie myśleć o pojedynku z KAA Gent, ale... - Ten mecz nie pozwalał na to, żeby w którymkolwiek momencie być pewnym awansu - podkreślał na konferencji prasowej Ireneusz Mamrot.
- Nie ma co ukrywać, że to było szalone spotkanie. Znakomite dla kibiców, ale nie dla mnie jako trenera Wydawało się, że gramy bardzo blisko siebie, dobrze taktycznie, a straciliśmy cztery bramki. Z tego nie można się cieszyć, ale z drugiej strony sami też strzeliliśmy cztery gole. Jednak najważniejsze dla mnie jest to, że zaprezentowaliśmy wysoki poziom. Bardzo cieszymy się z awansu, bo ma on dla nas potrójną wartość. Nie chcę mówić, że nie przynieśliśmy wstydu polskiej piłce, bo nie o to tu chodzi. Za chwilę mamy kolejnego silnego przeciwnika i nie chcę nikomu w żaden sposób odpowiadać - komentował trener Jagi.
47-latek zebrał sporo pochwał za to, że jego zespół nie przestraszył się wyżej notowanego rywala i postanowił zagrać ofensywnie. Poszedł z Portugalczykami na prawdziwą wymianę ciosów. - Trudno powiedzieć, czy zaskoczyliśmy rywala, ale wyszliśmy wysokim pressingiem. To wyglądało dobrze - chwalił swój zespół opiekun żółto-czerwonych.
- Po bramce gospodarze zaczęli grać naprawdę dobrze i zepchnęli nas do defensywy. Gol stracony w 45. minucie, do szatni, to bardzo trudny moment dla każdego zespołu, ale w trakcie przerwy było spokojnie. Nie reagowaliśmy nerwowo - dodawał Mamrot. - Później było 2:2, za chwilę 3:2 dla gospodarzy i ważnym momentem był ten, gdy Marian zatrzymał napastnika rywali w sytuacji sam na sam - uzupełniał.
Zdaniem szkoleniowca Rio Ave, był to nawet kluczowy moment pojedynku. - Gdybyśmy strzelili bramkę na 4:2, prawdopodobnie wystarczyłoby nam do wygrania tego dwumeczu - ubolewał Jose Gomes. - Wiedzieliśmy, że przeciwnik ma swoje mocne punkty w postaci gry szybkim atakiem, Arvydasa Novikovasa czy stałych fragmentów gry. Pod względem taktycznym popełniliśmy jednak zbyt wiele błędów, żeby zasłużyć na awans do kolejnej rundy. To ja ponoszę winę za tę porażkę - zakończył Portugalczyk.
ZOBACZ WIDEO Trudne wyzwanie Jerzego Brzeczka. "Marzyłem, żeby być trenerem reprezentacji"