El. LE: Rio Ave - Jagiellonia. Wykończeni żółto-czerwoni wrócili do Białegostoku. "Teraz najważniejsze to odpocząć"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Marian Kelemen
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Marian Kelemen

Zmęczeni, ale usatysfakcjonowani awansem. Piłkarze Jagiellonii wrócili już do Białegostoku po meczu wyjazdowym z portugalskim Rio Ave (4:4) w el. LE. - Teraz najważniejsze to odpocząć - mówił trener Ireneusz Mamrot.

[tag=550]

Jagiellonia[/tag] zremisowała spotkanie rewanżowe z Rio Ave 4:4 i dzięki temu zagra w III rundzie eliminacji Ligi Europy. To historyczny awans białostoczan, bowiem dotychczas nigdy nie udało im się przejść wyżej notowanego rywala w pucharach.

Po "zwycięskim remisie" w Vila do Conde nie było dużo czasu na świętowanie. Zaraz po spotkaniu, żółto-czerwoni udali się w podróż powrotną. Jeszcze na lotnisku dopisywały im humory, co można było zresztą zobaczyć po filmach zamieszczanych na Twitterze przez oficjalny profil klubu oraz kierownika Arkadiusza Szczęsnego. Później górę wzięło zmęczenie.

Nad ranem Jagiellonia przyleciała do Warszawy. Zaraz po godz. 9 autokar przywiózł zawodników do Białegostoku. Piłkarze byli wyraźnie wykończeni. Podróż, ale także starcie z Rio Ave toczone przy wysokiej wilgotności powietrza i w niesamowitym tempie zrobiły swoje. - To był jeden z najbardziej szalonych meczów, jakie grałem. Było trochę niepotrzebnych błędów. Nerwów też nie brakowało. Ale teraz najważniejsze jest to, że gramy dalej - mówił nam Ivan Runje.

Chorwat był jednym z nielicznych, na których twarzach można było zauważyć uśmiech. Niezły nastrój wciąż udzielał się również Martinowi Pospisilowi, który obiecywał, że jeszcze nie raz strzeli zewnętrzną częścią buta. Mało rozmowny był zaś Marian Kelemen - w zgodnej opinii kolegów bohater spotkania, po obronie sytuacji sam na sam z Gelsonem przy wyniku 3:2 dla Portugalczyków. Słowak wyglądał na myślącego już tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w domu i położyć się spać.

Podobnie było zresztą w przypadku większości graczy Jagi. I trudno im się dziwić. - Tak jak obiecałem przed meczem, zostawiliśmy na boisku sporo zdrowia. Ale liczy się to, że wyciągnęliśmy wnioski sprzed roku i wygraliśmy dwumecz. Zasłużyliśmy na ten awans - podkreślił strzelec dwóch goli w Portugalii, Taras Romanczuk.

Piłkarze Dumy Podlasia nie mają zbyt wiele czasu na regenerację. Już w niedzielę o godz. 18 [czyli nieco ponad dwie doby po przylocie - red.] zagrają bowiem ligowe spotkanie z Wisłą Kraków. - Teraz więc najważniejsze to odpocząć - mówił zaspany trener Ireneusz Mamrot.

A kolejnym przeciwnikiem białostoczan w kwalifikacjach LE będzie KAA Gent. Pierwsze starcie z Belgami zaplanowano już na czwartek, 9 sierpnia o godz. 19:20. Rewanż ustalono tydzień później w Gandawie (20:30). - Nie ma co jeszcze myśleć o tym pojedynku. Najpierw jest liga i na tym trzeba się skupić - zaznaczył Romanczuk.

ZOBACZ WIDEO Demolka! Girona FC nie miała litości dla Melbourne City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)