El. LE: już raz F91 Dudelange sprawiło europejską sensację. Teraz w Luksemburgu marzą o powtórce

Getty Images / Juergen Schwarz / Po prawej: Stelvio Cruz z Football 1991 Dudelange
Getty Images / Juergen Schwarz / Po prawej: Stelvio Cruz z Football 1991 Dudelange

Sześć lat temu sensacyjnie wyeliminowali z el. LM RB Salzburg. Teraz F91 Dudelange chce powtórzyć historyczny sukces w dwumeczu z Legią Warszawa. - Fani mówią, że to nie jest to rywal "nie do przejścia" - mówi piłkarz tamtejszej ligi, Michał Mroch.

17 lipca 2012 roku. Ten dzień pamięta niemal każdy kibic F91 Dudelange. Do Luksemburgu przyjechał RB Salzburg i miał odnieść łatwe zwycięstwo. Ale rywale doskonale się bronili, a na kwadrans przed końcem Aurelien Joachim postanowił oddać strzał z dystansu i trafił w samo okienko! Skazywani na pożarcie gospodarze sensacyjnie wygrali 1:0. A tydzień później w Austrii jeszcze bardziej niespodziewanie zdobyli trzy bramki i mimo porażki 3:4 awansowali do kolejnej rundy!

Tamten start w europejskich pucharach był już szesnastym dla F91, ale dopiero pierwszym kiedy udało się przejść więcej niż jednego rywala. Zresztą i to Dudelange przydarzyło się do wtedy tylko raz. W 2006 roku drużyna z Luksemburga ograła bośniacki Zrinjski Mostar i zagrała z Rapidem Wiedeń. U siebie poniosła klęskę 1:6, na wyjeździe również przegrała. Nic więc dziwnego, że rewanż na Austriakach smakował podwójnie. Szczególnie, że dzięki niemu skromny zespół mógł chociaż przez chwilę poczuć namiastkę wielkiej piłki, zanim na ziemię sprowadził go słoweński Maribor (0:1,1:4) w el. LM i izraelski Hapoel Tel Awiw (1:3, 0:4) w walce o fazę grupową Ligi Europy.

Teraz w Dudelange marzą o powtórce tamtego wyczynu. Apetyty urosły po tym, jak w II rundzie kwalifikacji LE udało się ograć mistrza Kosowa - Dritę Gnijlane (2:1, 1:1), a wcześniej napędzić stracha w przedbiegach LM węgierskiemu Videotonowi (1:1, 1:2). - Dlatego też w Dudelange nikt nie boi się Legii. Fani mówią, że to nie jest to przeciwnik "nie do przejścia" - mówi dla nas Michał Mroch, występujący na co dzień w tutejszej lidze.

Zespół Dudelange powstał w 1991 roku z połączenia trzech lokalnych klubów. W perspektywie miał rzucić wyzwanie hegemonom z Jeunesse Esch. Nikt nie spodziewał się jednak, że nie tylko to zrobi, ale zajmie też jego miejsce. Zaczynał bowiem od drugiej ligi. I chociaż po kilkunastu miesiącach zagrał w finale krajowego pucharu, to dopiero dziewięć lat po założeniu zdobył pierwsze mistrzostwo. Jednak od tamtej pory ligę wygrywał już aż 14 razy.

Kiedy F91 sięgał po mistrzostwo po raz pierwszy, jego drużynę tworzyli amatorzy. Dzisiaj sytuacja jest zupełnie inna, chociaż zdarzają się wyjątki. - Przez kilka sezonów kapitanem drużyny był Daniel da Mota, a równocześnie pracował w agencji nieruchomości - opowiada piłkarz FC 47 Bastendorf, Michał Augustyn.

Wystarczy zresztą rzut oka na skład, by domyślić się że Dudelange to obecnie zawodowcy. Obroną dowodzi Milan Bisevac - Serb znany z gry w Ligue 1, gdzie rozegrał ponad 250 spotkań dla PSG czy Olympique Lyon. W pomocy są Marc Andre Kruska (niemal sto występów w Bundeslidze dla Borussii Dortmund), Levan Kenia (w przeszłości jeden z największych talentów Schalke 04) czy znany z polskich boisk Yannick Kakoko. Bramki strzela miejscowa gwiazda, David Turpel.

Tego ostatniego fani zespołu często porównują do Tomasza Gruszczyńskiego. Polski napastnik grał dla Dudelange przez 9 lat (2002-11) i przeszedł do jego legendy. W niemal dwustu meczach zdobył ponad sto goli. - Rano ściągałem okna z tira, a wieczorem strzelałem gole w eliminacjach Ligi Mistrzów - śmieje się dziś 37-latek, wspominając tamte czasy.

Na zatrudnienie najlepszych piłkarzy, klub może sobie pozwolić dzięki kilkunastu sponsorom. Najważniejszy z nich to bez wątpienia biznesmen Flavio Becca. Człowiek powiązany z potentatem kawowym, firmą "Lavazza". Jego nazwisko zapewne dobrze kojarzą też fani sportów motorowych, gdyż finansuje zespół "Moto3" - Leopard Racing. - Drużynę traktuje jako swoje hobby - mówi Augustyn.

Warto jednak zauważyć, że mimo ściągania wielu piłkarzy z zagranicy, F91 posiada też własną akademię piłkarską. Jest w niej około trzystu młodych piłkarzy. Klub zapewnia im oprócz zajęć: pomoc w nauce, opiekę medyczną, a dla najlepszych - stypendia. To jedyne takie miejsce w całym kraju. Pierwsza drużyna trenuje z kolei w dość okazałej bazie treningowej. Ma do dyspozycji kilka boisk. Mecze rozgrywa zaś na Stade Jos Nosbaum o pojemności niemal trzech tysięcy. Na meczach nie pojawia się jednak więcej niż kilkaset osób.

ZOBACZ WIDEO Paulina Guba mistrzynią Europy! "Byłam przygotowana fizycznie i psychicznie"

Komentarze (2)
avatar
kibic84
9.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
A ja mam nadzieję, że Legia wygra w tym meczu i to wysoko 
lewybdg
9.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
no raczej kto by się bał kiepskiego polskiego klubu z marnej ligi, z amatorami w składzie.