[tag=546]
Legia Warszawa[/tag] będzie chciała zapomnieć o początku tego sezonu. Wojskowi najpierw przegrali finał Superpucharu Polski, potem zaliczyli falstart w ekstraklasie, a na domiar złego zostali wyeliminowani z europejskich pucharów przez mistrza Luksemburga. Dzień po przegranym spotkaniu z Football 1991 Dudelange Dariusz Mioduski wystosował list do kibiców.
Prezes klubu przyznał się do błędu, którym było zatrudnienie Deana Klafuricia oraz obiecał "dokonanie niezbędnych zmian". Dzień później, również w formie listu otwartego, odpowiedziało mu Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa i Grupy Kibicowskie.
List kibiców Legii Warszawa
"Szanowny Panie Prezesie,
Nieco ponad półtora roku temu, w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów, Legia pokonała Sporting Lizbona. Każdy z nas miał wtedy poczucie, że klub w stulecie swego istnienia, znajduje się sportowo w takim miejscu na jakie zasługuje i rozwija się we właściwym kierunku. Później doszło do zmian, w wyniku których stał się Pan właścicielem Legii. Z Pańskich ust padały słowa o wielkiej Legii, o wchodzeniu klubu na wyższy poziom. Dziś wiemy, że jedyny wyższy poziom, jaki nasz klub osiągnął pod Pana wodzą, to poziom absurdu.
Pomimo dochodzących do nas różnych głosów, że nie jest Pan merytorycznie i finansowo przygotowany do udźwignięcia przedsięwzięcia jakim jest prowadzenie klubu piłkarskiego, od początku dostał Pan od naszego środowiska czystą kartę. Wierzyliśmy, że otoczy się Pan rozsądnymi i kompetentnymi pracownikami i doradcami, a my dalej będziemy oglądali Legię poukładaną, ofensywną i walczącą w europejskich pucharach.
Z bólem serca przełknęliśmy gorzką pigułkę, jaką były ubiegłoroczne porażki pucharowe z drużynami z Kazachstanu i Mołdawii. Ze zdumieniem i obawami przyjmowaliśmy informacje o zatrudnianiu na stanowisku trenera kolejnych dyletantów i amatorów, nieprzygotowanych do pełnienia tej kluczowej funkcji, a których kandydatury były gorąco popierane przez członka zarządu Tomasza Zahorskiego. Z niepokojem patrzyliśmy na zatrudnienie na stanowisku dyrektora sportowego Ivana Kepciji, powiązanego z niesławną rodziną Mamiciów - czego orędownikiem był również Tomasz Zahorski.
Z zażenowaniem i coraz większym niepokojem obserwowaliśmy kolejne transferowe niewypały, sprowadzanie z Bałkanów towaru "piłkarzopodobnego" i coraz większą marginalizację roli Polaków w drużynie. Z drżącymi sercami czekaliśmy na zakończenie poprzedniego sezonu, kiedy przepłacane "gwiazdy" Legii, klubu z astronomicznym na polskie warunki budżetem, z trudem obroniły mistrzowski tytuł.
Nie protestowaliśmy, biorąc Pana słowa za dobrą monetę. Na nasze uwagi o widocznym gołym okiem braku planu, strategii, konsekwencji w działaniu, pogłębiającym się chaosie organizacyjnym w klubie i degrengoladzie sportowej, zapewniał Pan, że wie co robi. Ale margines zaufania i wiary w to, co słyszeliśmy na spotkaniach z Panem, kurczył się. Apologia poszczególnych poczynań, decyzji i mitycznego jak się okazało planu, okazała się być jedynie wątłą fasadą, pustą piarowską wydmuszką i maską, za którą stoi niekompetencja i amatorszczyzna. Inni amatorzy z Luksemburga byli tymi, którzy tę maskę po prostu zdjęli.
Tegoroczna edycja europejskich pucharów, zakończona kompromitacją w meczach z drużyną złożoną z ludzi dla których piłka jest pasją i dodatkiem do życia zawodowego, jest kwintesencją owej amatorszczyzny i ignorancji, toczących od wewnątrz Legię pod Pańskimi rządami. Uprzedzając ewentualne zarzuty o chęć wpływu na politykę personalną czy model zarządzania klubem, mówimy jasno: nie jesteśmy konsumentami "produktu o nazwie Legia" i widzami, dla których zainteresowanie klubem kończy się w 90. minucie meczu. Dla nas Legia jest pasją i ważnym pierwiastkiem życia, zatem nie możemy dłużej pozostać obojętni patrząc na degrengoladę i destrukcję, jaką fundują nam dyletanci nie mający pojęcia o podstawach prowadzenia klubu piłkarskiego. O nic innego nam nie chodzi.
Jako ci którzy z pasji i serca, na dobre i na złe są zawsze z Legią, uważamy że mamy prawo domagać się rozpoczęcia zmian, które już teraz w naszym pojęciu są niezbędne i konieczne. Postulujemy więc:
- przedstawienie możliwie szczegółowej informacji na temat stanu finansów klubu, wraz z planem na jego dalsze finansowanie
- zatrudnienie kompetentnego prezesa i dyrektora sportowego
- zwolnienie Ivana Kepciji i Tomasza Zahorskiego oraz trenerów przygotowania fizycznego odpowiedzialnych za przygotowanie tzw. piłkarzy do sezonu, jako osób w dużej mierze winnych obecnego stanu rzeczy
Panie Prezesie, we wczorajszym [piątkowym - red.] liście do kibiców napisał Pan, że to co się stało nie może być niczym usprawiedliwione. Ale to Pan jest właścicielem i kluczową osobą w tym klubie, stąd siłą rzeczy to Pan jest też adresatem powyższego listu. Piłka nożna to w dzisiejszych czasach biznes. Rozumiemy to i wiemy też, że nie każde przedsięwzięcie jest skazane na szybki sukces. Ale klub z poziomu na którym się znalazł, przez ostatni rok stacza się po równi pochyłej ku przepaści. Zatem przypomnijmy, że biznes to także odpowiedzialność. Tę odpowiedzialność, w ramach swoich kompetencji i obszarów działania w klubie, na każdym odcinku tego upadku, ktoś powinien wziąć na siebie.
Z poważaniem,
SKLW i Grupy Kibicowskie".
ZOBACZ WIDEO: Serie A: piękny gol Stępińskiego nie pomógł. Juventus szczęśliwie wygrał w debiucie Ronaldo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]