Nie mam wątpliwości, że Sławomir Peszko zachował się bardziej niż głupio, jednak kara dla niego wygląda na kolejny PR-owy zabieg PZPN. Trzy miesiące, a więc 11 meczów kary, to kara absolutnie nieadekwatna do przewinienia. Kuriozalne uzasadnienie Najwyższej Komisji Odwoławczej, która utrzymała karę, każe się zastanowić, czy jej członkowie w ogóle wiedzieli, pod czym się podpisują. A po co to wszystko? Choćby po to, by zadowolić żądny krwi tłum, który zebrał się za monitorami komputerów.
Przypomnijmy, że poszło o agresywny i złośliwy atak Peszki na nogi Arvydasa Novikovasa. Prawdopodobnym motywem mógł być wpis Novikovasa w mediach społecznościowych. Litwin napisał, że wg niego zawodnik Lechii Gdańsk nie zasłużył na wyjazd na mundial w Rosji. Naturalnie w ten sposób chciał dowartościować swojego kolegę z drużyny Przemysława Frankowskiego, który rywalizował z Peszką o pozycję.
Faul Peszki był prymitywny i chamski, ale czy obliczony na uszkodzenie rywala? Moim zdaniem - nie. Gdyby naprawdę chciał coś zrobić, załatwiłby to inaczej, a zapewniam, że sportowcy wiedzą, jak uderzyć, żeby bolało i zostało na dłużej. Oczywiście wiele osób ma tu odmienną opinię i uważa, że faul Peszki był na wysokości kolana. Nie sądzę, w każdym razie nie był atakiem na kolano z boku. W swojej przygodzie z piłką amatorską podobnych zdarzeń widziałem wiele. Ktoś po prostu kogoś po chamsku kopnął. Kończyło się czerwoną kartką i awanturą. Ale 11 spotkań zawieszenia? Nawet sam Novikovas był zdziwiony. Przyznał, że rozmawiał z kolegami i każdy zgodnie przyznał, że takie przewinienie powinno kosztować Peszkę od 3 do 5 spotkań zawieszenia, nie więcej. Myślę, że dla większości osób, które grały kiedyś w piłkę, nie był to faul na uszkodzenie przeciwnika a po prostu agresywny rewanż.
Tyle, że od dłuższego czasu atmosfera wokół Peszki była dość gorąca. Najpierw prezenter radiowy zadzwonił do niego, gdy piłkarz był kompletnie pijany. Potem Peszko popełnił zbrodnię najgorszą - został powołany na mundial, choć nie był w najwyższej formie. Widać nie najlepiej przyjął zmasowaną krytykę, bo odpowiedzią był bezsensowny atak na nogi Novikovasa.
Za historią Peszki kryje się atak zbiorowej histerii. Doszło do tego, że gdy Peszko napisał odwołanie, do czego miał oczywiście prawo, został zlinczowany w mediach społecznościowych, że odwołanie liczyło 11 stron. Jak to możliwe, tak dużo? - pytają ludzie. Czy on umie pisać w ogóle? Przecież to nieuk, przygłup a może i debil!
No właśnie, kilka razy miałem okazję z nim rozmawiać i to zupełnie normalny, całkiem sympatyczny chłopak, który ma więcej do powiedzenia, niż się wydaje. Ale też na swoje nieszczęście nie trzyma nerwów na wodzy i czasem traci kontakt z rzeczywistością, o czym świadczy liczba czerwonych kartek. Ale nawet odkładając to, czy jest normalny, nienormalny, fajny i mądry czy niefajny i głupi, trzeba zadać pytanie: jak nisko upadło społeczeństwo piłkarskie, by atakować piłkarza za to, że jego odwołanie - napisane pewnie przez opłaconego pełnomocnika - liczyło 11 stron?
Gdyby ktoś spojrzał na to z boku, pomyślałby, że to jest jakieś rytualne podpalenie człowieka na zgromadzeniu psychopatycznej sekty. 11 stron! Zbrodnia! Jakim prawem aż 11? Aż się boję, co by było, gdyby napisał 12. Albo 13. Wtedy to już tylko kara śmierci.
Stara prawda uczy, że tłumu u bram lepiej nie drażnić, lepiej rzucić mu ofiarę, a nas oszczędzi. I tak właśnie rzucono Peszkę. Nie mam wątpliwości co do jego winy, mam wątpliwości co do kary. Włodzimierz Głowacki z NKO uzasadnił w rozmowie z dziennikarzem "Przeglądu Sportowego": - Nie uznaliśmy tego za recydywę, tylko na podstawie obserwacji piłkarza, bardzo rozpoznawalnego w Ekstraklasie i jego wpływu na środowisko, stwierdziliśmy, że ten wymiar prewencji indywidualnej uzasadnia utrzymanie kary.
A więc sam szef NKO przyznał, że Peszko zapłacił głównie za to, że jest rozpoznawalny. To uzasadnienie kompromituje wszystkich prawników zasiadających w komisji z Głowackim na czele i każe przepuszczać, że obserwowaliśmy pokazowy proces w starym stylu, z werdyktem przyniesionym sędziom w kopercie.
Chciałbym doczekać czasów, gdy w PZPN o poważnych sprawach będą decydowali niezależni fachowcy na podstawie faktów i ewentualnie swoich własnych odczuć, a nie tłum w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO Serie A: piękny gol Stępińskiego nie pomógł. Juventus szczęśliwie wygrał w debiucie Ronaldo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]