Gdy w finale Ligi Mistrzów (Real Madryt - Liverpool 3:1) Sergio Ramos doprowadził do kontuzji Mohameda Salaha, pewne było, że hiszpański obrońca znajdzie się pod ostrzałem. Gwiazdor Liverpoolu jest najważniejszym graczem Egiptu i cały kraj drżał ze strachu, czy napastnik zdąży wyleczyć bark do rosyjskiego mundialu. Ostatecznie nie wystąpił tylko w pierwszym meczu, ale nie zaprezentował pełni swoich możliwości.
Sergio Ramos przepraszał i zaprzeczał temu, że specjalnie sfaulował Salaha. Niektórzy fani Liverpoolu i reprezentacji Egiptu nie byli przekonani.
W sobotę Anglia mierzyła się z Hiszpanią na Wembley, a obrońca był obiektem ataków słownych kibiców, którzy wciąż pamiętali o incydencie z kwietnia.
Piłkarz starał się nie skupiać na tym uwagi. - Odczuwam to, ale nie ma to wpływu na moją grę. Chciałbym, żeby przyjęli mnie inaczej, ale ludzie pamiętają tę jedną akcję z finału, a zapomnieli o groźbach śmierci, które otrzymywałem ja, moja rodzina i dzieci - tłumaczył po meczu.
Hiszpan otrzymywał pogróżki za pośrednictwem portali społecznościowych. Wyciekły także numery telefonu piłkarza i jego bliskich, jedyne co mogli zrobić, to je zmienić. Sprawa została zgłoszona na policję.
- Moje sumienie jest już czyste, wyjaśniłem co się stało i nie muszę tego robić ponownie. Nigdy nie próbowałem skrzywdzić specjalnie kolegi z boiska. Są ludzie, którzy mogli zrozumieć to inaczej, ale to sprawy czysto piłkarskie. Nic nie zmieni się we mnie ani w mojej grze - zakończył Ramos.
ZOBACZ WIDEO: Konrad Bukowiecki: Kibice w Niemczech dali nam owacje na stojąco