Od kilku sezonów kluby I, II i III ligi zobowiązane są do wystawiania określonej liczby młodzieżowców: na zapleczu Lotto Ekstraklasy na boisku musi przebywać jeden zawodnik U-21, a w II i III lidze - dwóch. Środowisko piłkarskie jest podzielone w ocenie przepisu, który w zamyśle PZPN miał stymulować rozwój młodych piłkarzy, ale mało który szkoleniowiec decyduje się na tak mocny głos w dyskusji jak Jarosław Kotas.
Były zawodnik Schalke 04 Gelsenkirchen od lat pracuje w klubach z niższych lig i jego zdaniem nakaz korzystania z usług młodzieżowców źle wpływa na młodych piłkarzy: - Ten parasol ochronny z tych chłopaków trzeba zdjąć. Ten przepis, że młodzieżowcy muszą grać, to jest katastrofa. Cierpią trenerzy w pierwszej, drugiej czy trzeciej lidze, bo trzeba takiemu cudakowi dać grać. A on ma jeszcze menedżera, który uważa, że jemu się należy. Im się nic nie należy.
- Przepis o grze młodzieżowców psuje im kariery. Oni uważają, że skoro grają, to są dobrzy. A oni grają tylko dlatego, że są młodzieżowcami. Który powala na kolana? No żaden - stwierdził Kotas w rozmowie z oficjalną telewizją klubową III-ligowego Sokoła Ostróda, którego prowadzi od maja.
- Kibicuję Czesiowi Michniewiczowi, kibicuję Jackowi Magierze, ale te reprezentacje się kompromitują. Jedna wygrała przypadkowo z Finlandią, a Jacka dwa mecze "w czapkę". To jest nasza młodzież reprezentacyjna, więc co my możemy mieć tu w III lidze? - spytał retorycznie 55-latek.
ZOBACZ WIDEO Polska - Irlandia. Reprezentanci poznali Brzęczka. Glik opowiedział o zmianach pod wodzą nowego trenera
Kotas eksplodował po meczu Pucharu Polski z Concordią Elbląg (1:2), w którym dał szansę zmiennikom, w tym aż sześciu młodzieżowcom.
- Nie ma nawet co oceniać. To jest antyfutbol. Rozmawiamy o tym z chłopakami, ale do nich nie docieram. Oni mają swoje wizje, swoją filozofię grania. Tłumaczę im, na czym to polega, ale to chyba jest takie pokolenie, które wie wszystko najlepiej. Wstyd mi. Drużyna reprezentuje Ostródę. Chyba tylko Kacper Wojciechowski jest z Ostródy, a my jesteśmy najemnikami i od nas się wymaga, żebyśmy wykonywali swoją pracę na sto procent, a nie byle jak. A w naszym zachowaniu jest za dużo bylejakości - stwierdził szkoleniowiec.
Trener Sokoła znany jest z tego, że nie gryzie się w język. Jego wystąpienia na konferencjach prasowych są hitem YouTube. Teraz też nie przebierał w słowach.
- W czasie meczu przychodzi rachunek za głupotę, pychę, zarozumialstwo, za pewność siebie. Nie wiem, skąd oni to biorą, bo są z bardzo słabych klubów, z których zostali wyrzuceni. Oni nie byli nigdy piłkarzami i na razie nimi nie są, a jeśli będą się tak zachowywać, to już nimi nie będą. Czy po tym meczu mogę powiedzieć o nich coś pozytywnego? Nie. Wszystko było za wolno, za delikatnie, za dziecięco. To jest seniorska piłka. Nie mówmy o 19-latku, że to młodzież. 17-latkowie grają w Bundeslidze czy w Premier League - zakończył Kotas.
z tabliczką na podworkach
'' zakaz gry w piłke ''