Ruben Neves. Niekochany skarb Portugalii

Getty Images / Nathan Stirk / Ruben Neves
Getty Images / Nathan Stirk / Ruben Neves

Doskonały technicznie z masą tatuażów i niepoukładanym ego. Taki przepis na piłkarskie złote dziecko latami powielano w Portugalii. 21-letni Ruben Neves jest obok Cristiano Ronaldo dopiero pierwszym, który odważył się zerwać z tym stereotypem.

O tym jakim szacunkiem darzą Portugalczyka kibice Wolverhampton można przeczytać w lokalnym dzienniku "Birmingham Mail": "Na stadionie Molineux panuje zwyczaj, iż chłopcy którzy wyprowadzają zawodników Wolves na murawę muszą wypowiedzieć do mikrofonu nazwisko swojego ulubionego piłkarza. Władze klubu chcą jednak temu zaprzestać, gdyż każdy wymawia tylko jedno imię: Ruben Neves". Brytyjski dziennikarz John Percy na łamach "The Telegraph" o Portugalczyku mówił natomiast tak: - Być może to najlepszy piłkarz, który kiedykolwiek wybiegł na boiska drugiej ligi angielskiej.

Pełnomocnikiem piłkarza jest Jorge Mendes, czyli najpotężniejszy agent w świecie futbolu. Rodak zawodnika nie ma w zwyczaju spotykania się ze swoimi klientami osobiście. Na ogół robią to jego podwładni, gdyż - zdaniem Mendesa - na zaszczyt rozmowy z "górą" trzeba sobie po prostu zasłużyć. Wyjątkiem od tej reguły był właśnie Neves. Jego doradca okazał się na tyle oczarowany umiejętnościami klienta, że sam nalegał oraz zaaranżował wspólne wyjście z Portugalczykiem, kiedy ten miał tylko 17 lat.

Próby Jorge się opłaciły, gdyż Wolverhampton wycenia aktualnie swojego zawodnika na 110 milionów funtów. Taką kwotę miał usłyszeć w słuchawce dyrektor Manchesteru City Txiki Begiristain na pytanie za jaką sumę mistrzowie Anglii mogą pozyskać Nevesa. Tym sposobem działacze klubu z centralnej części kraju chcieli zrazić wszystkich rywali do jakichkolwiek podchodów o podpis swojego zawodnika. Begiristain chyba żartu nie zrozumiał, bo pojawił się na meczu otwarcia sezonu Wilków przeciwko Evertonowi i po końcowym gwizdku... chciał finalizować umowę. Z tak wielkim piłkarzem przyjdzie się w czwartkowy wieczór mierzyć reprezentatom Polski (początek spotkania o godz. 20:45).

Dorosły 9-latek

A pamiętajmy, że mówimy wciąż o 21-latku, który w Polsce mógłby otrzymać łatkę "zbyt młody na regularną grę". Neves to jednak idealny przykład na to, iż przy wyjeździe zagranicę wcale nie trzeba przechodzić słynnego już u nas "okresu aklimatyzacji". - Zmiana pogody? No i co z tego. Brak znajomości języka? Co trzeci piłkarz naszego klubu to Portugalczyk, lecz ja i tak wolę brać dodatkowe lekcje angielskiego - tłumaczy piłkarz, który po chwili dodaje: - Tak naprawdę myślałem, że na Wyspach będzie mi... o wiele trudniej. Stuart James z "Guardiana" mówił: - Kiedy przeprowadzałem wywiad z Nevesem to momentalnie zapomniałem, iż jest jeszcze aż tak młody. Przecież on wypowiada się jakby był po trzydziestce.

- Skąd tak mam? Mój tata Jose wyjechał za pracą do Hiszpanii na 3 lata. Już wtedy poczułem się jakbym był odpowiedzialny za całą rodzinę - opowiadał Neves, który w momencie przeprowadzki ojca miał 9 lat.

Świeży umysł. To właśnie ta cecha wyróżnia Rubena z tłumu przeciętnych piłkarzy. Gdy w 2014 roku kontuzji doznał pomocnik Mikel Agu, ówczesny trener FC Porto, a obecny Realu Madryt  - Julen Lopetegui - zwrócił się z prośbą o awaryjne dostarczenie jednego z piłkarzy klubowej akademii. Prośba szkoleniowca brzmiała tak: - Dajcie mi tego, który najlepiej myśli. Wybór mógł paść tylko na Nevesa. Zawodnik miał trenować z seniorskim zespołem tylko przez parę tygodni. Jak się później okazało, został już na zawsze.

Mniej niż rok po pierwszym treningu, licząc dokładnie 17 lat 5 miesięcy i 8 dni Neves zadebiutował jako kapitan mistrza Portugalii. W kategorii wszelakich piłkarskich rankingów o tytule "najmłodszy Portugalczyk..." Ruben sukcesywnie wymazywał nazwisko Cristiano Ronaldo. - Mimo to, wciąż nie jestem zadowolony z mojego pobytu w Porto. Kiedy byłem kapitanem, nie wygraliśmy żadnego trofeum. Może jestem młody, ale z tą opaską musisz czuć odpowiedzialność za drużynę - opowiadał w jednym z wywiadów jeszcze jako nastolatek.

ZOBACZ WIDEO Serie A: szczęśliwe zwycięstwo Romy. Fatalny rzut karny gracza Empoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Gdy zespół z Estadio do Dragao przejął jego obecny trener klubowy Nuno Espirito Santo, piłkarz został odstawiony na boczny tor. A już wtedy Neves był wschodzącą gwiazdą i nadzieją portugalskiej piłki. Zakochał się w nim między innymi asystent Juergena Kloppa w Liverpoolu Pepijn Lijnders, który co parę dni wchodził do biura przełożonego z pytaniem: - Ej, kiedy w końcu kupimy tego chłopaka z Portugalii?! Neves nie uderzał jednak pięścią w stół. Nie chodził też wylewać żali prezesom klubu. Jak mówi: - On chciał tylko wesprzeć swoje ukochane Porto. Portugalczyk uznał, że najlepszym na to sposobem będą... wizyty na meczach wyjazdowych swoich kolegów. Oczywiście autobusem, ze wszystkimi kibicami, a nie Mercedesem klasy S z przyciemnianymi szybami.

Kontrakt jako przeprosiny
 
Jedyną głupotę jaką Neves zrobił do tej pory w swojej karierze była wypowiedź do kamer Sky Sports. Na pytanie Gary'ego Neville'a o to jakiego meczu wyjazdowego Portugalczyk nie może się doczekać, piłkarz odpowiedział: iż "zdecydowanie tego z Manchesterem City. To wspaniały klub z genialnym stadionem". Kibice Wolverhampton uznali taką deklarację jako wstęp do palenia mostów i ewentualnej ucieczki z klubu. Ruben wziął sobie te słowa do serca lecz oficjalne przeprosiny nie wystarczyły.

Portugalczyk postanowił więc... przedłużyć kontrakt z obecnym klubem do 2023 roku.
Całkiem niezły sposób aby przywrócić zaufanie kibiców. A wypada wspomnieć, iż według angielskich dziennikarzy już wtedy zawodnik miał za sobą owocne negocjacje z Liverpoolem. Lecz jak opowiada sam Neves: - Zaufanie to jedyne czym mogę się odpłacić wszystkim związanym z Wolverhampton.

Gdy ponad rok temu Portugalczyk za 16 milionów funtów stawał się najdroższym zawodnikiem w historii klubu, dziennikarze oraz eksperci pukali się w głowę. Jak chłopak, który ma na stole oferty z Milanu czy Tottenhamu wybiera tą od angielskiego drugoligowca. Nie brakowało głosów, iż Ruben wraz ze swoimi doradcami uznał że jest po prostu za słaby aby grać dla jednego z wielkich gigantów. - Od tego momentu minęło parę miesięcy lecz chyba jestem jednym z niewielu, który był w stanie zamknąć usta wszystkim swoim krytykom - uśmiechał się Neves w rozmowie z "Guardianem".

Na początek awans do pierwszej ligi angielskiej, następnie drugie miejsce w plebiscycie na najlepszego zawodnika Championship (za dołującym ostatnio nastoletnim Ryanem Sessegnonem z Fulham), a obecnie jeden z czołowych kandydatów do nagrody młodego piłkarza roku w Premier League. - Kiedy zawodnik radzi sobie naprawdę dobrze, każdy wypycha cię do większego klubu. A przecież lepiej czynić karierę krok po kroku. Może Ruben jest więc na tyle inteligentny, iż tak po prostu przewyższa nas wszystkich swoją mądrością - opowiadał przed kamerami legendarny reprezentant Portugalii Deco.

Tarty jak alkohol

Zwłaszcza, że Neves nie zwykł pchać się tam gdzie nie jest w stanie uwypuklić swoich atutów. Nie gra genialnie głową, więc nie zapędza się na siłę do przodu przy stałych fragmentach gry. Woli więc zrobić to co potrafi najlepiej i cierpliwie poczekać na uderzenie z dystansu. Tym sposobem odkąd piłkarz trafił do Anglii udało mu się zdobyć o ponad dwukrotnie więcej bramek spoza 16 metra - dokładnie 7 - niż... wymienić podań w polu karnym przeciwnika (3). Podobna sytuacja ma miejsce z kluczowymi decyzjami życiowymi. W końcu na Molineux ma wszystko czego mu trzeba: - Sława? Pieniądze? To nie jest kluczowe. Najważniejsze, iż udało mi się tutaj ściągnąć utęsknionego tatę - opowiada.

Jedyne czego może brakować zawodnikowi to szacunku we własnym kraju. Portugalczycy co prawda doceniają umiejętności Nevesa, lecz tylko połowicznie. Nikt nie widzi w nim materiału na nowego lidera tamtejszego reprezentacji. Selekcjoner Fernando Santos poszedł o krok dalej i zdecydował się nie powoływać pomocnika na tegoroczny mundial. Zamiast tego wybrał kandydaturę Adriena Silvy, który nie łapie się do kadry meczowej Leicester na spotkania Premier League.

W nie tak dawnej przeszłości największe wschodzące gwiazdy portugalskiego futbolu jak Nani czy Quaresma zniszczyła miłość do pieniędzy, imprezowania i samego siebie. Ten drugi był na tyle zakochany we własnym ego, iż sypialnie syna wytapetował... swoimi zdjęciami. Podobnych informacji raczej próżno dopasowywać do osoby Nevesa, dla którego największym pokazem ekstrawagancji jest zjedzenie raz na tydzień słynnych portugalskich tart. Jak wyznał wspomniany Nuno Espirito Santo: - Ruben to synonim profesjonalizmu. Nie można mu zarzucić kompletnie nic nawet przy porażce 0:4.

Jeśli więc kariera Portugalczyka w drużynie narodowej dalej będzie nabierała tak mizernego tempa, to tym razem cały kraj - a nie sam piłkarz - może mieć na sumieniu swoje złote dziecko.

Komentarze (0)