Holendrzy byli kiedyś przyzwyczajeni do tego, że ich drużynę zawsze wymieniało się w gronie różnych kandydatów do podium w dużych imprezach, albo przynajmniej jako niezwykle groźnych rywali. Ale ostatnie dwie wielkie imprezy obejrzeli w telewizji. Dlatego dobry mecz z Niemcami, choć pewnie nie oznacza jeszcze końca kryzysu, jest promieniem słońca.
Mecz grupy 1 Ligi Narodów UEFA Holendrzy zaczęli na stadionie im. Johana Cruyffa dość bojaźliwie, ale z czasem zyskali pewność siebie i zaczęli pokazywać dużą jakość w ofensywie. Zresztą już niedawny wyjazdowy mecz Ajaksu Amsterdamu z Bayernem Monachium był pewnym sygnałem, że piłka holenderska powoli się odradza.
Młodzi Holendrzy - 19-letni Matthijs de Ligt i 21-letni Frenkie De Jong - mają być symbolem tych zmian. Pierwszy świetnie gra w obronie, drugi widzi więcej niż ktokolwiek na boisku i kadra ma z tego sporo pożytku. Trzeba jednak oddać Niemcom, że to oni zaczęli lepiej. W 19. minucie Thomas Mueller miał doskonałą okazję, ale jego strzał z bliska obronił Jasper Cillessen.
Kiedyś mecze Holendrów i Niemców miały coś ze "świętej wojny". Najpierw całe pokolenie Holendrów wychowało się z "ranami" wojennymi, potem było pokolenie Van Bastena, Gullita i Rijkaarda, który opluł Rudiego Voellera podczas mundialu. Jednakże dziś to zupełnie nowi piłkarze, nieskażeni starymi zaszłościami. Zresztą obie drużyny mają zbyt wiele problemów, by zajmować się podtekstami.
W 1988 roku 10 milionów Holendrów wyszło na ulice, by świętować pokonanie Niemców w półfinale mistrzostw Europy. Takie to były czasy. Natomiast dziś Holendrzy muszą walczyć o odzyskanie sympatii fanów. Na pewno od dziś będzie im o to łatwiej. Z kolei Niemcy mieli być kandydatem do złota w Rosji a nie wyszli z grupy. Mimo, że oddali najwięcej strzałów w fazie grupowej.
Po 45 minutach do szatni z jedną bramką przewagi schodzili Holendrzy. Trafił z bliska Virgil van Dijk. W pierwszej połowie oba zespoły były nieco ospałe. Zwłaszcza Niemcy, którzy grali podobnie jak na mundialu - mało dynamicznie, jednostajnie. Kibice drużyny Joachima Loewa wciąż czekają na przebudzenie mocy. Mieli swoje okazje, jak choćby Werner, który zmarnował sytuację sam na sam, Mueller, który trafił w boczną siatkę czy Uth, który strzelał głową. I w końcu Leroy Sane, który trafił tuż obok słupka. Ale generalnie Niemcy rozczarowują. Holendrzy mieli tych szans więcej. Dwukrotnie bliski pokonania Neuera był Memphis Depay. W końcu mu się udało. Pod koniec spotkania z kontrataku strzelił swoją bramkę. A na końcu Niemców dobił Georginio Wijnaldum, który dodatkowo świetnym zwodem ośmieszył słabego ostatnio Jerome'a Boatenga.
Trzeba zaznaczyć, że wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania, co zresztą pokazuje prosta statystyka. Niemcy mieli choćby więcej strzałów (13:11), choć mniej strzałów celnych (4:5). Dominowali jeśli chodzi o posiadanie (58:42), mieli więcej rzutów rożnych (12:4). Niemcy mogli też dostać dwa rzuty karne, ale tureckiemu sędziemu zabrakło odwagi.
Warto zauważyć, że zadecydowały indywidualne błędy niemieckich zawodników w obronie, które były skandaliczne. Na pewno piłkarze nie pomagają selekcjonerowi, którego głowy wciąż domaga się część niemieckich kibiców.
Widać, że holenderski zespół ma możliwości, by zakończyć czteroletni okres klęsk. Dla zespołu Ronalda Koemana ta wygrana - pierwsza tak wysoka w historii starć z Niemcami - ma szansę stać się punktem wyjścia do budowania nowej drużyny.
Holandia - Niemicy 3:0 (1:0)
1:0 - Van Dijk 30'
2:0 - Depay 87'
3:0 - Wijnaldum 90'
Składy:
Holandia: Cillessen - Dumfries, de Ligt,van Dijk, Blind - de Roon, F. de Jong (77' Ake), Wijnaldum - Bergwijn (68' Groeneweld), Depay, Babel (68' Promes).
Niemcy: Neuer - Ginter, Boateng, Hummels, Hector - Kimmich, Can (57' Draxler), Kroos - Mueller (57' Sane), Werner - Uth.
Sędziował: Cakir (Turcja).
Widzów: 52000.
ZOBACZ WIDEO Brzeczek zabrał głos ws. współpracy Piątka z Lewandowskim
Niemcy mają problem, nie tylko z grą ale i z sposobem myślenia bo jak czytam ich wypowiedzi po takim meczu (twitter T.Urbana) Czytaj całość