Dariusz Dziekanowski ruszył z piłką między trzech rywali. Minął ich, spojrzał w kierunku bramki i huknął jak z armaty. Franco Tancredi nie miał szans, futbolówka wylądowała pod poprzeczką. To był jedyny gol meczu rozegranego 16 listopada 1985 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Towarzyskiego, choć historycznego. To wtedy bowiem po raz pierwszy pokonaliśmy u siebie zespół aktualnego mistrza świata.
- Jeśli chcemy wygrać, musimy ich zabiegać - zauważył Zbigniew Boniek na przedmeczowej odprawie. On grał w Serie A, więc Włochów znał na wylot. Szczególnie tych, z którymi występował w Juventusie i Romie.
Niby był to pojedynek bez stawki, ale Polakom mocno zależało by zwyciężyć. Naprzeciwko nich stanęli bowiem aktualni mistrzowie świata w składzie z m. in. Gaetano Scireą, Franco Baresim czy Alessandro Altobellim, którzy kilka miesięcy wcześniej w Pescarze pokonali nas 2:0. Do tego było to jubileuszowe, pięćdziesiąte spotkanie Antoniego Piechniczka w roli selekcjonera, więc nie wypadało go nie uczcić. Tym bardziej, że na trybunach zjawiło się ponad 20 tysięcy osób, którym nie straszna była pogoda i padający tuż przed meczem śnieg.
Warunki nie przeszkadzały także piłkarzom. Polacy zaczęli bardzo dobrze. Ruszyli na Włochów bez żadnego respektu. Byli od nich żwawsi, szybsi. Grali pewnie. I już w 6. minucie wyszli na prowadzenie. Fantastycznego gola strzelił Dziekanowski, który był tego dnia najlepszym graczem z pola w naszej ekipie. Biegał między przeciwnikami, kręcąc nimi jak chciał. - Gdy schodziliśmy na przerwę, usłyszałem że Antonio Cabrini kazał mi powiedzieć, żebym się uspokoił, bo w końcu nie wytrzyma - wspomina były zawodnik Legii.
Naszym piłkarzom starczyło jednak sił na zaledwie 45 minut. Druga połowa była dla nich w dużej mierze walką o przetrwanie. Gracze z Półwyspu Apenińskiego co chwilę ostrzeliwali bramkę Józefa Młynarczyka, który na szczęście bronił praktycznie wszystko. Na naszego golkipera nie znalazł sposobu nawet debiutujący wtedy Gianluca Vialli. A kiedy jednej piłki nie udało mu się dosięgnąć, wyręczył go Andrzej Buncol stojący na linii bramkowej. Dzięki temu Biało-Czerwoni mogli świętować historyczne zwycięstwo.
Polska - Włochy 1:0 (1:0)
1:0 - Dariusz Dziekanowski 6'
Składy:
Polska: Józef Młynarczyk - Krzysztof Pawlak (29' Kazimierz Przybyś), Roman Wójcicki, Władysław Żmuda, Marek Ostrowski - Dariusz Dziekanowski, Andrzej Buncol, Waldemar Matysik, Ryszard Komornicki - Zbigniew Boniek, Włodzimierz Smolarek (86' Ryszard Tarasiewicz)
Włochy: Franco Tancredi (46' Giovanni Galli) - Giuseppe Bergomi, Gaetano Scirea (46' Roberto Tricella), Fulvio Collovati, Antonio Cabrini - Daniele Massaro, Antonio Di Gennaro, Franco Baresi, Salvatore Bagni - Aldo Serena, Alessandro Altobelli (78' Gianluca Vialli)
Sędzia: Bogdan Doczew (Bułgaria)
***
Co ciekawe, to nie było jedyne starcie obu zespołów w Chorzowie. W kwietniu 1997 roku Polska podejmowała bowiem Italię w ramach walki o punkty eliminacji mistrzostw świata we Francji. Skończyło się bez bramek.
Spotkanie grupowe Ligi Narodów UEFA zaplanowano na niedzielę, 14 października godz. 20:45.
ZOBACZ WIDEO Szczęsny o Piątku i meczu z Włochami