17 zdobytych bramek w 29 meczach - dorobek strzelecki gliwiczan nie powala na kolana. Piłkarze Piasta zdobywają średnio 0,58 gola na mecz. Każdy inny zespół ekstraklasy częściej kierował piłkę do siatki rywala, ale aż sześć ekip zajmuje w tabeli miejsce niższe od beniaminka z Gliwic. Niebiesko-czerwoni, mimo tak słabej skuteczności, na kolejkę przed końcem sezonu zapewnili sobie utrzymanie w ekstraklasie. To prawdziwy fenomen.
W żadnej innej lidze europejskiej taka liczba zdobytych goli nie gwarantuje miejsca nad strefą spadkową. Mało tego, na Starym Kontynencie ze świecą szukać drużyny, która tak rzadko trafiałaby do siatki rywala. Tylko bułgarski Spartak Varna do tej pory strzelił zaledwie 17 bramek, ale... ma na swoim koncie o jedno spotkanie rozegrane mniej od Piasta. W jego przypadku taki dorobek pozwala na zajęcie 15. miejsca w tabeli, na... szesnaście możliwych. Tymczasem gliwiczanie plasują się na 10. pozycji i widmo degradacji w żadnym wypadku nie spogląda im w oczy. Dla porównania w 16-zespołowej lidze czeskiej dziesiąte Brno w 29 spotkaniach zdobyło 31 bramek, a w lidze bułgarskiej piłkarze dziesiątego Pirin w 28 konfrontacjach 33 razy zmuszali do kapitulacji bramkarza rywala.
Na czym polega fenomen Piasta? Podopieczni Dariusza Fornalaka w ataku może nie grzeszą skutecznością, nie stwarzają wielu sytuacji strzeleckich, ale za to mogą pochwalić się niezwykle solidną defensywą. Gliwiczanie do tej pory stracili zaledwie 24 bramki. Tylko cztery czołowe zespoły ekstraklasy: Wisła Kraków, Lech Poznań, Legia Warszawa i Polonia Warszawa są pod tym względem lepsze. Znakomicie spisuje się kwartet defensorów beniaminka: Jarosław Kaszowski - Mateusz Kowalski - Kamil Glik - Maciej Michniewicz, a wcześniej równie dobrze radził sobie Adam Banaś, który zimą zamienił Piasta na Górnik Zabrze. Świetną robotę między słupkami wykonuje Grzegorz Kasprzik, który wyrósł na czołowego bramkarza naszej ligi. Sami obrońcy zasług za tak dobrą grę w tyłach nie przypisują tylko sobie. - Nie bronimy tylko my, ale cały zespół. Gra defensywna zaczyna się już od napastników. To oni są naszymi pierwszymi obrońcami - podkreśla Kowalski.
Kiedy Piast w tym sezonie ekstraklasy wygrywał mecz, zazwyczaj zachowywał czyste konto. Gliwiczanie dziewięciokrotnie sięgali po pełną pulę i w większości przypadków do pełni szczęścia wystarczała im... jedna zdobyta bramka. Tylko w trzech spotkaniach niebiesko-czerwoni dwukrotnie zmuszali do kapitulacji golkipera rywala (w pojedynkach z Cracovią, ŁKS i Odrą), z tym, że w starciu z łodzianami wygrali 2:1. - Jeśli z tyłu zagramy na zero, zawsze coś można stworzyć i strzelić - wyjaśnia Kamil Glik. Takie założenie sprawdziło się w ośmiu przypadkach. Czterokrotnie mecz gliwickiego zespołu kończył się bezbramkowym remisem.
Piast za każdym razem, gdy jako pierwszy trafiał do siatki rywala (9 meczów), nie przegrywał spotkania. Mało tego, tylko raz gliwiczanie w takiej sytuacji dzielili się punktami z przeciwnikiem, a miało to miejsce w konfrontacji z Wisłą Kraków. W pozostałych ośmiu starciach regularnie zgarniali pełną pulę.
Piłkarze beniaminka z Gliwic w bieżącym sezonie ekstraklasy udowodnili, że kluczem do sukcesu w piłce nożnej niekoniecznie musi być skuteczna gra z przodu. Równie dobrze może nim być solidna defensywa. Piast najpewniej zakończy ten sezon z najgorszym atakiem w lidze, bo do drugiego w tej klasyfikacji Górnika Zabrze na kolejkę przed końcem rozgrywek traci trzy bramki. Cóż jednak z tego, skoro 17 strzelonych goli pozwoliło mu pozostać w szeregach najlepszych, a np. Lechii Gdańsk nie wystarcza 28.