Siódma minuta spotkania. Sergio Postigo dosyć odważnie sprzed własnego pola karnego podał do uciekającego Jose Luisa Moralesa. Kapitan Levante znakomicie wyprzedził Raphaela Varane'a, który stracił orientację jak dziecko we mgle. W tej sytuacji Moralesowi został do minięcia tylko Thibaut Courtois. Bramkarz Realu nie był problemem dla 31-latka i trafił do pustej bramki.
Królewscy byli w szoku. Najbardziej otępiały wciąż był Varane. Kilka minut później Francuz zagrał ręką we własnym polu karnym i podarował rywalom kolejną wyborną okazję. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Roger Marti i bez dłuższej celebracji uderzył w okolice słupka. Courtois znowu musiał wyciągnąć piłkę z siatki.
Ale kilka minut później gospodarze niesłusznie mogli myśleć o comebacku. Dużo zamieszania w polu karnym Levante swoim dośrodkowaniem z rzutu rożnego narobił Isco. W tym popłochu orientację stracił Oier i Los Blancos strzelili gola kontaktowego. Julen Lopetegui nieco odetchnął, ale co z tego, skoro sędzia przyłapał Marco Asensio na spalonym. Trener Realu się wściekł. I to nie dziwi. Już przed pierwszym gwizdkiem hiszpańskie media huczały, że starcie z Levante będzie decydujące w kontekście dalszej pracy Hiszpana na Santiago Bernabeu.
Gospodarze mieli kilka impulsów, najwięcej za sprawą stałych fragmentów gry. Bramka Levante jednak tego dnia była zaczarowana. Głównie za sprawą fantastycznego Oiera, który łapał kolejne strzały rywali oddawane z bardzo bliskiej odległości. A próbowało wielu. Poprzeczkę obił Mariano Diaz, potem z woleja nie trafił Lucas Vazquez, a w drugiej połowie z rzutu wolnego nie udało się Garethowi Bale'owi.
Chwilę po próbie Walijczyka udało się dopiero Marcelo. Brazylijczyk był jednym z niewielu zawodników Realu, którzy robili wszystko, by odwrócić losy meczu. Nie pierwszy raz wziął sprawy w swoje ręce i pomagał konstruować ataki. W 72. minucie ustawił się w środku pola karnego i wykorzystał podanie Karima Benzemy. Brazylijczyk bez zastanowienia uderzył gorszą, prawą nogą, ale na tyle mocno, że rewelacyjny w tym meczu Oier jedynie bezradnie uniósł rękę.
Sił, umiejętności i szczęścia starczyło Królewskim tylko na strzelenie gola kontaktowego. Minuty przed końcem regulaminowego czasu gry do siatki trafił jeszcze Mariano Diaz. Snajper jednak nieodpowiednio wyszedł do podania i dał się złapać na spalonym. Kolejny raz Lopetegui musiał powstrzymać swoją niepohamowaną radość.
Królewscy wciąż nie przełamali się w lidze. To druga z rzędu porażka ekipy Lopeteguiego w lidze. W sumie w Primera Division Real Madryt nie może wygrać od czterech spotkań. Hiszpański szkoleniowiec wystawia na trudną próbę cierpliwość Fiorentino Pereza.
Real Madryt - Levante UD 1:2 (0:2)
0:1 - Jose Luis Morales 7'
0:2 - Roger Marti (rzut karny) 13'
1:2 - Marcelo 72'
Real: Thibaut Courtois - Alvaro Odriozola (46' Gareth Bale), Raphael Varane, Sergio Ramos, Marcelo - Luka Modrić, Casemiro, Isco (60' Dani Ceballos) - Lucas Vazquez, Mariano Diaz, Marco Asensio (60' Karim Benzema).
Levante: Oier Olazabal - Erick Cabaco, Sergio Postigo (76' Chema), Rober Pier - Jason, Ruben Rochina (67' Cheick Doukoure), Enis Bardhi, Jose Campana, Tono - Jose Luis Morales, Roger Marti (79' Emmanuel Boateng).
Żółte kartki: Cabaco i Jason (Levante) oraz Marcelo (Real).
Sędzia:
Guillermo Cuadra Fernandez.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o taktyce kadry: Jest system, który bardziej nam odpowiada. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę