Absurd prawie jak na filmie

Nie tak dawno temu na jednym z serwisów internetowych opublikowano film z meczu jednej z niższych lig. W spotkaniu Kormorana Garda Purda - Fortuna Gągławki piłkarze gospodarzy zdobyli gola i po chwili "kołyską" w stylu gwiazd reprezentacji Brazylii z 1994 roku, czyli Bebeto i Romario uhonorowali narodziny dziecka jednego z kolegów zespołu. Problem w tym, że wszystkie te "obrzędy" miały miejsce na własnej połowie i sędzia zgodnie z przepisami wznowił grę, by po chwili zaliczyć gola drużynie Fortuny, która kilkanaście sekund wcześniej bramkę straciła.

Do niecodziennego zdarzenia doszło również podczas meczu Ruchu Chorzów z ŁKS Łódź. W 77 minucie Niebiescy za sprawą Tomasza Brzyskiego zdobyli drugiego gola w spotkaniu. Kilku chorzowian zostało na własnej połowie. Jednak większość piłkarzy Niebieskich cieszyła się ze zdobycia bramki na połowie ŁKS. Sędzia Jacek Walczyński nie zauważył tego i... wznowił grę. Zawodnicy Ruchu, gdy zobaczyli, że mecz się znowu toczy, sprintem zaczęli wracać na własną połowę. Po chwili arbiter zorientował się jednak, że gra została wznowiona niezgodnie z regulaminem i nakazał powtórne rozpoczęcie gry od środka. Tym razem już zgodnie z przepisami. Zdarzenie przypomniało kibicom obecnym na trybunach wspomniany wcześniej jeden z filmów uwieczniony podczas pojedynku jednej z niższych lig, który krążył po sieci kilka tygodni temu.

Kilku sympatyków Niebieskich przypomniało sobie z kolei sytuację z lat dziewięćdziesiątych, gdy w spotkaniu Ruchu z Lechem przy Cichej, opatrywany w bramce Kolejorza był jego golkiper Kazimierz Sidorczuk. Niebiescy lekceważąc problemy bramkarza gości wykonali rzut rożny. Wtedy również sędzia w porę zatrzymał grę.

Komentarze (0)