Zwieńczeniem reprezentacyjnej kariery Wayne'a Rooneya będzie czwartkowy mecz towarzyski z USA. Selekcjoner Gareth Southgate powołał 33-latka specjalnie na to spotkanie, by mógł oficjalnie pożegnać się z kolegami z drużyny i kibicami. Rooney po raz 120. założy koszulkę reprezentacji Anglii, w której grał od 2003 roku.
Taka forma podziękowania zasłużonemu napastnikowi nie wszystkim się spodobała. Przeciwnikiem pożegnalnych meczów jest m.in. Peter Shilton, angielski rekordzista pod względem występów w kadrze Lwów Albionu. - To zła decyzja, przez którą miejsce w składzie straci któryś z młodych graczy. Absolutnie się nie zgadzam. Występ w reprezentacji powinien być największym honorem i nagrodą - mówił były bramkarz w rozmowie z "Daily Mirror".
Odmiennego zdania jest Lukas Podolski. - Jestem z ciebie bardzo zadowolony i mam nadzieję, że spodoba ci się ta noc, ponieważ będzie wyjątkowa - przekazał Rooneyowi na łamach "The Sun". - Ludzie przyznają, że pożegnalne spotkania nie są tradycją. Może dziesięć czy 20 lat temu była inna mentalność. Dlaczego ludzie w ogóle mówią, że Rooney na to nie zasługuje? Nie rozumiem, może są po prostu zazdrośni i to jest prawdziwy powód - tłumaczył Podolski, który obecnie gra w japońskim Vissel Kobe.
Reprezentant Niemiec urodzony w Gliwicach żegnał się z kadrą ponad rok temu, akurat podczas rywalizacji z Anglikami. W swoim ostatnim meczu napastnik zagrał z opaską kapitana, a przed meczem wygłosił przemówienie. Podolski występ ukoronował bramką na wagę zwycięstwa. - Strzeliłem i dzięki temu pokonaliśmy Anglię! - wspominał 33-latek. - Na stadionie było 65 tysięcy ludzi, to była wspaniała noc.
Wtedy Podolski był w podobnej sytuacji, co teraz Rooney - wrócił do kadry na ostatni mecz po dłuższej przerwie. W przypadku Niemca to było dziewięć miesięcy, a u Anglika aż dwa lata. - Wayne zawsze dawał z siebie wszystko, by Anglia była dumna. Wprawdzie nie zdobył mistrzostwa świata, ale próbował i został najlepszym strzelcem w historii swojego kraju (53 gole) - dodał Podolski.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Nie wyobrażam sobie, że meczu z Czechami nie zagramy pod nasze dyktando