Carlos Tevez wściekły: Wymiotowałem, dwóch zawodników było w szpitalu, ale zmuszano nas do grania!

PAP/EPA / MATIAS NAPOLI / Na zdjęciu: Carlos Tevez (z prawej)
PAP/EPA / MATIAS NAPOLI / Na zdjęciu: Carlos Tevez (z prawej)

Finał Copa Libertadores został przełożony, bo piłkarze Boca Juniors zostali zaatakowani przed meczem. Choć CONMEBOL naciskał zawodników, by ci wyszli na boisko, nie byli oni w stanie grać. To zbulwersowało Carlosa Teveza.

Pseudokibice River Plate zaatakowali autobus piłkarzy Boca Juniors, obrzucili go kamieniami oraz puszkami z piwem. Rozbite szkło raniło zawodników, cząstki szkła znalazły się na przykład w oku Pablo Pereza. Co gorsza, piłkarze nawdychali się gazu pieprzowego, który został rozpylony przez policję.

W tej sytuacji goście nie byli w stanie wyjść na boisko, ale CONMEBOL (południowoamerykańska konfederacja piłki nożnej) i FIFA nalegały na to, żeby do spotkania jednak doszło, a wszystko przez posiadaczy praw telewizyjnych. Gianni Infantino groził nawet zawieszeniem Boca Juniors.

- To, co robi CONMEBOL, to wstyd. Jeżeli ktoś chce przeciwko mnie podjąć jakieś działania, to niech to robi, akceptuję to - mówił wściekły Carlos Tevez. - Wymiotowałem, inni też, wszyscy kichali, a dwóch piłkarzy trafiło do szpitala, a mimo to zmuszano nas do grania - dodał.

Piłkarz Boca Juniors uważa, że gdyby do podobnych scen doszło podczas domowej gry Boca, to trofeum zostałoby przyznane River Plate. - Oczywiście gdybyśmy wyszli na boisko, to mieliby trofeum na wyciągnięcie ręki. Jeżeli nasi kibice zrobiliby coś takiego, to rywal by dostał puchar - zapewnił Tevez.

Pablo Perez potwierdził, że ucierpiał podczas ataku pseudokibiców. - Lekarze mi powiedzieli, że wyciągnęli mi kilka odłamków szkła z oka. Mam je podrażnione - wyjaśnił.

Kapitan Boca Juniors jest rozczarowany tym, co się wydarzyło. - Jest mi przykro. Miało być święto, a wyglądało to bardziej jak wojna - zakończył.

ZOBACZ WIDEO Roberto Carlos w Warszawie w nowej roli. Sędziował zawody we freestyle'u

Komentarze (0)