Real Madryt. LaLiga wrogiem numer jeden

- Gdy brakuje dobrego nastawienia, wszystko jest trudniejsze - mówi bez ogródek Sergio Ramos. Od dwóch lat liga hiszpańska stała się największym przekleństwem Królewskich. Sytuacja jest kuriozalna.

Jakub Artych
Jakub Artych
piłkarze Realu Madryt Getty Images / Epsilon / Na zdjęciu: piłkarze Realu Madryt
Real Madryt od dłuższego czasu zdecydowanie lepiej czuje się na salonach. W Lidze Mistrzów zdominował rozgrywki od wielu lat, wygrywając je 3 razy w ostatnich 4 latach. Łącznie triumfował aż 13 razy. Królewscy są również rekordzistą pod względem tytułów w lidze hiszpańskiej (33), jednak gdy spojrzymy tylko na XXI wiek, czar zdecydowanie pryśnie. To jest zaledwie sześć tytułów w ciągu 18 lat. Zdecydowanie za mało.

Spasione koty

Jak zmotywować wielkie gwiazdy, które w ostatnich kilkunastu miesiącach zdobyły wszystkie najważniejsze trofea? Nierealne. W Lidze Mistrzów, przy świetle jupiterów oraz hymnie Champions League, zadanie jest śmiesznie łatwe. W sobotnie południe w SD Eibar jest ono zdecydowanie trudniejsze.

W ostatniej kolejce piłkarze Los Blancos zostali ośmieszeni przez Eibar (0:3), którego największym sukcesem jest 10 miejsce w Primera Division. Real doznał piątej porażki w trzynastym meczu w lidze. Jego procent zwycięstw wynosi... 55. Nad beznadziejną sytuacją Królewskich pochylił się dziennik "Marca". Wyliczył, iż gdyby wziąć pod lupę ostatnich 50 kolejek, drużyna traciłaby do Barcelony 21 punktów. Statystyka jest druzgocąca.

ZOBACZ WIDEO Pewna wygrana Interu. Salamon na ławce Frosinone [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

"Stadion Ipurua to nie Camp Nou, ale Real Madryt został zmasakrowany w ten sam sposób. Bez żadnej reakcji, pokazując oznaki niemocy, które pozwalają przypuszczać, że spora część tych "złych" rzeczy dalej znajduje się w drużynie" - pisze znany dziennikarz w Hiszpanii Felix Diaz.

Obecny sezon nie jest wyjątkiem. Rok temu zespół nie wygrał łącznie 16 z 38 meczów w lidze. Drużyna z walki o mistrzostwo odpadła jeszcze w pierwszej rundzie, a gdyby Zinedine Zidane nazywał się Julen Lopetegui, zostałby zwolniony jeszcze wcześniej. Prezydent Florentino Perez bał się jednak ruszyć legendę klubu, która kilka miesięcy później odpłaciła mu się za zaufanie.

W poszukiwaniu lidera

Rozbierając na czynniki pierwsze słabą formę Realu Madryt, można postawić kilka diagnoz. Oprócz głodu zwycięstw, pacjent cierpi głównie na brak zdecydowanego lidera. Człowieka, który w trudnym momencie krzyknie i poderwie drużynę do walki. Weźmie odpowiedzialność na swoje barki i indywidualną akcją przechyli szalę zwycięstwa na stronę Realu. Brakuje Cristiano Ronaldo.

"Na murawie zawodnicy milczeli. Nie było żadnych gestów, żadnych krzyków. Nie było niczego, co mogłoby być iskierką nadziei i punktem zaczepienia do odwrócenia niekorzystnej sytuacji. Przyszedł drugi gol. Przeszedł trzeci gol. Spuszczone barki i głowy wpatrzone w murawę" - dodaje o meczu z Eibar Felix Diaz.

- Gdy brakuje dobrego nastawienia, wszystko jest trudniejsze - mówi Sergio Ramos, który stara się tłumaczyć kolegów oraz... siebie. To właśnie defensywa jest koszmarem Los Blancos. Real stracił już 19 bramek w 13 meczach! To wręcz nieprawdopodobne, iż najlepsi obrońcy na świecie są ogrywani z dziecinną łatwością. Jest to najgorszy wynik drużyny od sezonu 2008/09. Trener Bernd Schuster został wówczas zwolniony w połowie rozgrywek.

- Musimy zmniejszyć tę liczbę i zwiększyć zdobywanie bramek, jak robiliśmy w ostatnich meczach. To praca każdego trenera, by rywale strzelali niewiele, a ty, żebyś strzelał wiele - podkreśla stanowczo Santiago Solari.

Gdzie jest Bale?

Szkoleniowiec Królewskich oczekuje zdecydowanie lepszej skuteczności od napastników. Na cenzurowanym jest jednak Gareth Bale, który kredyt zaufania wyczerpał już kilkukrotnie. Walijczyk strzelił tylko 5 goli w 16 oficjalnych spotkaniach (bramka średnio co 253 minuty). Hiszpańskie media są również zaniepokojone nastawieniem Bale'a, który stracił radość z gry. Lekceważąco podchodzi do swoich obowiązków i stwarza wrażenie piłkarza, któremu wszystko jest obojętne.

Kto jest winnym kryzysu w Realu Madryt? Były piłkarz Królewskich Jerzy Dudek, w swoim felietonie w "Przeglądzie Sportowym" dał jasno do zrozumienia, że nie leży ona po stronie trenerów.

- Mam wrażenie, że Florentino Perez przespał moment na inwestycje. Przegapił właściwy czas na odświeżenie kadry, która bardzo tego potrzebuje. Postawiono na młodzież, jednak potrzeba jeszcze naprawdę wiele czasu, by młodzi zawodnicy okrzepli, nabrali doświadczenia. Powiedzmy sobie wprost. Dzisiejsza kadra Królewskich jest najsłabsza od lat - przyznał.

Transfery albo "smierć"

Inwestycje muszą nadejść lada moment. W przeciwnym razie drużynę czeka wiele chudych lat. Priorytetem jest napastnik. Perez musi sięgnąć głębiej do kieszeni, aby przekonać PSG do transferu Neymara, Bayern Monachium do pozyskania Roberta Lewandowskiego lub Chelsea do przejścia Edena Hazarda. Bez klasowego napastnika, Real nie ma prawa liczyć na sukcesy w Europie oraz krajowym podwórku.

Warto przytoczyć przykład Barcelony, w 2016 roku przeszła identyczną drogę jak Los Blancos. Klub kupił wówczas 4-5 młodych piłkarzy, którzy mieli w przyszłości zastąpić Andresa Iniestę czy Gerarda Pique. Nic z tego. Z całego zaciągu sprawdził się tylko Samuel Umtiti, a reszta graczy była bezużyteczna. FC Barcelona znacząco zmieniła taktykę rok później, wydając na transfery ponad 300 mln euro, kupując między innymi Philippe'a Coutinho. To jest droga, którą powinien podążyć teraz zespół z Madrytu.

Sezon wcześniej Real wygrał Ligę Mistrzów, grając również fatalnie w Primera Division. Bez Cristiano Ronaldo to jednak wykluczone.

Czy Real Madryt potrzebuje rewolucji kadrowej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×