Paul Breitner się doigrał. Uli Hoeness wyrzucił go z trybuny VIP

Getty Images / Nadine Rupp / Na zdjęciu: Paul Breitner
Getty Images / Nadine Rupp / Na zdjęciu: Paul Breitner

Niegdyś wielcy piłkarze, potem przyjaciele, teraz stali się wrogami. Szef Bayernu wściekły na krytykę klubu. - Nie chcę go już tu widzieć - ostro oświadcza Breitner. Poszło też o Lewandowskiego.

1970 rok. Do dorosłej drużyny Bayernu Monachium dołączają 18-letni Uli Hoeness i rok starszy Paul Breitner. Pierwszy nie sprawia problemów. Wręcz przeciwnie. U niego wszystko było zaplanowane od A do Z. A wyczucie do interesu może i przerastało talent piłkarski. Konserwatysta. Na przeciwnym biegunie Breitner. Fryzura afro, bujna broda oraz inspiracje Mao Zedongiem i Che Guevarą. Obaj jak wyjęci z dwóch odmiennych bajek. Ale mimo to zostali przyjaciółmi.

Zaraz po wzmocnieniu Bawarczyków zamieszkali nawet w jednym mieszkaniu. Tam obiektyw aparatu uchwycił wymowną sytuację. Breitner w fartuchu gotuje jajka na śniadanie, jedno z nich wyciąga z gotującej się wody. Obok niego uśmiechnięty Hoeness. - Są więcej niż przyjaciółmi, byli braćmi krwi - pisał "Osnabruecker Zeitung". W niedługim czasie Breitner-lewicowiec dostaje powołanie do Bundeswehry. Piłkarz nie reaguje na wezwania, w końcu wojsko samo przychodzi po niego. Hoeness ukrywa kolegę w piwnicy, a przed mundurowymi udaje nieświadomego. - Paula tutaj nie ma - powtarza w zaparte, aż żołnierze w końcu w to uwierzyli. W końcu Uli to ten z głową na karku.

Dwa lata później zagrali na mistrzostwach Europy w Belgii. "Die Mannschaft" sięgnęła po puchar z Breitnerem i Hoenessem w składzie. Zespół z tamtego turnieju stał się legendą. Dziś mówi się, że ta jedenastka była najlepsza w całej historii Niemiec. Prasa zagraniczna pisała o niej w samych superlatywach. Dziennikarze rozpływali się nad jej elegancją, pomysłowością, geniuszem czy wyobraźnią. Potwierdzeniem tego był finał ze ZSRR, w którym piłkarze Helmuta Schoena położyli sowietów na łopatki i zasłużenie wygrali 3:0. Niemcy potwierdzili swoją dobrą formę dwa lata później, na mundialu u siebie. W meczu o złoto z Holendrami to właśnie Breitner wyrównał wynik meczu, a potem gola na wagę zwycięstwa strzelił legendarny Gerd Mueller.

Przerwa w transmisji

Październik 2018. Hoeness jest prezesem Bayernu. Drużyna pod wodzą Niko Kovaca jest w kryzysie, nie wygrała czterech kolejnych spotkań (dwa z nich przegrała). Obrońcy tytułu zajmują dopiero szóste miejsce w Bundeslidze. Gazety słusznie krytykują Bawarczyków. Przy okazji obrywa się i całej reprezentacji Niemiec, która nie potrafiła podnieść się z mundialowego kryzysu. Szef Bayernu zwołuje konferencję, na której zarzuca mediom "łamanie praw człowieka", bo tak nazwał publikacje prasy.

I tu jego dawny przyjaciel, Paul Breitner miał inne zdanie. - Przez 48 lat jestem związany z tą drużyną całym sercem i nigdy nie sądziłem, że mój klub zaprezentuje się publicznie tak słaby i nagi. Jeśli chodzi o decyzje Hoenessa, nie rozumiem zbyt wiele z tego, co się tam wydarzyło - mówił na temat słynnej konferencji.

Pod koniec listopada Hoeness zareagował. Bez sentymentów. Wyrzucił Breitnera z loży VIP na stadionie Bayernu, która mu dotąd przysługiwała. Były piłkarz dowiedział się o tym przez telefon od członka zarządu, Jana-Christiana Dreesena. - Spodziewałem się czegoś takiego, a teraz nie chcę ich widzieć - przyznał Breitner w rozmowie z "Bildem". - Paul Breitner i Uli Hoeness, najdłuższy związek futbolu niemieckiego po raz kolejny ma przerwę w transmisji - komentuje w "Osnabruecker Zeitung".

Cięty język

A to nie był pierwszy uszczypliwy komentarz Breitnera w stronę klubu. W maju zasłynął ostrym komentarzem na temat Roberta Lewandowskiego. Byłego obrońcę wytrącił z równowagi fakt, że Polak nie podał ręki ówczesnemu trenerowi, Juppowi Heynckesowi. - Lewandowskiemu coraz trudniej jest uzyskać wsparcie zespołu. Piłkarze zastanawiają się czy to jest facet, który nadal chce tu zostać. On nie nauczył się, czym jest szacunek do trenera i drużyny - grzmiał Breitner. Mało tego. Niemiec zarzucił także "Lewemu" egocentryzm. - Lewandowski ma olbrzymi problem z samooceną. Napastnik, który wierzy, że jest na równi z Cristiano Ronaldo, musi to czasami pokazać. Dla niego liczy się tylko "ja, ja i ja" - dodał.

Wcześniej Breitner również mógł podrażnić Polaków. W końcu EURO 2016 to bardzo dobrze wspominany przez nas turniej. W dużej mierze dzięki sukcesowi Biało-Czerwonych, którzy odpadli dopiero w ćwierćfinale. Była gwiazda Bayernu Monachium i Realu Madryt miała wiele zastrzeżeń. - Poziom EURO 2016 jest tak niski, jak tego w 2004 roku w Portugalii. Dzieje się tak, bo UEFA podąża śladem FIFA i patrzy przede wszystkim na pieniądze. To najgorszy format mistrzostw - mówił.

Zgryźliwie można napisać, że były piłkarz był swego rodzaju prekursorem. Krytykował Mesuta Oezila, zanim to było modne. Już w 2014 roku, kiedy Niemcy zdobyli mistrzostwo świata, Breitner zarzucał pomocnikowi "spacerowanie" w meczach. - Jeśli Joachim Low jest odważny i mówi, że nie chce grać tylko dziesięcioma piłkarzami, nie wystawi Oezila w następnym meczu - przyznał przed półfinałem z Brazylią.

Skandalista

Breitner po skończeniu kariery lubił wytykać piłkarzom błędy i ich krytykować. Sam jednak także nie należał do poukładanych piłkarzy. Na boisku zawsze zwracał na siebie uwagę. Po części to zasługa charakterystycznej fryzury i bujnej brody - tak nie wyglądał wówczas żaden niemiecki piłkarz. Krótką, ale trafną charakterystykę piłkarza napisał Uli Hesse w książce "Tor": - Trudno jest sobie wyobrazić bardziej mainstreamową osobę niż Berti Vogts (piłkarz Borussii Moenchengladbach - red.), podczas gdy Paul Breitner paradował z fryzurą afro, drażniąc establishment bawił się maoistycznym stylem ubioru oraz odmawiał śpiewania hymnu narodowego.

Ludzie tłumaczyli to jego lewicowymi poglądami. W trakcie kariery piłkarz dał się złapać na obcowaniu z ideologią Mao Zedonga czy Che Guevary. Breitner miał zabierać na treningi czerwoną książeczkę - zbiór myśli chińskiego zbrodniarza. W międzyczasie wypalił, że argentyńskiemu rewolucjoniście sprzedałby konserwatywnych kierowników Bayernu. Po zawieszeniu butów na kołek przyznał się, że interesował się lewicowymi ideami, ale nigdy nie był komunistą ani maoistą.

ZOBACZ WIDEO Kolejna wpadka Bayernu! Kapitalny mecz napastnika Fortuny! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Działacze, trenerzy i piłkarze zachowywali jednak anielską cierpliwość. Wiedzieli, ile Breitner znaczy dla gry zespołu i puszczali płazem wszystkie jego wybryki. Obrona z nim na lewej stronie zyskiwała znacznie na jakości. A i kiedy było trzeba, Breitner potrafił zdobywać bramki.

Do historii tamtejszej piłki przeszła też jednak scena z 1973 roku, kiedy Breitner zdobył z Bayernem swoje drugie mistrzostwo Niemiec. Dla obrońcy było to ważne osiągnięcie, bo aż zapomniał się w celebrowaniu tytułu. Zupełnie oddał się zabawie i nie myślał o konsekwencjach. Breitner został sfotografowany, jak tańczy nago przy basenie. Bayern zareagował i skarcił piłkarza. Komentarz ukaranego: - W tym gównianym klubie nawet nie potrafią świętować.

Reakcja Hoenessa sprawiła, że o Breitnerze znowu jest głośno. Przy tym szef Bayernu pokazał, że w chwilach kryzysu reaguje gwałtownie i ostro. Tak, jak przesadzał mówiąc o łamaniu praw człowieka przez prasę, tak teraz poświęcił dawnego przyjaciela zasłużonego w historii klubu. Ale interes musi kręcić się dalej, a pieniądze wchodzić do klubowej kasy. Dużo o motywacjach Hoenessa mówił właśnie Breitner: - Gdyby nie on, nie zarobiłbym w życiu grosza poza boiskiem. Nie do wiary, jak Hoeness wpada na pomysły, co można jeszcze przekształcić w biznes.

Komentarze (0)