W ostatnim czasie Filip Mladenović mówił, że nie zagrałby w Legii Warszawa, gdy jej trenerem jest Ricardo Sa Pinto. To kwestia zaszłości z czasów Standardu Liege, skąd bezpośrednio trafił do Lechii Gdańsk. - Nie mam czasu, żeby zajmować się kłamcami i tchórzami. Bardzo szybko zapomniałem jego imię, ale jak widać on pamięta moje - powiedział trener Sa Pinto.
Lechia Gdańsk zremisowała w niedzielę bezbramkowo z Legią Warszawa. - To była bardzo wyrównana gra obu drużyn, które walczyły bardzo mocno na boisku. Oczywiście chcieliśmy grać do przodu i pokazać dobry image futbolu. To nie było jednak proste przeciwko drużynie, która czeka na nasze błędy. Lechia gra bardzo dobrze w defensywie i operuje długim podaniem. Mówiłem piłkarzom, że muszą być cały czas skoncentrowani. Nie stworzyliśmy sobie wielu okazji do strzelenia bramki, bo było bardzo mało miejsca na boisku. Rezultat jest sprawiedliwym wynikiem - ocenił trener warszawskiej drużyny.
Czy brak okazji po obu stronach nie oznaczał bojaźni? - Nie boję się niczego, gdybym się bał nie mógłbym wykonywać tego zawodu. Mój zespół jest pewny naszej pracy na sto procent. Lechia Gdańsk gra w tym sezonie bardzo dobrze, ale przed nami jeszcze wiele spotkań i wszyscy będą gubili punkty. Będziemy walczyć do końca o tytuł i zapewniam, że tak będzie - stwierdził Sa Pinto.
Z prawej strony szkoleniowiec zdecydował się na jednoczesne wpuszczenie Pawła Stolarskiego i Marko Vesovicia. - Paweł Stolarski był bardzo zmotywowany na grę z Lechią i jego zadaniem było powstrzymanie bardzo dobrze grającego w gdańskim klubie Lukasa Haraslina. Marko Vesović wraz ze Stolarskim grał też w meczu Pucharu Polski. Ponadto Dominik Nagy miał drobną kontuzję i dlatego zdecydowałem się na takie ustawienie - przekazał Ricardo Sa Pinto.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". PZPN wprowadził nakaz gry młodzieżowca. "To ruch na krótką metę"