Kibice, którzy przyszli na stadion w Gdańsku nie zobaczyli żadnego gola. - Zabrakło bramek, czyli tego, czego oczekują kibice. Dla mnie był to wartościowy mecz i punkt, bo został on osiągnięty w kontrolowany sposób. Po to trenujemy, by pokazywać taką dyscyplinę na boisku. Legia nie była łatwym przeciwnikiem. To drużyna będąca na fali, ale nie stwarzała sobie sytuacji poza kontrą. Za nami bardzo ciężki tydzień z Pucharem Polski, podróżami i przeziębieniami. Jestem pełen uznania dla tych chłopaków - powiedział Piotr Stokowiec, trener Lechii Gdańsk.
- Byłem pełen obaw, czy Kubicki, Makowski i Łukasik zagrają trzy mecze. Zrobili to, czapki z głów. Zagraliśmy bardzo wartościowy mecz i pokazaliśmy dojrzałość. Plan, który był na to spotkanie i końcówka, w której liczyłem na bramkę ze stałego fragmentu gry prawie się ziścił. Zabrakło centymetrów, ale nie mam pretensji do Artura Sobiecha, który walczył z kontuzją i w ostatnim czasie jeździł pomiędzy lekarzami i fizjoterapeutami. Pokazaliśmy w końcówce jak jesteśmy groźni. Było to widowisko trzymające w napięciu i przepraszam kibiców, którzy liczyli na happy end. Było blisko, dobrze wypromowaliśmy Lotto Ekstraklasę - dodał Stokowiec.
Mimo wszystko fani liczyli na więcej podbramkowych sytuacji. - Spodziewałem się takiego meczu po moim zespole. Oczywiście, chcemy stwarzać widowisko i zmiany pokazały, że chcieliśmy wygrać. Do tego planu zabrakło niewiele, taką mieliśmy strategię. Nie udało się. Nawet gdybyśmy strzelili bramkę, moja ocena spotkania by się nie różniła. Tak zaczyna się budować drużynę, na fajerwerki przyjdzie czas. Jesteśmy drużyną, która nie pozwala rywalowi na kreowanie sytuacji. Od tego trzeba zacząć jej budowanie - stwierdził trener.
Pozycja Lechii w tabeli rozbudziła w Gdańsku wielkie apetyty. - Poza trenerami i zespołem nikt nie ma prawa oczekiwać od nas bicia się o mistrzostwo Polski Jesteśmy drużyną, która przeszła metamorfozę i dalej się borykamy z problemami. Pokazaliśmy nową jakość i życzę każdemu zespołowi, by z Legią w ten sposób kontynuował walkę. Nie dam się wpuścić w coś takiego, że jesteśmy faworytem i musimy grać pięknie i skutecznie. Jestem trenerem starającym się rozwijać. Nasi kibice nas rozumieją i odczuwam z ich strony wsparcie. Nawet przegrywając, nie jesteśmy krytykowani, bo kibice czują zespół i są zadowoleni. Robiliśmy co mogliśmy, wpuszczając wszystkich napastników jakich mieliśmy. Proszę wybaczyć, że jeszcze nie jesteśmy mistrzami i nie gramy w grupie w Lidze Europy - podkreślił Piotr Stokowiec.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". PZPN wprowadził nakaz gry młodzieżowca. "To ruch na krótką metę"
Po 18. kolejce gdańszczanie utrzymali przewagę nad całym peletonem. Cel został osiągnięty. - Jesteśmy liderem i taka była nasza strategia, że nic tu nie musimy. Legia przyjechała odrobić straty. Chcieliśmy bardzo wygrać, ale nie musieliśmy. Jak lekko się odsłoniliśmy poszła kontra i prawie zakończyła się bramką. Gra się po to by wygrywać i by nie przegrywać. Naszym zamiarem była gra o zwycięstwo, ale najważniejsza była dyscyplina. Poszliśmy na całość w samej końcówce. Zabrakło paznokcia, by to się ziściło - podsumował szkoleniowiec.