- Dzieci z końca roku mają trudniejsze szanse dostania się do elitarnego środowiska. Oczywiście nie jest powiedziane, że jest to niezbędne do osiągnięcia sukcesu, jednak statystyki w europejskiej piłce sugerują, że od 12-13 roku trzeba być w akademiach klubów profesjonalnych lub półprofesjonalnych, żeby zostać zawodowym piłkarzem - mówi Radosław Mozyrko, menedżer akademii Legii Warszawa. Stawia hipotezę, że marnujemy około 20-30 proc. zdolnych zawodników przez efekt relatywnego wieku i różnic w wieku biologicznym na etapie 12-16 lat.
Przykład? Choćby młodzieżowe reprezentacje Polski. W kategoriach od U-17 do U-21 w 2018 roku zagrało: 61 zawodników z pierwszego kwartału, 43 z drugiego, 32 z trzeciego i zaledwie 12 z czwartego.
W akademii Legii Warszawa, jednej z największych w Polsce, 48 proc. stanowią zawodnicy z pierwszego kwartału, a tylko 9 z ostatniego. W pozostałych akademiach wygląda to podobnie.
Podczas meczów ligowych drużyn do lat 10 w barwach Legii w podstawowych składach nie wyszedł żaden zawodnik z ostatniego kwartału. U rywali było to 8 proc. podczas gdy logicznie średnio byłoby to 25 proc.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Fatalny mecz na szczycie Lotto Ekstraklasy. "Kit zamiast hitu"
Tzw. Efekt Relatywnego Wieku (RAE) nie jest zjawiskiem polskim. Kilka lat temu UEFA przeprowadziła badania na zawodnikach występujących w grupach młodzieżowych w latach 2000-09 i wyszło na to, że piłkarzy z grudnia jest prawie czterokrotnie mniej niż tych ze stycznia. Logicznie powinno mieć to przełożenie na drużyny dorosłe. Np. podczas mundialu mieliśmy 229 zawodników z pierwszego kwartału, 193 z drugiego, 179 z trzeciego i 135 z czwartego. Choć Radosław Mozyrko zaznacza, że Efekt Relatywnego Wieku (RAE) nie dotyczy seniorów. Dotyczy dzieci i młodzieży.
- Zawodnicy późno dojrzewający z ostatniego kwartału mają 10 tysięcy razy mniejsze szanse dostać się do elitarnego środowiska niż zawodnik wcześnie dojrzewający z pierwszego kwartału wg badań naukowych, które zostały zrobione przez Uniwersytet w Manchesterze - mówi. I dodaje, że nie dotyczy to tylko piłki nożnej, ale: - Wszystkich sportów, które polegają na użyciu siły fizycznej, gdzie trzeba się przepchnąć, wyskoczyć wyżej, szybciej pobiec, preferują tych z początku roku, silniejszych.
O co w tym chodzi? Zobrazuję to na przykładzie własnego dziecka. Piotrek urodził się w grudniu 2011 roku, więc faktycznie jest młodszy o rok od kolegi ze stycznia 2011 i jest rówieśnikiem innego kolegi ze stycznia, tyle że z 2012 roku. Jednak gra w rozgrywkach Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej z rocznikiem 2011. Jakie mogą być skutki dla niego i dla tysięcy innych dzieci takich jak on?
- Zawodnicy mający potencjał by rywalizować w tym najlepszym środowisku nie trafiają do niego - mówi Mozyrko. Ale tu trzeba wyraźnie podkreślić, że problem nie dotyczy tylko dzieci z końca roku. Jest wbrew pozorom również bardzo niebezpieczny dla tych z początku roku.
- Chłopcy z pierwszego kwartału, którzy jeszcze dojrzewają, mają problem, bo środowisko nie wymusza na nich określonego sposobu rywalizacji. Chłopiec mając 30 centymetrów i 40 kilogramów więcej może przyjąć piłkę 7 razy, ponieważ może sobie na to pozwolić. Nikt mu jej nie zabierze, bo nikt go nie przepchnie. Zanim konkurencja fizycznie dojdzie do jego poziomu, będzie już za późno na naukę i trudno będzie go oduczyć złych nawyków - dodaje menedżer akademii Legii Warszawa.
Mówiąc wprost, chłopiec się przebije, ale w starciu z silnymi fizycznie seniorami będzie bezbronny. Jednocześnie jego techniczni, ale mniejsi i słabsi fizycznie konkurenci zostają wyeliminowani na wczesnym etapie. Podobnie jest z dziećmi wcześniej dojrzewającymi. Jeśli rodzice będą podniecali się, że chłopak strzela regularnie bramki, a jednocześnie nie będą zwracali uwagi na wszechstronny rozwój techniczny, mogą obudzić się za późno.
- Ci wybitni z ostatniego kwartału czasem się przebijają. Ale ilu jest dobrych piłkarzy, którzy się nie przebijają? Będąc w kraju takim jak Brazylia, gdzie jest bardzo dużo chłopców grających w piłkę, być może nie należy się tym przejmować. Ale w kraju piłkarskim, gdzie mało dzieci gra regularnie w piłkę, tak jak w Polsce, każdy talent jest na wagę złota i nie możemy sobie pozwolić na to, by go stracić - zaznacza Mozyrko.
- Anglicy mają ogrom piłkarzy a też nie pozwalają sobie na utratę talentu. Belgowie od 15 lat szukają rozwiązań (RAE i zawodnicy późno dojrzewający). Dlaczego my mamy zaniedbać ten problem? - pyta retorycznie.
Co zrobić? Np. Australia wprowadziła program RAE, czyli dzieci z ostatniego kwartału mogą grać z tymi z kolejnego rocznika. Mogą ale nie muszą, bo trzeba pamiętać o tym, że badania nad RAE nie służą temu, żeby wygrywać za wszelką cenę w kategoriach dziecięcych, ale temu, by wyrównywać szanse i nie przegapić talentu. Nie chodzi też oto, by tworzyć parytety, czyli wciskać na siłę słabszego do silniejszych.
- Dla tych chłopców z końca roku środowisko jest często zbyt trudne. Wyobraź sobie sytuację, że masz chłopca, który zna język angielski na poziomie podstawowym i chcesz go na siłę wysłać do klasy zaawansowanej. To nie ma sensu. Strata czasu dla wszystkich - ilustruje Mozyrko.
W wielu krajach zmieniono sposób przydzielania zawodników do grup wiekowych, czyli nie od stycznia do grudnia ale np. od września do sierpnia. Tyle tylko, że to nie rozwiązuje problemu. Po prostu teraz inne dzieci są uprzywilejowane a inne pokrzywdzone.
W Polsce też zaczęły się już testy RAE. - My jako grupa Big 6 (sześć największych polskich akademii - red.), testujemy teraz coś takiego, że zawodnicy z ostatniego kwartału mogą grać w niższej kategorii wiekowej. Oczywiście nie chodzi tu o wygrywanie na siłę, ale o możliwość sprawdzenia zawodnika. Nie chodzi o to, że "masz iść" ale, że "możesz iść" - mówi Mozyrko.
- Robiliśmy już turnieje biologiczne. Legia Warszawa zorganizowała pierwszy festiwal wg wieku biologicznego. Nie są one po to, by wygrywać ale po to, by sobie uświadamiać na jakim etapie rozwoju jest dziecko - dodaje.
To dopiero początki badań nad RAE. Zobaczymy jak sprawa się rozwinie. Jest ona niezwykle ważna dla znacznej części rodziców.
- Zaczynamy w Big 6. Statystyki pokazują, że zawodnicy grają, ale w słabszych klubach i słabszych ligach. Hiszpańskie badania sugerują, że jest podwójny efekt relatywnego wieku w dużych akademiach. Potencjał potencjałem, ale selekcjonujesz najlepszych tu i teraz. A w kadrach młodzieżowych bardzo łatwo zobaczyć efekt relatywnego wieku - mówi Mozyrko.
Jakie jest wyjście? - Albo dać do słabszych przeciwników albo dać do młodszej kategorii wiekowej a dziś nie pozwalają na to przepisy. Nie chcę oddawać go do słabszych klubów ze słabszymi trenerami. Potrzebuję systemu, który pozwoli przez cały rok rywalizować na odpowiednim poziomie z najlepszymi zawodnikami - zaznacza.
No dobrze, ale wciąż mówimy o najlepszych, o elicie. A co dziesiątkami tysięcy innych dzieci, które "miały pecha", bo urodziły się w okresie październik - grudzień i grają w małych klubikach? Tu zwykle nikogo nie interesują jakieś badania. Po prostu ktoś jest słabszy, ktoś jest lepszy. Jesteś słabszy, grzejesz ławę, jesteś lepszy grasz. Co mogą zrobić rodzice?
- Jak masz dziecko późno dojrzewające albo z końca roku nie zniechęcaj się i nie panikuj. Wyjaśnij mu, szukaj świadomego trenera. A jak masz wcześnie dojrzewającego to nie klep go plecach, gdy strzeli 5 bramek w meczu, ale dawaj bodźce by dalej pracował - zaznacza menedżer akademii Legii Warszawa.
Ciężko jest mu to wyjaśniać i podtrzymywać jego pewność siebie. Dodatko Czytaj całość
A takich tu mało