Patrząc na grę reprezentacji Polski w meczach z Senegalem (1:2) i Kolumbią (0:3), łapałem się za głowę. Jak to w ogóle jest możliwe, że w 40-milionowym narodzie nie jesteśmy w stanie znaleźć kilku zawodników, którzy potrafią świetnie operować piłką, zrobić przewagę, przedryblować rywali. Dlaczego potrafią to niemal wszyscy, włącznie z Iranem i Maroko, a my nie. Dlaczego odbijaliśmy się od ściany? Dlaczego Bartosz Bereszyński przed meczem z Kolumbią nie mówił o naszych umiejętnościach, a o tym, że wierzymy? Wiara to czasem za mało. Wierzyć mogli Niemcy, którzy ze Szwedami mieli potężną przewagę i stworzyli w meczu kilkanaście sytuacji i w końcu im wpadło. Część mediów skrytykowała Roberta Lewandowskiego za to, że ten powiedział podczas konferencji prasowej kilka słów prawdy. Że jesteśmy słabi piłkarsko. A więc obraził kolegów, natychmiast powinien zostać rozstrzelany, blablabla. Część mediów woli żyć w swojej nieświadomości, bo przecież lepiej nie wiedzieć, udawać, że jest dobrze, mimo że jest fatalnie.
Pamiętacie mistrzostwa Europy do lat 21? Było dokładnie to samo. Nasi technicznie odstawali straszliwie, jedyne co mieliśmy do zaoferowania to prosta gra i tzw. "cechy wolicjonalne", czyli "damy z siebie wszystko". Skąd to się bierze, że polski piłkarz to piłkarz często "drewniany"?
To nie jest tekst o tym, że trzeba zastąpić Nawałkę, że trzeba zmienić ustawienie i tak dalej. To trudny temat, ale jeśli macie w rodzinie dziecko, które trenuje w klubie, przeczytajcie go. Bo może to wy jesteście problemem. Jeśli macie znajomego trenera i działacza, pokażcie im to. Bo może to oni są problemem. Każdy chce jak najlepiej, i rodzic, i trener. Ale czasem po prostu nie zdaje sobie sprawy, że jego pomoc tak naprawdę szkodzi.
Sam jestem ojcem i jeżdżę na turnieje dla 7-latków. I widzę patologię na każdym kroku. Krzyk trenera, histerię rodziców, granie "na lagę i na aferę", trenerów, którzy zrobią wszystko, by wygrać mecz. I to trenerów z poważnych klubów, gdzie trenuje po kilkaset dzieci. A potem dziwimy się, że tak gra kadra. Laga i walka. Piszę o sprawach szkoleniowych często, ale czasem zastanawiałem się, czy aby nie przesadzam z tymi ostrymi ocenami szkolenia w Polsce. Gdy zacząłem jeździć na turnieje, okazało się, że rzeczywistość jest szokująca. Tak, dokładnie. Nie oszacowałem prawidłowo sytuacji. Jest znacznie gorzej niż sądziłem. Patologia stała się normą. Potem słucham wypowiedzi Jana Tomaszewskiego w TVP, który twierdzi, że mamy najlepsze szkolenie młodzieży w Europie a może i na świecie i łapię się za głowę. Skoro człowiek, który zatrzymał Anglię żyje w takiej nieprawdopodobnej nieświadomości, to co myślą zwykli ludzie?
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Problemy były już w eliminacjach. "Uwierzyliśmy w wielkość tej drużyny"
Dlatego poprosiłem Mariusza Paszkowskiego, jednego z najlepszych specjalistów od spraw treningu dziecięcego w Polsce o to, by powiedział o największych błędach jakie są popełniane w treningu dzieci. Mariusz był głównym "macherem", jeśli chodzi o wprowadzanie w Polsce systemu Coervera, najbardziej znanego holenderskiego systemu szkolenia dzieci. Teraz założył własną organizację "Football Lab", która odpowiada za trening dzieci w wielu klubach, m.in. Pogoń Szczecin, Jagiellonia Białystok, Wigry Suwałki. Poza tym odpowiada za potężny skok jakościowy Macieja Makuszewskiego, który z solidnego ligowca stał się reprezentantem kraju. Trudno o lepszy autorytet w sprawach szkoleniowych.
- My jako trenerzy musimy wyposażyć zawodników w narzędzia i na tym przede wszystkim powinniśmy się skupić. To jak będą grać w przyszłości w znacznym stopniu zależy od tego czego ich nauczymy. Nie chodzi o kreowanie zawodnika wg określonego modelu gry a rozwijanie umiejętności, które pozwolą mu się zaadoptować do każdego systemu. Wystarczy spojrzeć na najlepszych zawodników na świecie, którzy potrafią się zaadaptować do każdego modelu gry - mówi.
A więc przejdźmy do rzeczy. Dlaczego polski piłkarz jest tak mało kreatywny? Dlaczego nie mamy jakości piłkarskiej? Choroba pojawia się w pierwszych latach. A potem tylko postępuje.
Oto podstawowe błędy w szkoleniu dzieci.
1. Gramy na wynik
- To na pewno najbardziej widoczny problem. Dyskutujemy o tym czy grać o wynik czy nie, ale to jest źle postawione pytanie. Sport jest zawsze związany z wynikiem. Wychodzę na boisko po to, żeby wygrać a nie tylko po to, żeby tylko dobrze się bawić. Nastawienie dzieci pod kątem "Nie gramy o wynik" nie buduje duszy sportowca. Problemem jest to, że nie dzieci, ale my, czyli trenerzy i rodzice podchodzimy do wyniku jako do rzeczy najbardziej istotnej. A przecież w sporcie dzieci wynik nie może przesłaniać rozwoju. Pamiętajmy, że na etapie młodzieżowym gra to nauka. I tak samo ważne jest zwycięstwo jak i porażka. Oczywiście ktoś powie, że Johan Cruyff mówił, że wynik nie jest istotny, że liczy się sama zabawa, ale to jest zdanie wyciągnięte z kontekstu.
O czym mówił Cruyff? Jeśli ktoś jest napastnikiem a nie potrafi bronić, to trener wystawia go na obronie. W ten sposób ryzykuje porażkę w meczu, ale jego celem jest nauczyć zawodnika bronić. Musi wiedzieć, że za naukę trzeba czasem zapłacić cenę. My jako trenerzy i rodzice podchodzimy do tematu za bardzo zero-jedynkowo. Jeśli wygrywamy to znaczy, że jest dobrze, jeśli przegrywamy, znaczy, że jest źle. I to jest ogromny błąd. W głównej mierze jako trenerzy powinniśmy się skupić na celach zadaniowych, bo te docelowo determinują cele wynikowe. Ale pamiętajmy o jednej rzeczy, rozwój zawodnika przede wszystkim.
2. Dorośli zabijają pasję
- Zawsze zadaję podstawowe pytanie: "Czy matka krytykująca syna bramkarza, że źle broni, stała kiedykolwiek na bramce?" Ale nie rodzice są problemem, a ogólnie osoby dorosłe. Teraz jest co prawda duża nagonka na rodziców, ale powinniśmy mówić ogólnie o dorosłych. Zobaczmy jak zachowują się trenerzy. Często jest to skandaliczne, jak podchodzą całościowo do piłki, jak często brakuje pokory. Jak często kwestia osiągnięcia dobrego wyniku przysłania im rozwój zawodnika.
Wystarczy spojrzeć na to, w jaki sposób rozgrywana jest większość akcji w drużynach dziecięcych. Zamiast cieszyć się grą, wchodzić w grę jeden na jednego, dryblować, utrzymywać się przy piłce, idziemy w najprostsze środki, daleki wykop od bramkarza do napastnika. Bo tak jest łatwiej osiągnąć dobry wynik. A przecież dzieci powinny mieć frajdę z tego, że mogą grać. Cieszyć się z każdego kontaktu z piłką. To w jakim systemie wychowują się zawodnicy jest mocno widoczne podczas trwających mistrzostw świata. Praktycznie w każdej drużynie mamy zawodników, którzy poza kapitalnym przygotowaniem motorycznym są świetni technicznie i widać, że ta gra ich cieszy. Ale to bierze się z odpowiedniej pracy u podstaw.
Poza tym, młodych zawodników nie będzie cieszyć gra, kiedy my dorośli wypowiadamy się z pogardą o ich zagraniach, decyzjach. Takie przypadki są nagminne w młodzieżowej piłce nożnej. Więc nie dziwię się, że dzieciom jest łatwiej wchodzić w gry komputerowe. Tam nie są sterowane, krytykowane, same decydują i to sprawia im większą frajdę. Zachowania osób dorosłych zabijają często pasję zawodników.
3. Trener "z playstation"
- Czyli trener nieustannie instruujący zawodników jak grać. Niestety to nie jest przypadek jeden na tysiąc a tysiąc do jednego. Wielu trenerów uważa, że podpowiadając pomaga. A w rzeczywistości zabija decyzyjność i w perspektywie wieloletniej będzie to miało opłakane skutki. Trening jest dla trenera po to, żeby przygotować zadania, by potem unikać przypadkowości podczas gry. Ale podczas meczu to i tak zawodnik podejmuje decyzję.
Jurgen Klinsmann powiedział kiedyś ważną rzecz, że piłka nożna jest sportem sterowanym wewnętrznie, czyli decyzje podejmują ludzie będący na boisku. Potem, w piłce seniorów, to co na zewnątrz nie zawsze dochodzi do piłkarzy. To co dziś jest próbą pomocy, potem zaszkodzi. Często mamy tu też do czynienia z niezrozumieniem ze strony rodziców. Mówią, że trener nie krzyczy, więc nie żyje spotkaniem. A to zupełnie tak nie działa. Jest dokładnie odwrotnie. Zobaczmy topowe drużyny na tych mistrzostwach. Jaką mają jakość piłkarską. Jak grają niekonwencjonalnie i to właśnie takie zagrania często decydują o końcowym wyniku. Ta boiskowa kreatywność wynika ze swobody, którą posiadali w dzieciństwie.
4. Zgubna presja
- Zawodnik popełnia błędy. Cała dydaktyka, edukacja na tym polega, żeby błędy móc popełniać i żeby je eliminować. Nie wolno krytykować za błędy. Znowu wracamy do kwestii gier komputerowych. Grasz w jakąkolwiek grę, popełnisz błąd, stracisz "życie", ale zaraz wracasz, kombinujesz jak rozwiązać daną sytuację. To cię uczy, rozwija. Nikt się w to nie miesza, nikt nad tobą nie stoi i dlatego tak to lubisz. I w piłce nożnej powinno być tak samo. Dzieci na boisku boją się, że popełnią błąd i ktoś na nie nakrzyczy. Lęk jest zabójcą kreatywności, a przecież na boisku oczekujemy od zawodników kreatywności. Poza tym, zbyt duża presja powoduje, że dzieci wycofują się z futbolu.
5. Wygórowane oczekiwania
- Trenerzy oczekują zbyt szybko wyników, postępów, a najlepsze rzeczy powstają w ciągu wielu lat. Piłka młodzieżowa nie jest wyścigiem. To jest proces. Jeśli dla dziecka piłka jest pasją, to włoży w to wielokrotnie więcej zaangażowania niż mając nad sobą bat. Miłość do futbolu, nie przymus gry.
6. Profesjonalizacja treningu
- Brakuje nam często typowego "grassroots", takiego jak np. w Niemczech. Kluby amatorskie zastępują podwórko, kto jest wybijający się, idzie dalej. U nas od początku próbujemy profesjonalizacji, czy ktoś ma predyspozycje czy nie. Uczymy gry. A naszym zadaniem, przynajmniej na tym najniższym poziomie, powinno być zarażenie pasją. Tę pasję przede wszystkim powinien mieć sam trener, to on swoją postawą powinien rozpalać młodych zawodników. Warto tu zrozumieć jedną rzecz. Rodzice wierzą, że każdy może być profesjonalnym piłkarzem, ale statystyki są brutalne. Ułamek procenta dzieci trafi do zawodowej piłki. Trenerzy i rodzice muszą to zrozumieć i podchodzić bardziej holistycznie do tego sportu, który w kapitalny sposób przygotowuje młodych ludzi do dorosłego życia.
Nie ma sensu się napinać. Bez zabawy, pasji i radości nie będzie profesjonalnego grania. Oczywiście musi być to zabawa w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie chodzi o to, żeby dzieci się śmiały i wygłupiały podczas zajęć czy meczów, ale o to żeby odróżnić grę od zabawy. W grze chodzi o wynik końcowy, w zabawie o samo przeżywanie, uczestnictwo. I o to właśnie chodzi. To sama gra ma dawać dzieciakom najwięcej radości.
7. Fizyczność - przy zaznaczeniu, że wysocy też mają prawo grać.
- Zacznijmy od tego, że to jest przede wszystkim problem tych dużych zawodników, nie tych małych, przynajmniej w moim mniemaniu. Dlaczego? Dlatego, że zawodnicy z reguły szukają najprostszych, najbardziej efektywnych środków, a więc młody zawodnik, który ma przewagę fizyczną, będzie uciekał się do fizyczności. Tyle tylko, że przewaga, którą miał jako dzieciak, przestaje działać gdy jest starszy, bo różnice fizyczne się zacierają. A ci, którzy wolniej się rozwijali od strony motorycznej, mają często nad nimi przewagę techniczną. A więc jest to w mniejszym stopniu problem mniejszych chłopców.
Prowadzimy jednego, bardzo utalentowanego zawodnika z rocznika 2004, który biologicznie jest o 2,5 roku młodszy. Gdybyśmy jednak dali go do treningu z młodszymi dziećmi, to by się nie rozwijał. Popularny dziś bio-banding i turnieje dzieci w wieku biologicznym, są bardzo ważne, ale raz na jakiś czas. A tak naprawdę tym małym zawodnikom walka z mocniejszymi przeciwnikami tylko pomaga, bo muszą kombinować, szukać, iść w drybling. A więc wbrew pozorom jest to dobre. To takie nawiązanie do gry podwórkowej, która jest tak istotna w procesie szkolenia młodych zawodników. Gra przeciwko starszym, silniejszym, uczy nie tylko sprytu, ale też kształtuje charakter.
Mam nadzieję, że choć trochę objaśniliśmy wam największe problemy w szkoleniu, to co prowadzi do tego, że jesteśmy jacy jesteśmy. I pomogliśmy zrozumieć, że możemy być lepsi, ale wbrew pozorom, znacznie więcej niż od dzieci, zależy od dorosłych. Dzieci w Polsce nie rodzą się przecież gorsze niż w innych krajach, to my je psujemy. Nawet jeśli chcemy dobrze.