Należąca do pochodzącego z Kambodży Vanny Ly Alelega SARL i Noble Capital Partners Ltd. Szweda Matsa Hartlinga lada dzień zostaną właścicielami Wisły Kraków, ratując klub przed niechybnym upadkiem. Pierwszy podmiot przejmie 60 proc. udziałów, a drugi - 40. Do podpisania umowy doszło we wtorek w Zurychu, a w piątek nowi właściciele Białej Gwiazdy zjawią się w Krakowie na kończącym rundę jesienną meczu z Lechem Poznań.
Inwestorzy przejmą zadłużoną na ponad 40 mln zł piłkarską spółkę za symboliczną kwotę 1 euro. Warunkiem wejścia w życie umowy sprzedaży Wisły SA Hartlingowi i Ly jest przelanie na konto spółki ponad 12 mln zł na poczet uregulowania najpilniejszych zobowiązań: wobec piłkarzy, kadry trenerskiej i innych pracowników oraz US i ZUS. - Dokonamy tego do 28 grudnia - zapewnia Adam Pietrowski. To mieszkający na co dzień w Berlinie agent piłkarski, dzięki któremu Hartling i Ly zainteresowali się kupnem stojącej nad przepaścią Wisły.
Hartling i Ly to w Polsce postacie zupełnie anonimowe. Zdaniem Pietrowskiego Ly nie jest jednak nowicjuszem w piłkarskiej branży: - Pan Ly i pan Hartling od lat współpracują ze sobą w branży finansów i inwestycji. Ja znam ich od 13 lat. Pan Ly posiada już udziały w klubach na całym świecie: poprzez City Football Group w Manchesterze City, New York City FC, Yokohama Marinos czy Melbourne FC oraz samodzielnie w klubach Ameryki Południowej, Północna czy Europa. Poza City Football Group ma udziały w kilkunastu klubach.
Skąd połączenie Ly z klubami wchodzącym w skład City Football Group? Według Pietrowskiego Alelega współpracuje z Abu Dhabi Investment Authority - funduszem inwestującym w imieniu Emiratu Abu Dhabi. Co ciekawe, Abu Dhabi United Group, do której należy City Football Group, zaprzeczyła w 2008 roku, jako byłaby częścią ADIA.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie Tygodnia". Efekt Nawałki w Lechu Poznań już działa?
Ly ma być zbawcą Wisły, ale nie wzbudza zaufania kibiców Białej Gwiazdy z tego względu, że jest człowiekiem-widmo. W Internecie trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na jego temat.
- Pan Ly jest członkiem kambodżańskiej rodziny królewskiej, dlatego nie udziela się publicznie i w mediach. Stara się zachować dyskrecję, dlatego tak trudno znaleźć informacje na jego temat. To jest uzasadnione - tłumaczy Pietrowski, dodając: - Niech kibice będą spokojni o przyszłość Wisły. Inwestorzy to poważni ludzie. Pan Ly to potężny człowiek. Działa m.in. w branży budowlanej. Jest właścicielem największej firmy budowlanej w Turcji, która buduje teraz na przykład nowy stadion Goztepe, ma fabrykę maszyn w Izmirze.
Skoro Ly jest globalnym przedsiębiorcą i działa na rynkach pod każdą szerokością geograficzną, to czemu zainteresował się akurat Wisłą?
- Dzięki współpracy z panem Hartlingiem i ze mną. Ja już latem ubiegłego roku byłem w Wiśle z inwestorem z Niemiec. Klub chciał kupić pan Marian Ziburske, ale strony nie doszły do porozumienia. Pan Hartling i pan Ly rozmawiali z Wisłą około dwa miesiące. Rozmowy troszkę się ciągnęły, bo Wisła bardzo długo się zastanawiała nad ofertą, którą złożył pan Hartling. Jeśli chodzi o inwestorów, to transakcja mogła być sfinalizowana już miesiąc temu - mówi Pietrowski.
W 2019 roku nowi właściciele mają przeznaczyć w rozwój klubu ponad 100 mln zł. Tak dużej inwestycji w polskiej piłce nie było, a ostatnim właścicielem, który z takim rozmachem wszedł w polski futbol, była 21 lat temu Tele-Fonika, która stworzyła z Wisły największy polski klub przełomu wieków.
- To realna kwota. Nowi właściciele mają ambitny plan. A na tej współpracy skorzysta nie tylko Wisła, ale też miasto. Pan Ly ma pomysły na inwestycje, którymi chce się podzielić z prezydentem Krakowa - zdradza Pietrowski.
Dzięki heroicznej postawie grających w zasadzie za darmo piłkarzy Wisła jest w bardzo dobrej pozycji wyjściowej przed runda wiosenną. Czy nowi właściciele chcą to wykorzystać i przystąpić do szturmu na Europę?
- Celem jest zajęcie miejsc od pierwszego do czwartego. Chcemy zakwalifikować się do eliminacji Ligi Europy. Taki cel zostanie postawiony przed zespołem. W zimowym oknie transferowym chcemy sprowadzić trzech, czterech zawodników - mówi Pietrowski.
Czy w tej grupie znajdzie się Jakub Błaszczykowski? Były kapitan reprezentacji Polski zadeklarował w listopadzie, że jeśli Wisła nie upadnie, to w styczniu chętnie wróci na Reymonta 22. - Temat jest aktualny, ale nie jest jeszcze potwierdzony - słyszymy od Pietrowskiego.
Prawem nowych właścicieli Wisły jest urządzenie klubu po swojemu. Kogo dosięgną zmiany, a kto będzie budował nową Wisły? Z piłkarską spółką na pewno pożegna się Marzena Sarapata.
- Dojdzie do zmiany prezesa. To będzie powszechnie znana osoba, ale nazwiska jeszcze nie chcę zdradzić. Wkrótce to ogłosimy. Pan trener Stolarczyk na pewno zostanie w klubie. Pan Głowacki tez zostanie w Wiśle, ale być może w innej roli, która go zainteresowała - wylicza Pietrowski, który sam otrzymał propozycję zostania dyrektorem sportowym.
Pietrowski zapewnia, że nowi właściciele nie powtórzą błędu Bogusława Cupiała, który bagatelizując rozwój klubowej akademii, stworzył kolosa na glininianych nogach: - Mam plan rozwój akademii. To jest ważny punkt planu inwestycji w Wisłę. Chcemy zbudować jedną z największych akademii w tej części Europy.