W niedzielę zarząd TS "Wisła", który od sierpnia 2016 roku jest właścicielem prowadzącej piłkarską sekcję Białej Gwiazdy Wisły SA, dał zielone światło na sprzedaż spółki inwestorom. Do podpisania umowy doszło we wtorek w Zurychu, a warunkiem jej wejścia w życia jest przelew na 12,2 mln zł, który uwiarygodni nowych właścicieli i pozwoli spółce szybko spłacić dług licencyjny. Pieniądze mają trafić na klubowe konto do 28 grudnia.
Tożsamość inwestorów była utrzymywana w tajemnicy. Klub został zobowiązany do zachowania dyskrecji pod rygorem zerwania rozmów. Dopiero we wtorek wieczorem portal interia.pl podał, że nowymi właścicielami 13-krotnego mistrza Polski zostaną Alelega (60 proc. akcji) i Noble Capital Partners Ltd. (40).
Dopiero publikacja Interii pozwoliła na prześwietlenie inwestorów, których kibice Wisły przywitali z wielkim entuzjazmem. Z godziny na godzinę euforia przy Reymonta 22 jednak maleje. Zdobycie informacji o obu podmiotach jest bardzo trudne, ale z te, do których udało się dotrzeć, sugerują wiślakom, by schowali szampany z powrotem do lodówki.
ZOBACZ WIDEO: "Piłka z góry". Koszmar Wisły. "Zainwestować może tylko ktoś, kto nie zna całej prawdy"
W grze o Wisłę liczą się trzy nazwiska: 59-letni Szwed Mats Uno Hartling, 40-letni Polak Adam Pietrowski i 53-letni Vanna Ly - obywatel Francji kambodżańskiego pochodzenia. Pierwszy reprezentuje Noble Capital Partners Ltd., która na początku listopada złożyła TS "Wisła" ofertę kupna Wisły SA. Szwed jest związany z Noble Capital Partners Ltd. od 2008 roku, czyli od początku jej istnienia, a według portalu interia.pl, to właśnie on jest jej właścicielem. W 2017 roku aktywa spółki były wycenione na 338 tys. funtów - nie jest to kapitał, który pozwoliłby Noble Capital Partners Ltd. na inwestycję w Wisłę. Hartlinga próżno też szukać na publikowanej rokrocznie liście 180 najbogatszych Szwedów, na której dolna granica majątku to miliard koron, czyli ok. 417 mln zł.
Niepokojąca nie jest jednak wartość majątku Hartlinga, lecz to, co można znaleźć na temat jego działalności. Nazwisko Szweda pojawia się też w innych zarejestrowanych w Anglii spółkach, których działalność skupia się na skupowaniu akcji, udzielaniu pożyczek czy lombardzie. W listopadzie na stronie petrofinder.com pojawił się wpis, którego autor wprost nazywa Hartlinga oszustem. Według niego Szwed, podający się też za Micaela Magnussona, oferuje kupno bitcoinów, a warunkiem transakcji jest otwarcie konta w banku na Bahamach. "Typowy nigeryjski szwindel" - puentuje autor wpisu. Informację o oszukanych przez inną firmę powiązaną z Hartlingiem (zarejestrowana w Republice Vanuatu Capital City Markets) można znaleźć na stronach forexbrokerz.com i forexpeacearmy.com. Inwestorzy, którzy skorzystali z jej usług nigdy nie zobaczyli nie tylko zysku, ale też nie odzyskali wkładu. Trudno zweryfikować te oskarżenia, ale ich mnogość zapala lampkę ostrzegawczą.
Ściśle powiązany z Hartlingiem jest Pietrowski. To licencjonowany agent FIFA, w którego agencji ABP Sports Management (zarejestrowana w Berlinie) są głównie młodzi polscy zawodnicy albo piłkarze z niższych lig. Nie ma na koncie sukcesów w branży: zajmuje się głównie transferowaniem juniorów do klubów niemieckich, a w styczniu ubiegłego roku agencja pochwaliła się na Facebooku, że reprezentowany przez nią 30-letni ukraiński bramkarz Nazar Peńkoweć przeniósł się z II-ligowej Wisły Puławy do III-ligowego austriackiego FC Kitzbuehel. Na liście jego dawnych klientów zamieszczonej na branżowym portalu transfermarkt.de widnieje m.in. nazwisko Radosława Matusiaka, ale nigdy nie był agentem byłego reprezentanta Polski.
Hartling i Pietrowski od marca 2018 roku prowadzą w Polsce dwie spółki: Capital City Markets Sp. z o.o. i East Assets Sp. z o.o. Obie założono z najniższym dopuszczanym przez polskie prawo kapitałem w wysokości 5 tys. zł. Są zarejestrowane w wirtualnym biurze przy ul. Białej 4/81 w Warszawie. Nazywają się tak samo jak zagraniczne spółki, z którymi powiązany był w przeszłości Hartling. Szwed jest ich właścicielem, a Pietrowski w obu jest prezesem zarządu. Od maja do lipca w angielskim East Assets miał pracować też Pietrowski. Teraz pośredniczył w rozmowach między stronami i ma zostać nowym dyrektorem sportowym Wisły.
O Hartlingu i Pietrowskim nie wiadomo dużo, a jeszcze bardziej anonimowy jest Vanna Ly. To właśnie on ma stać za funduszem Alelega i być wspomnianym przez Interię członkiem kambodżańskiej rodziny królewskiej. Alelega od 2013 roku jest zarejestrowana w Luksemburgu, a ślad jej działalności prowadzi też do Rumunii. Ly powiązany jest również z francuskimi firmami Media Spirit, Vauban 1 i Axell Informatique, które są zarejestrowane w Lyonie i Montesson, a prowadził też interesy w Szwajcarii.
Co ciekawe, według włoskich mediów, na przełomie 2017 i 2018 roku Ly był zainteresowany inwestycją w Genoę. W tym celu spotykał się nawet z prezydentem włoskiego klubu, Enrico Preziosim, ale do transakcji ostatecznie nie doszło. "La Repubblica" przedstawiła wówczas Ly jako biznesmena prowadzącego interesy w Luksemburgu i Dubaju. Ly sondował także możliwość zainwestowania w port w stolicy Ligurii.
Towarzystwo Sportowe "Wisła" nie potwierdziło jeszcze sprzedaży Wisły SA tym podmiotom, ale w środę przed południem ogłosiło, że porozumiało się z zagranicznym inwestorem w sprawie sprzedaży piłkarskiej spółki.
"We wtorek 18 grudnia doszło do spotkania przedstawicieli Towarzystwa Sportowego 'Wisła' Kraków z luksembursko-brytyjskim konsorcjum funduszy inwestycyjnych, podczas którego podpisano warunkową umowę sprzedaży 100 procent akcji Wisły Kraków SA. Szczegóły umowy są objęte ścisłą klauzulą poufności. Uprawomocnienie umowy nastąpi w najbliższych dniach" - czytamy w komunikacie.
W czwartek przedstawiciele nowych właścicieli mają pojawić się w Krakowie, by dzień później wziąć udział w konferencji prasowej i obejrzeć na żywo kończące rundę jesienną spotkanie z Lechem Poznań.
Warto w tym miejscu przypomnieć historię niedoszłego przejęcia Wisły SA przez niemiecką Stechert Gruppe. Producent mebli chciał wykorzystać zawartą w umowie między TS "Wisła" i Tele-Foniką Cupiała klauzulę umożliwiającej kupno klubu bez zgody TS "Wisła". Władze klubu przekonały jednak mająca pośredniczyć w transkacji Tele-Fonikę, by oferta niemieckiej firmy została odrzucona, ponieważ w ich ocenie Stechert Gruppe nie była wiarygodnym inwestorem. Rozmowy zerwano, a czas pokazał, że władze krakowskiego klubu miały rację, podchodząc z rezerwą do propozycji Niemców, bo trzy miesiące później Stechert Gruppe ogłosiła bankructwo.