Janusz Filipiak: Nie będziemy wyrzucać kibiców ze stadionu
- Nie będziemy tez podnosić cen biletów i wyrzucać kibiców ze stadionu. Chcemy lepiej grać i wtedy widownia się uspokoi. To jest kluczem - tak Janusz Filipiak komentuje trwający od września protest fanów Cracovii.
Jednym punktów programu naprawczego było wycofanie ze sprzedaży jednorazowych biletów - wiosną jedynym dokumentem uprawniającym do wejścia na stadion były karnety, których posiadacze musieli dodatkowo posiadać kartę kibica. Kibice Pasów mieli za złe władzom klubu, że "decyzje zostały podjęte bez konsultacji z nimi i bez prób podjęcia dialogu". W związku z tym wiosną spotkania drużyny Michała Probierza oglądała tylko garstka grupa, a piłkarze nie mogli liczyć na zorganizowany doping.
Przed startem sezonu kibice Cracovii zakończyli bojkot, ale pokój trwał wyjątkowo krótko, bo tylko trzy miesiące. Już 25 września, przy okazji meczu z Wisłą Płock (3:1) kolportowali ulotkę z oświadczeniem, w treści którego skrytykowali działania zarządu z Januszem Filipiakiem na czele i domagali się zmian w sposobie zarządzania klubem. Więcej o tym TUTAJ. Podczas kolejnych domowych spotkań rozdawali już profesjonalnie wydany "Głos kibola" - kilkustronicowy "biuletyn informacyjny kibiców, którym zależy". Protestujący tłumaczą, że są zmęczeni bylejakością, która dotknęła ich klub i wytykają Filipiakowi, że największymi sukcesami jego ery oprócz trwania w najwyższej lidze z roczną przerwą na banicję na zapleczu ekstraklasy, są stabilne finanse.
W środę, po klubowej wigilii, Filipiak został zapytany o to, jak zamierza rozwiązać problem z kibicami. - Ja nie mam konfliktu z kibicami. Cenię kibiców - odparł właściciel klubu, dodając: - Analizujemy sytuacje kibicowskie w Europie. Byłem ostatnio na meczu LOSC Lille - obok stadionu mamy centralę Comarchu na Francję - i akurat na ten mecz kibice chcieli wnieść flagi i zaczęli się szarpać z ochrona, na co weszła policja i ich spałowała. Nie mówię, że to ma być wzór dla nas, ale ci ultrasi weszli na stadion, nie okazywali entuzjazmu, ale po chwili przerwy zaczęli dopingować.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Losowanie Ligi Mistrzów: "Będą szły iskry"- Są rozmaite modele: Paris Saint-Germain zamknęło trybunę dla ultrasów na parę lat. Takich metod nie będziemy stosować. Nie będziemy tez podnosić cen i wyrzucać kibiców ze stadionu. Chcemy lepiej grać i wtedy widownia się uspokoi. To jest kluczem. Dobre wyniki są kluczem do poprawy relacji z kibicami - podkreślił prezes Cracovii.
Filipiak zapewnił, że choć część kibiców domaga się ograniczenia jego roli w klubie, nie czuje się zniechęcony do działania: - Nie zniechęca mnie to. Na dwóch ostatnich meczach doping był bardzo fajny, zwłaszcza w ostatnim spotkaniu pomógł drużynie, która do przerwy przegrywała. Kibice wytrzymali i ładnie dopingowali, a drużyna odwdzięczyła się w drugiej połowie. Trzeba wykazać cierpliwość.
Janusz Filipiak, jeden z najbogatszych Polaków, jest zaangażowany w Cracovię od 2002 roku. Najpierw był sponsorem III-ligowego wówczas klubu, rok później jego Comarch został współwłaścicielem pięciokrotnych mistrzów Polski, a od 2013 roku do firmy Filipiaka należy 66 proc. akcji klubu. Z kolei w 2004 roku, tuż po wywalczeniu awansu do ekstraklasy, Filipiak mianował się prezesem klubu, zastępując w tej roli Pawła Misiora.
Trwający sezon jest 14. Cracovii z rzędu za kadencji Filipiaka. W rozgrywkach 2011/2012 Pasy pożegnały się z Lotto Ekstraklasą, ale wróciły do niej już po roku. Najwyższym zajętym przez krakowian miejscem było miejsce czwarte: udało im się to w sezonach 2006/2007 i 2015/2016. W tym drugim nawet dało Cracovii pierwszy w historii awans do rozgrywek UEFA, ale z el. Ligi Europy Pasy odpadły już w I rundzie z macedońską Skendiją Tetowo.