Mecz z Legią Warszawa idealnie rozpoczął się dla Zagłębia Sosnowiec. Już w 9. minucie beniaminek objął prowadzenie po golu Piotra Polczaka. Do końca pierwszej części gry sosnowiczanie dobrze się bronili i na niewiele pozwalali swoim rywalom. Po przerwie Legia szybko doprowadziła do wyrównania, ale Zagłębie błyskawicznie odzyskało prowadzenie po samobójczym trafieniu Carlitosa.
W końcówce Legia strzeliła dwa gole i zdołała odwrócić losy meczu, dzięki czemu awansowała na fotel lidera Lotto Ekstraklasy. - Wyglądało to obiecująco, ale gra się 90 minut. Brakło koncentracji. Drużyna Legii ma dużo jakości i mimo tego, że przegrywała, potrafiła przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę - powiedział po spotkaniu Polczak.
Sosnowiczanie żałowali niewykorzystanej szansy na sprawienie niespodzianki. - Myślałem, że to będzie nasz dzień. Widać było mobilizację u każdego z zawodników. Czasami tak jest w sporcie, że jak ktoś upadnie, to trzeba umieć powstać. Po tym się poznaje sportowców, czy potrafią wstać z kolan. Czułem, że możemy sprawić niespodziankę - dodał Polczak.
Zagłębie zakończyło rok na ostatnim miejscu w tabeli, a na swoim koncie ma 12 punktów. Strata do miejsca gwarantującego utrzymanie wynosić będzie co najmniej 6 "oczek". - Szkoda, bo tych meczów, które chciało się oglądać było trochę, ale brakowało kropki nad "i". Nie potrafiliśmy takich spotkań rozstrzygnąć na naszą korzyść. To są detale, które decydują - ocenił Polczak.
- Nie możemy się poddać. Wiele osób nas skazuje na spadek. My cały czas wierzymy w utrzymanie. Dojdzie w klubie do kilku zmian i w takiej sytuacji to jest normalne. Pozostaje wiara i praca. Mamy nadzieję i tego sobie życzymy, żeby na wiosnę wróciło inne Zagłębie - zakończył stoper Zagłębia Sosnowiec.
ZOBACZ WIDEO Sandro Kulenović o treningach w Juventusie: Dla młodego chłopaka to coś wyjątkowego