Jaromir Wieprzęć już w 36. minucie musiał opuścić boisku w potyczce ze Zniczem Pruszków. Obrońca Stali nabawił się urazu i szybko zakończył występ w tej konfrontacji. - Mam nadzieję, że tak kontuzja nie jest groźna. Narzekam na przywodziciela. Myślę, że jest tylko lekko nadciągnięty. We wtorek idę na zastrzyk i mam nadzieję, że w piątek będę zdolny do gry. Są problemy w obronie. Wypada za karki Bartek Piszczek, na uraz narzeka Daniel Treściński i trochę ta linia defensywy nam się posypała. Mam nadzieję, że dojdę, chociaż pozostało bardzo mało czasu. Zobaczymy jak to będzie - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wieprzęć.
Przed podopiecznymi Władysława Łacha bardzo trudne zadanie. W ostatniej kolejce zagrają z Wisłą Płock na własnym obiekcie i muszą przynajmniej zremisować, aby nie grać meczów barażowych. - Tak jakoś wyszło, że od tego ostatniego spotkania będzie zależało, czy utrzymamy się w lidze bez baraży, czy też będziemy je musieli grać. Wszyscy jesteśmy jednak dobrej myśli, ponieważ wiosną u siebie jeszcze nie przegraliśmy, a tylko dwa razy zremisowaliśmy. Tracimy też mało bramek. Czy z moją pomocą, czy bez niej, to chłopcy sobie na pewno poradzą. Uważam, że to spotkanie przyniesie nam punkty, a co za tym idzie utrzymanie - dodaje doświadczony gracz defensywy ekipy ze Stalowej Woli.
Stalowcy mogli zapewnić sobie utrzymanie już dużo wcześniej, jednak duży wpływ na to, że zielono-czarni muszą walczyć do końca miała słabsza postawa w rundzie jesiennej. - Gdybyśmy tak liczyli, to tego oczka brakuje przede wszystkim z rundy jesiennej. Tam praktycznie dziesięć pojedynków rozegraliśmy bez wygranej. Gdybyśmy podliczyli tylko tą rundę, to zajmowalibyśmy miejsce w czubie. Wiosnę możemy uznać za dobrą i jeśli z Wisłą Płock zdobędziemy punkt, to będzie można ją uznawać za bardzo dobrą - kontynuuje piłkarz jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze.
Wieprzęć obok Abela Salami jest najskuteczniejszym zawodnikiem Stali. W obecnym sezonie ma już na swoim koncie siedem trafień do siatki rywali. Jak powiedział portalowi SportoweFakty.pl dla niego nie jest ważne, czy będzie najskuteczniejszy w drużynie, tylko to, żeby klub z ulicy Hutniczej w przyszłym sezonie znów występował na zapleczu ekstraklasy. - Nie ważne, kto strzeli gola, czy to zwycięskiego, czy to dającego nam punkt. Ja zrobię wszystko, żeby w tej potyczce zagrać. Wezmę zastrzyk i będzie chciał wystąpić. Wiem, że to jest trochę niebezpieczne, ponieważ jest on przeciwbólowy i tym samym mogę bólu nie czuć i pogorszyć sobie jeszcze sytuację. Chcę jednak pomóc zespołowi, a takiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Jeśli tylko będę zdolny do gry i będę potrzebny trenerowi, to zagram w tym meczu i pomogę kolegom - kończy Jaromir Wieprzęć.