Od tygodnia nie jest znane miejsce pobytu Vanna Ly, niedoszłego inwestora Wisły Kraków i rzekomego członka kambodżańskiej rodziny królewskiej. Dotrzeć do niego nie udaje się dziennikarzom, ale także Matsowi Hartlingowi, który miał być jego wspólnikiem.
Sytuacja wyglądała groteskowo i nikt nie traktuje już niedoszłych właścicieli klubu z jakąkolwiek powagą. Tym bardziej, że do mediów przedostają się kolejne, kompromitujące ich fakty.
Tym razem dziennikarz dziennika "Sport" Mateusz Miga dotarł do adresu strony internetowej firmy, której Vanna Ly jest ponoć właścicielem. Adres ten znajduje się na jego wizytówce, którą miał zostawić w Krakowie.
Gdy jednak wejdziemy na stronę firmy Adia Investment, możemy się poczuć zaskoczeni.
Jeśli komuś nie chce się klikać. Strona Adia Investment, której przedstawicielem jest Vanna Ly: pic.twitter.com/QlQKPg7Lhh
— Mateusz Miga (@MateuszMiga) 8 stycznia 2019
Wygląda na to, że strona jest w budowie, chociaż według dociekliwych internautów, znających się na kodowaniu stron, witryna wygląda tak samo od kwietnia 2018 roku.
Tymczasem Wisła Kraków próbuje wyjść z kłopotów bez pomocy członka kambodżańskiej rodziny królewskiej. Przy pomocy Bogusława Leśnodorskiego nowe władze klubu rozwiązują kolejne szkodliwe umowy i szukają nowego właściciela.
ZOBACZ WIDEO Sytuacja Wisły Kraków to telenowela. "Opuścisz jeden dzień i jesteś zagubiony"