Powrót marzeń! Błaszczykowski bohaterem Wisły też na boisku

Życie pisze najlepsze scenariusze. Na zakończenie 22. kolejki Lotto Ekstraklasy Wisła Kraków wygrała ze Śląskiem Wrocław (1:0) po golu Jakuba Błaszczykowskiego. "Kuba" pomaga Białej Gwieździe już nie tylko wizerunkowo i finansowo, ale też na boisku.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Jakub Błaszczykowski Newspix / JAKUB GRUCA / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
To był wieczór Jakuba Błaszczykowskiego. Z okazji powrotu 105-krotnego reprezentanta Polski na Reymonta 22 fani Wisły dedykowali mu meczową oprawę pod hasłem: "Miłość większa od milionów, Kuba wreszcie witaj w domu!". Kiedy 33-latek, debiutujący przed własną publicznością w roli kapitana Białej Gwiazdy, wyprowadzał zespół na boisko, kibice Wisły skandowali jego nazwisko jak w hipnotycznym transie, a gdy sędzia Paweł Gil dał znać do rozpoczęcia meczu, ponad 20 tys. gardeł ryknęło tak, że aż stadion się zatrząsł: "Jesteś legendą, hej Kuba, jesteś legendą!".


Kibice w ten sposób podziękowali Błaszczykowskiemu za rolę, jaką odegrał w uratowaniu Wisły przed upadkiem. "Kuba" jednak pomaga Białej Gwieździe już nie tylko wizerunkowo i finansowo, ale też na boisku. Kiedy w 41. minucie po wideoweryfikacji sędzia Gil orzekł, że Robert Pich sfaulował w swoim polu karnym Krzysztofa Drzazgę, Błaszczykowski od razu ruszył w kierunku "wapna". Kilkadziesiąt kolejnych sekund to gotowe klatki efektownego trailera filmu o ratowaniu Wisły. "Kuba", który uchronił klub przed upadkiem, wykładając ponad milion złotych, by znów w nim zagrać, ustawił piłkę jedenaście metrów od bramki rywali. Patrząc na dedykowany mu transparent, wziął głęboki wdech, a cały stadion na moment wstrzymał oddech, by po chwili eksplodować z radości. Błaszczykowski nie dał Jakubowi Słowikowi szans na interwencję, dając Wiśle prowadzenie.

Czytaj również -> Wisła Kraków w żałobie po śmierci legendarnego szewca

To jego pierwsze trafienie w ekstraklasie od 11 listopada 2006 roku - czekał na nie 4482 dni. Co ciekawe, Błaszczykowski wrócił na Reymonta 22 równie spektakularnie, jak przywitał się z nim w debiucie. 16 marca 2005 roku w meczu Pucharu Polski z Polonią Warszawa (5:0) strzelił gola już w 3. minucie gry, a po kwadransie dołożył do bramki asystę. Teraz trafił do siatki już w pierwszym po powrocie występie przed własną publicznością. Wtedy kibice Białej Gwiazdy zakochali się w pozyskanym z IV-ligowego KS Częstochowa 19-latkowi od pierwszego wejrzenia. Teraz pokochało go kolejne pokolenie wiślaków.

ZOBACZ WIDEO: Trener Legii nie potrafi się zachować. "Sa Pinto to trochę Jose Mourinho dla ubogich"

Błaszczykowskiemu noga nie zadrżała w trudnym dla zespołu momencie. Wisła, podobnie jak tydzień temu w Zabrzu, była słabsza od rywala i tylko Mateuszowi Lisowi krakowianie zawdzięczali to, że nie stracili bramki. W 9. minucie golkiper w świetnym stylu obronił uderzenie głową Piotra Celebana, a sześć minut później ofiarną interwencją zatrzymał strzał Krzysztofa Mączyńskiego z rzutu wolnego. Lis swój lot zakończył na słupku, ale na szczęście zderzenie okazało się niegroźne w skutkach.

Początek drugiej połowy też należał do gości z Wrocławia, ale tym razem nie udało im się zatrudnić Lisa. Najbliżej tego w 51. minucie był Pich, ale po jego uderzeniu sprzed pola karnego piłka poszybowała, nieznacznie, ale jednak, nad poprzeczką. Na więcej Wisła Śląskowi nie pozwoliła. Nawet jeśli wrocławianom udało się przedostać z piłką w pole karne gospodarzy, to albo nie trafiali w światło bramki, albo Lisa heroicznie wyręczali koledzy z obrony.

Czytaj również -> Jakub Błaszczykowski - piłkarz narodowy

Jesienią Wisła ujęła wszystkich tym, że po objęciu prowadzenia nie zatrzymywała się, tylko dążyła do zdobycia kolejnych bramek. Ekipa Macieja Stolarczyka w niczym już jednak nie przypomina zespołu z poprzedniej rundy. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro w przerwie zimowej z klubu odeszło sześciu podstawowych zawodników, w tym odpowiedzialni w dużym stopniu za kreowanie gry Jesus Imaz i Dawid Kort, ale faktem jest, że teraz krakowian nie było stać na zdominowanie rywala.

W poniedziałkowy wieczór przy Reymonta 22 nikogo styl jednak nie interesował. Liczyło się tylko to, że Wisła, która na przełomie grudnia i stycznia przeżyła śmierć kliniczną, wygrała i to po golu wracającego do Białej Gwiazdy Błaszczykowskiego. Życie pisze najlepsze scenariusze. Kiedy bohater wieczoru schodził z boiska w 81. minucie, kibice Wisły żegnali go tak, że po plecach szły ciarki.


Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 1:0 (1:0)
1:0 Błaszczykowski (k.) 41'

Składy:

Wisła: Mateusz Lis - Matej Palcić, Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok, Rafał Pietrzak - Patryk Plewka, Vullnet Basha - Jakub Błaszczykowski (81' Łukasz Burliga), Krzysztof Drzazga, Sławomir Peszko (72' Lukas Klemenz) - Marko Kolar (46' Kamil Wojtkowski).

Śląsk: Jakub Słowik - Łukasz Broź, Wojciech Golla, Piotr Celeban, Mateusz Cholewiak - Jakub Łabojko (61' Michał Chrapek), Krzysztof Mączyński - Lubambo Musonda, Mateusz Radecki, Robert Pich (78' Farshad Ahmadzadeh) - Arkadusz Piech (58' Marcin Robak).

Żółte kartki: Basha (Wisła) oraz (Śląsk).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 21 289.

Czy Wisła Kraków awansuje do grupy mistrzowskiej po sezonie zasadniczym?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×