Przypomnijmy, jedna z ogólnopolskich gazet podała w poniedziałek informację, że były szkoleniowiec Kotwicy Kołobrzeg ma objąć funkcję trenera Zagłębia Sosnowiec. - Nastąpiła pomyłka. To pan Arteniuk dzwonił do klubu z pytaniem, czy nie bylibyśmy zainteresowani jego usługami. Nasza odpowiedź była odmowna. Piszący o tym redaktor musiał coś źle zrozumieć i stąd całe nieporozumienie - wyjaśnia dyrektor Zagłębia Jerzy Lula.
Trenerem drużyny z Sosnowca, przynajmniej do końca czerwca, pozostanie więc Piotr Pierścionek, który pracuje nad kompletowaniem kadry na nowy sezon. - Nie jest łatwo. Część piłkarzy, którymi jesteśmy zainteresowani, rozmawia też z drużynami z wyższych lig. Inni mają bardzo wyśrubowane wymagania finansowe - wzdycha Pierścionek. Przyznaje też, że najbardziej zależy mu na pozyskaniu dwóch, a najlepiej trzech bramkostrzelnych napastników. Trwają negocjacje z Robertem Żbikowskim, którego wysłannicy Zagłębia oglądali w meczu barażowym o utrzymanie w I lidze. Jego GKS Jastrzębie zremisował ze Startem Otwock, a sam Żbikowski strzelił bramkę.
Na celowniku zespołu z Sosnowca jest też inny napastnik. - W opinii wielu osób ten piłkarz ma jeden z najlepszych strzałów głową w pierwszej lidze. Kogoś o takich predyspozycjach Zagłębie dawno już nie miało - mówi Pierścionek. We wtorek do Sosnowca przyjechał na rozmowy Marcin Lachowski. - To delikatna sprawa, ale skoro w innych klubach nie przejmują się tym, że grają u nich piłkarze zamieszani w korupcję, to czemu my mamy mieć opory? - pyta Lula.