Białystok, ul. Bema. Okolice godziny 8:00. Na pozór środowy poranek jak każdy inny w tej okolicy: niewielki ruch, pojedyncze osoby przechadzają się chodnikiem. Wśród nich jest Bartosz Dudziński, którego czekają badania w tutejszej przychodni sportowej. Nagle jednak słyszy przeraźliwy krzyk. Głos młodej dziewczyny woła: "pomocy!".
- Zobaczyłem, jak jakiś mężczyzna szarpie dwie kobiety. Pierwsza myśl: "biegnę!", a kiedy byłem już praktycznie obok nich, to bez zastanowienia uderzyłem go w twarz - opowiada nam zawodnik KS-u Wasilków, który uratował je przed atakiem nożownika.
24-latek nie czuje się bohaterem, mimo że gdyby nie jego postawa, to sytuacja mogła skończyć się inaczej. Napastnik rzucił się z nożem na matkę i córkę, bo te zwróciły mu uwagę, że... źle zaparkował swój samochód. W ataku furii zdążył już nawet dźgnąć je po raz pierwszy, a policjanci z komendy, pod którą rozgrywał się dramat, dopiero biegli na ratunek. Do tragedii brakowało więc sekund.
ZOBACZ WIDEO Sampdoria zdemolowała Sassuolo! Karol Linetty z golem i asystą! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Moim zdaniem wyglądało to dosyć niebezpiecznie i trzeba było coś zrobić. Nie widziałem że on ma nóż, dopiero jak policjant powalił go na ziemię, to zobaczyłem, że leży obok niego. Było jeszcze parę osób dookoła, ja po prostu zareagowałem jako pierwszy - mówi skromnie Dudziński. - Ogólnie to była sekundowa akcja, dopiero po wszystkim, w poczekalni przychodni, rozgrywało się to godzinami w mojej głowie: różne wersje, zachowania. Nigdy nie miałem podobnej sytuacji, więc można powiedzieć że jestem "świeżakiem" w takich sprawach. Nie trenowałem też żadnych sztuk walki, ani samoobrony. Jedynie piłkę nożną - dodaje.
Na co dzień chłopak pracuje jako dekarz i gra w KS-ie Wasilków. To lider IV ligi podlaskiej po rundzie jesiennej. Klub z kilkunastotysięcznego miasta dla większości kibiców jest anonimowy, chociaż odegrał bardzo ważną rolę w historii Jagiellonii Białystok. Fuzja obu drużyn w 1999 roku uratowała bowiem aktualnych wicemistrzów Polski przed upadkiem. A dziś też można tam znaleźć żółto-czerwone akcenty: najlepszy piłkarz to jej wychowanek i niedawny młodzieżowy reprezentant Polski Jan Pawłowski, a trenerem jest Artur Woroniecki, który doprowadził juniorów Jagi do mistrzostwa Polski w 2011 roku. - Teraz mamy wspólny cel, by awansować do III ligi i na chwile obecną jesteśmy na dobrej drodze - zaznacza z uśmiechem Dudziński.
On sam jest podstawowym zawodnikiem drużyny, występuje na pozycji pomocnika. Jesienią zagrał w prawie wszystkich spotkaniach. Ponadto bierze też udział w turniejach amatorskich, a w przeszłości miał już okazję pograć w III lidze. Chociaż oczywiście to nie jest szczyt jego marzeń. - Gram, odkąd pamiętam, praktycznie 20 lat. Jako dziecko marzyłem żeby robić to na najwyższym poziomie - podkreśla.
Warto zauważyć, że w klubie nie kryli dumy z zachowania swojego piłkarza. I nie chodzi tylko o komunikat na stronie internetowej. - W czwartek, jak przyszedłem na trening, to koledzy w szatni bili mi brawo, "zbijali piątki", gratulowali itd., a przed jego rozpoczęciem trener powiedział parę miłych słów i wspomniał też, że opowiedział o tym w lokalnym radiu. Nie ukrywam, że było mi ogólnie miło z tego powodu - mówi Dudziński.
O jego postawie jest jednak głośno w całej Polsce. Piszą o tym największe gazety, dziennikarze proszą o wypowiedzi, telewizje zapraszają do programów śniadaniowych. Ale chłopak zapewnia, że nie ma problemu z rozgłosem w mediach. - Nie jestem jakimś celebrytą, ani nic w tym rodzaju. Chociaż takie 5 minut sławy jest nawet miłe. Na pewno nie żałuję tego, że zareagowałem, bo najważniejsze jest, że tym kobietom nic poważnego się nie stało. W czwartek dostałem od jednej z nich telefon z podziękowaniami - kończy.
Czytaj także: Skandal w Klasie A - piłkarz uderzył sędziego
40-letni sprawca ataku został zatrzymany i postawiono mu zarzut usiłowania zabójstwa. Ostatecznie jednak zdecydowano się na umieszczenie go w zakładzie psychiatrycznym.
* Za użyczenie zdjęcia dziękujemy portalowi knyszynska.eu.