Mundial 2022. Katar - departament przyszłości

Mundial odbędzie się w Katarze - kraju małym i pustynnym, który nie ma ani piłkarskiego dziedzictwa, ani możliwości, by stać się futbolową potęgą. Ma za to odważną wizję perfekcyjnego turnieju i co ważniejsze - wielkie pieniądze, by ją zrealizować.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Getty Images
Michał Kołodziejczyk z Kataru

W centrum Dauhy z nowoczesnego wieżowca wychodzi młody Katarczyk i podchodzi do jeszcze nowocześniejszego samochodu. Nie uśmiecha się, ma zafrasowaną twarz. Z niepokojem patrzy na zachód słońca. Na Katar właśnie nałożono embargo, o czym informuje głos spikera telewizyjnego. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt i Bahrajn zarzuciły Katarowi wspieranie terrorystów. Wyrzuciły obywateli tego kraju ze swoich terytoriów, zamknęły przestrzeń powietrzną dla katarskich samolotów i zatrzymały eksport żywności.

Film trwa ponad pięć minut, ale nie ma w nim smutku, a niebo nad Katarem nawet przez chwilę nie przestaje być błękitne. Nie pojawia się żadna czarna chmura. Są za to dziewczynka przy meczecie, chłopiec, który zrobił łódkę z papieru, jeździec na pustyni, który wypuścił w powietrze sokoła, i rządzący Katarem emir Tamim ibn Hamad Al Sani - ale tylko w postaci olbrzymiego plakatu z popularnym graffiti na jednym z drapaczy chmur. Narodowy symbol goni narodowy symbol, patos atakuje zza każdego rogu, a przecież nie jest to film o bohaterach wojennych, poławiaczach pereł czy zmieniających historię osiągnięciach przodków. To film o krowach. A dokładnie o czternastu tysiącach krów, które uratowały poranną latte Katarczyków.

Latte to tylko w teorii rzecz błaha. Po wprowadzeniu embarga w 2017 roku mleko sprowadzane wówczas głównie z Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów na długo pozostało na półkach w sklepach. Katarczycy jak zawsze poparli swojego emira i unieśli się honorem. "Będziemy pić latte bez mleka" - krzyczeli i jeśli kupowali importowane produkty to tylko po to, by ostentacyjnie je wylać. Tyle że emir wiedział, że to dość nieeleganckie zostawiać swoich obywateli bez latte.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Znaczące potknięcie AC Milan. Piątek centymetry od asysty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Na farmę Baladna autostradą numer "1" jedzie się godzinę, sześćdziesiąt kilometrów na północ od Dauhy. Krowy przebyły znacznie dłuższą drogę. Przypłynęły statkami ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Niemiec i Australii - był to największy transport zwierząt na inny kontynent w historii. Zajmującą dwa i pół miliona metrów kwadratowych farmę zbudowano na pustyni, z autostrady jest niewidoczna, ale w dni wolne od pracy, by do niej trafić, wystarczy jechać za innymi samochodami. To atrakcja, przyjeżdżają tu wycieczki, ojcowie rodzin zabierają bliskich, by zobaczyli, jak Katar, kiedy tylko chce, potrafi być samowystarczalny.

Po udostępnionym dla gości terenie Baladny można przejechać się pomalowanym w czarno-białe łaty quadem, do którego przyczepione są przyczepy w kształcie krowy. Można bawić się w małym lunaparku, jeździć na kucyku, albo skakać na trampolinie. Można przyjechać na cały dzień, odpoczywać, a na posiłki chodzić do przyzakładowej restauracji. To nie jest zoo, krowy to niby pełna egzotyka, ale przedstawiane są ludziom jako przyjaciółki, które zapewniają zdrowe śniadania.

Zanim pójdzie się oglądać dojenie krów żywych, można podziwiać te sztuczne stojące przed wejściem. Pomalowane w kolory tęczy, niebieskie, różowe, w różnych pozach, różnej wielkości, z napisem "Pokój na świecie", albo saute. Robienie zdjęcia przy wielkim napisie "Kocham Baladnę" nie jest żadną przesadą, bo Katarczycy pokochali swoje mleko miłością pierwszą i prawdziwą. Farma już teraz zapewnia 85 procent zapotrzebowania kraju na produkty mleczne - wytwarza ich 400 ton każdego dnia, każdego ranka ciężarówki wywożą do Dauhy ponad milion różnych opakowań. Na terenie farmy jest też małe muzeum, gdzie poza filmem "Pozostań silny", który pokazuje, jak problem zamienić w wyzwanie, ogląda się także studnię, belki słomy oraz gabloty, w których wystawione są jogurty i śmietany.
Fot. Katarskie krowy na dojeniu Fot. Katarskie krowy na dojeniu
Za szybą, do jednej z sześciu kręcących się dojarek, wpychane są właśnie krowy. Zmieści się ich sto, są ponumerowane kolorowymi farbami. Na szczęście na terenie farmy takich dojarek jest sześć i każda krowa zdąży zaliczyć przejażdżkę trzy razy dziennie. Dzieci przylepiają się do szyby, dorośli robią zdjęcia. Krowy pewnie już przyzwyczaiły się do błysków fleszy, bo w Katarze robią za gwiazdy.

Samowystarczalność to od dwóch lat w tym kraju słowo klucz. Wartki strumień pieniędzy z gazu i ropy pozwala realizować nawet najdziwniejsze projekty. Wystarczy tylko znaleźć dla nich jakieś uzasadnienie. Podobnie jest z mundialem, który odbędzie się tu w 2022 roku.

Brzydka gra

Na przygotowania do mistrzostw świata Katar dostał dwanaście lat, najwięcej w historii. W 2010 roku rządzący wówczas FIFA Sepp Blatter zdecydował o przyznaniu prawa organizacji turnieju aż w dwóch kolejnych cyklach. Chociaż do turnieju w Brazylii (2014 r.) pozostawało jeszcze dużo czasu, podjęto decyzję, że w 2018 roku mundial zorganizuje Rosja, a jeszcze cztery lata później wszystkie najlepsze reprezentacje świata przyjadą do Kataru. Pytań było znacznie więcej, niż gotowych odpowiedzi.

- Kiedy dowiedzieliśmy się o decyzji FIFA, zrozumieliśmy, że to najwspanialsza rzecz, jaka mogła nam się przytrafić. Chociaż ja akurat się śmiałem, bo realizował się mój żart - mówi Hamad Al Amari, najpopularniejszy katarski showman, z którym spotykam się w jego nowoczesnym biurze z widokiem na budowę miasta Lusail, gdzie rozegrany zostanie finał mundialu.

Hamad dorastał w Stanach Zjednoczonych i Irlandii, studiował w Walii. Kiedy pytano go, skąd pochodzi, potrzebna była mapa, bo nikt nie wiedział, gdzie leży Katar. Kibicuje Liverpoolowi, którego proporzec wisi u niego w biurze pod sufitem, a na szafce stoi wykuty z żelaznych liter napis: "You’ll never walk alone". W swoich piłkarskich fascynacjach Hamad szedł jednak trochę sam, bo kiedy koledzy zagadywali go o futbol w jego kraju, nikt nie wierzył, że na pustyni ktoś może grać w piłkę.
- Nabijali się ze mnie pytając, czy Katar awansował kiedyś na mundial. Żartowałem, że zagramy na nim dopiero, jeśli go sobie kupimy. No i się spełniło - śmieje się, bo akurat z kupowania mistrzostw żartować tu można. - Dostaliśmy czas na pokazanie światu, że nie jesteśmy tylko od gazu i ropy, ale że potrafimy przeprowadzić największą sportową imprezę w nowoczesny sposób. Taki, którego nikt wcześniej nie wymyślił - dodaje.

"Nie wszyscy kibice wrócą do domów". Jacek Bąk przestrzega przed wyjazdem na MŚ w Katarze - CZYTAJ WIĘCEJ 

To dość łatwe zadanie, bo mundial w Katarze byli w stanie wymyślić tylko ci z bogatą wyobraźnią. To najmniejszy kraj, jaki dostał prawo organizacji turnieju tej rangi, mieszka w nim tylko dwa i pół miliona ludzi, z czego obywatele Kataru to raptem trzysta tysięcy. Kraj, w którym dzieci cierpią na brak witaminy D, bo przez pięć letnich miesięcy, kiedy temperatura przekracza pięćdziesiąt stopni, nie są wypuszczane na słońce, a tylko przewożone klimatyzowanymi samochodami z klimatyzowanych pomieszczeń do innych klimatyzowanych pomieszczeń.

Kraj, w którym całe życie koncentruje się w stolicy, i który poza nią nie wypuści także mundialu - dystans pomiędzy dwoma najdalej położonymi od siebie stadionami, na których odbywać się będą mecze, wynosi 55 kilometrów. Najbliżej jest z obiektu Al Rayyan do Education City - zaledwie pięć kilometrów, więc kibice bez problemu po raz pierwszy w historii będą mogli jednego dnia zobaczyć nawet dwa spotkania turnieju. Prawo organizacji najważniejszego piłkarskiego turnieju dostał kraj bez żadnego piłkarskiego dziedzictwa, bez choćby jednego znanego piłkarza w historii. Ale także kraj tak obrzydliwie bogaty, że wszystkie braki - poza tymi w historii, jest w stanie szybko uzupełnić.
Fot. Katar nocą Fot. Katar nocą
Przyznanie mundialu Katarowi dziwnym zbiegiem okoliczności terminowo pokryło się z otwarciem katarskiego portfela na świat. Szejkowie zainteresowali się pomocą zwłaszcza dla tych krajów, których przedstawiciele zasiadali w komitecie wykonawczym i których głosy mogły okazać się decydujące. Bo skoro Katar mierzył się w wyścigu o mundial ze Stanami Zjednoczonymi, Australią oraz Japonią i Koreą Południową, musiał użyć i twardej siły pieniądza i siły miękkiej - lobbując i pompując gotówkę w sport na całym świecie, by pokazać, jak jest dla niego ważny. To była też sprawa honorowa. Dauha dwa razy starała się przekonać Międzynarodowy Komitet Olimpijski, że jest w stanie zorganizować letnie igrzyska, ale głównie ze względu na klimat nikt nie wziął Katarczyków na poważnie i miasto nie uzyskało nawet statusu oficjalnego miasta kandydata. Futbolowi upał nie przeszkadzał.

W książce "The Ugly Game" (Brzydka gra) Heidi Blake i Jonathan Calvert punkt po punkcie pokazują serię wydarzeń, które układają się w spisek pozwalający cieszyć się Katarowi ze zwycięstwa. Umowa na wydobycie gazu między Rosją i Katarem zawarta jeszcze przed decyzją FIFA o przyznaniu obu krajom organizacji dwóch kolejnych mundiali, umowa o sprzedaży katarskiemu funduszowi inwestycyjnemu przez członka komitetu Mariosa Lefkaritisa działki na Cyprze za 27 milionów funtów, kontrakt z Paragwajem na budowę gazociągu pomiędzy tym krajem a Boliwią i Urugwajem, czy wreszcie - spotkanie szejka Tamima z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym, po którym Katarczycy kupili i wyprowadzili na prostą jego ukochany klub Paris Saint-Germain, a Michel Platini zagłosował na Katar. Platiniego do takiego głosowania nikt nie zmuszał, ale sam przyznał, że zasugerowano mu, że "dobrze byłoby, gdyby to zrobił", czym podpadł krajom europejskim, których interesy miał przecież reprezentować.

Katar zaprzecza jakimkolwiek zarzutom dotyczącym korupcji. Blattera i Platiniego w futbolu już nie ma, zostali wykluczeni za przelew dwóch milionów euro, jaki z niewyjaśnionych powodów Francuz przyjął od Szwajcara w 2011 roku. Mundial trafił nad Zatokę Perską, a kojarzenie marki "Katar" z marką "futbol" wyraźnie nabrało na znaczeniu po gigantycznych transferach dokonywanych przez PSG i reklamach organizacji edukacyjno-charytatywnej "Qatar Foundation", a później linii lotniczych "Qatar Airways" na koszulkach wielkiej Barcelony. Koszulkach, które zanim ozdobiono logiem Unicefu przez ponad sto lat pozostawały bez żadnego napisu poza nazwiskiem piłkarza.

Departament przyszłości

Z biura Hamada nie widać budowy stadionu w Lusail. To, że na trzy lata przed mundialem nie ma jeszcze obiektu, na którym ma się odbyć finał, w ogóle nie dziwi. Jednak fakt, że nie ma nawet 270-tysięcznego miasta, na terenie którego stadion będzie się znajdował, pokazuje skalę projektu, który realizują Katarczycy.

Użytkowanych jest kilkanaście biurowców i apartamentowców położonych najbliżej Dauhy, kilkadziesiąt znajduje się w stanie surowym, wiele jednak nie wyszło jeszcze z ziemi, albo zasłoniętych jest setkami dźwigów, które sprowadzono, by zbudować miasto typu "smart". To będzie pierwsze takie miejsce na świecie wymyślone od początku do końca przy użyciu nowoczesnych technologii i tak, by nowoczesne technologie były w użyciu przez mieszkańców każdego dnia. Jego projekt wygląda jak praca doktorska na wydziale architektury w departamencie przyszłości.
Na zdjęciu: Lusail - miasto w budowie Na zdjęciu: Lusail - miasto w budowie
Do Lusail prowadzić będzie nowa autostrada, która oddana zostanie pod koniec tego roku. Po pięć pasów w każdą stronę, plus jeden awaryjny, przepustowość - dziesięć tysięcy samochodów na godzinę. Bezpieczeństwa mieszkańców w mieście pilnować będzie dwadzieścia tysięcy kamer i czujników, które w kilka sekund reagować będą na to, co się dzieje. - Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy - informują Katarczycy w spocie reklamowym Lusail, ale nie chodzi o to, że przyznają się w ten sposób do błędów w projekcie.

Wypadek samochodowy zostanie rozpoznany przez system monitoringu, który zamknie pas drogi i wyśle na miejsce odpowiednie służby. Wszystkie budynki będą posiadać centralną klimatyzację regulowaną elektronicznie. Jeśli mocne słońce świecić będzie już tylko na górne części budynków, tylko one będą dodatkowo chłodzone, cień, który pojawi się w dolnych partiach, zmniejszy zużycie klimatyzatorów na niższych piętrach. Wyliczenia są dokładne: w jednej części miasta zużycie prądu dzięki inteligentnym systemom spadnie o 17 procent, w innej o 32. Dzielnic Lusail będzie aż dziewiętnaście.

Miasto pomoże też w zarządzaniu czasem swoich mieszkańców. Na 150 ekranach ustawionych na ulicach można będzie zarezerwować wydarzenie, które zaspokoi twoje oczekiwania: seans w kinie, biznesowy lunch, albo rodzinny wieczór. Ekran wskaże ci najszybszą drogę analizując korki, pomoże także w wyborze i rezerwacji odpowiedniego miejsca parkingowego, jeśli nie będziesz chciał skorzystać z transportu publicznego, znajdzie dla ciebie miejsce w hotelu, powie, jaka będzie pogoda, a jeśli wybierasz się dalej, kupisz nawet bilet lotniczy.

Jak ktoś lubi wyliczanki, ta robi wrażenie. Lusail to: 38 kilometrów kwadratowych, 22 miliony metrów kwadratowych do wykorzystania w 65 tysiącach mieszkań i lokali usługowych, 35 hoteli, 37 punktów lekarskich, 4 szpitale, 4 linie tramwajowe o długości 21 kilometrów i z 28 przystankami. Do tego 26 taksówek wodnych, 9 wodnych autobusów, 34 kilometry dróg rowerowych, 42 przejścia podziemne, szkoły, boiska, centra handlowe, meczety i marina na 1200 jednostek. No i stadion, na którym 18 grudnia 2022 roku, w dniu święta narodowego Kataru, poznamy nowego mistrza świata. Wszystko budowane niemalże na raz, w tym samym czasie.

Krótki spacer po Lusail pokazuje, jak każdy metr kwadratowy natychmiast zajmuje normalne, codzienne życie. Promenada nadmorska oddana jest już do użytku - gdy tylko zjechały buldożery, przywieziono pięknie zapakowane palmy, wsadzono je symetrycznie przy chodniku, postawiono ławki i rozwinięto trawę, której odpowiedniego nawadniania pilnuje kilku ogrodników. Na razie nie ma problemów z miejscem parkingowym, nawet przy centralnym Crescent Park. Park jest teraz po środku niczego, ale za to z pięknym widokiem na stadion, który piłkarzom służyć będzie tylko na mundialu.

Na zdjęciu: wizualizacja miasta Lusail. Fot. 2022 Supreme Committee for the Delivery & Legacy/Getty Images Na zdjęciu: wizualizacja miasta Lusail. Fot. 2022 Supreme Committee for the Delivery & Legacy/Getty Images
Po zakończeniu turnieju wszystkie trybuny zostaną rozebrane i rozdane innym obiektom sportowym, a obiekt zamieni się kompleks handlowy, powstanie tam też szpital i szkoły. Lusail Stadium jest teraz pilnie strzeżony, znaki o zakazie fotografowania zaczynają się już kilka kilometrów od niego, głównie ze względu na mieszczące się w okolicach obozy, w których mieszkają robotnicy. Te miejsca w Katarze są pilnie strzeżone, od kiedy na jaw wyszły nieludzkie warunki, jakie tam panują, szacuje się, że w takich miejscach może mieszkać nawet półtora miliona ludzi. Stadion ma już sześć pięter, docelowo w najwyższym miejscu będzie wznosił się na osiemdziesiąt metrów. Dookoła niego powstaje kilka bloków mieszkalnych, ale wszystko wygląda teraz jak wielkie gruzowisko i wysypisko śmieci. Po ulicach jeżdżą głównie ciężarówki.

Sektor dla pijących

Mundial w Katarze nie będzie przypominał żadnego z dotychczasowych. 32 drużyny zamieszkają i rozegrają swoje mecze w miejscach oddalonych od siebie o maksymalnie godzinę drogi. Po turniejach w RPA, Brazylii i Rosji, gdzie podróż pomiędzy miastami, w których rozgrywano spotkania, zajmowała nawet kilka godzin samolotem, teraz wystarczy metro. Mistrzostwa świata pierwszy raz w historii odbędą się tak naprawdę w jednej aglomeracji, gdzie trudno wyobrazić sobie półtora miliona kibiców, którzy w ciągu miesiąca mają pojawić się w Katarze.

- Nie otrzymalibyśmy organizacji mundialu, gdybyśmy już we wstępnej ofercie nie zagwarantowali 60 tysięcy miejsc noclegowych. Teraz wiemy, że tych miejsc zostanie przygotowanych blisko sto tysięcy - tłumaczy mi John Davies z Supreme Committee for Delivery and Legacy, z którym spotykam się w siedzibie organizacji w Al-Bidda Tower, w samym centrum Dauhy, tuż przy kilkukilometrowym deptaku Al Corniche. Supreme Committee to komitet organizacyjny mundialu odpowiedzialny za to, by wszystkie budynki związane z turniejem powstały na czas. "Legacy" w nazwie to dziedzictwo - hasło przewodnie tych mistrzostw. Katarczycy chcą, by mundial, który zorganizują, zostawił po sobie wiele dobrego także po zakończeniu rozgrywek - dla "Kataru, Bliskiego Wschodu, Azji i świata."
Na zdjęciu: budowa stadionu Na zdjęciu: budowa stadionu
Davies jest Anglikiem, pochodzi z Manchesteru, do Kataru przeprowadził się w 2015 roku. W oprowadzaniu po pawilonie towarzyszy mu milcząca koleżanka. Davies ma odpowiedź na każde pytanie, mówi spokojnie, tłumaczy, że świat niepotrzebnie boi się tego mundialu. Dobrze wie, jakie ryzyko niesie za sobą umiejscowienie w tej samej dzielnicy kibiców na przykład z Bośni i Serbii, albo Ukrainy i Rosji.

- Organizujemy mundial, ale ze względu na ograniczony obszar wszystko przypomina trochę igrzyska olimpijskie. Wiele decyzji podejmować będziemy dopiero, gdy jasne będzie, kto na turniej awansował, ale jesteśmy świadomi wszystkich zagrożeń. Poza miejscami w hotelach o różnej klasie i w różnych cenach, planujemy zakwaterować 20 tysięcy kibiców na kilku wielkich wycieczkowcach, które na czas turnieju staną w naszym porcie. Spodziewamy się, że atrakcyjną ofertą będzie także możliwość spędzenia nocy na specjalnych campingach, które powstaną na pustyniach - tłumaczy Davies.

Szokujące wieści. FIFA otrzymała 880 milionów dolarów łapówki - CZYTAJ WIĘCEJ

Wycieczki na pustynie przez miejscowe biura podróży organizowane są codziennie. Za sto dolarów można zobaczyć morze wewnętrzne (głęboko wcinająca się w ląd zatoka), spróbować sandboardingu - jazdy po wydmach na specjalnie przystosowanej desce, odbyć część trasy na wielbłądzie, a później pojeździć land-cruiserem ze spuszczonym do połowy powietrzem z kół. Wszystko z odbiorem z hotelu i powrotem w pięć godzin. Campingi, o których mówi Davies, nie będą zwykłym polem namiotowym, ale potężnym noclegowiskiem w beduińskim stylu. Namioty będą mogły pomieścić nawet kilkanaście osób, będą też wersje bardziej ekskluzywne. Z normalnymi łóżkami, leżakami, miejscem do plażowania, gotowania i robienia imprez.

Katar przypilnuje także, by na organizacji mundialu nikt nie próbował się dorobić za szybko. Każdy, kto będzie chciał wynająć swoje mieszkanie na czas turnieju, musi o tym poinformować wcześniej. Lokal zostanie wykupiony przez organizatorów na sześć miesięcy po normalnych stawkach, a później udostępniony kibicom. W ten sposób zachowana zostanie gwarancja, że ceny na czas mistrzostw świata nie wystrzelą nagle do rozmiarów rozsadzających kieszenie i portfele gości.

Ciągle nie wiadomo natomiast, gdzie i jak będzie można pić alkohol, a w przypadku mundialu i najazdu kibiców to nie jest pytanie drugorzędne. Picie alkoholu nie jest w Katarze zabronione, ale jak informuje Supreme Committee - "nie jest częścią katarskiej kultury". Teraz można pić w hotelach i kilku pubach, jednak przy każdym wejściu do takiego lokalu pracownik ochrony skanuje paszport. Jedno piwo kosztuje około pięćdziesięciu złotych. Mieszkający w Katarze obywatele innych krajów mogą kupować alkohol w specjalnym sklepie na kartę, ale jego ilość jest dokładnie wyliczona.

- Na pewno nie będzie można pić alkoholu wszędzie, ale komitet organizacyjny znajdzie z FIFA jakieś rozwiązanie, które będzie satysfakcjonujące tak dla gości, jak i Katarczyków - mówi Davies. Hamad Al Amari nie spodziewa się, by można było kupić piwo na stadionie. - Ludzie powinni skupić się na meczu, a nie na oznakowanych logiem sponsora kubkach. Ale nie sądzę, by zabroniono picia w strefach kibica - tłumaczy. Stref kibica w mieście może być nawet kilkadziesiąt, być może specjalną strefą będzie także port, w którym stać będą wycieczkowce z kibicami.

Katar jest bardzo bezpieczny - w regionie ma najmniejszą liczbę przestępstw, w rankingach światowych znajduje się w pierwszej dwudziestce. W kawiarni Costa przy Al Corniche przy kilku stolikach ustawionych na zewnątrz goście przed złożeniem zamówienia rezerwują sobie miejsca zostawiając portfel, albo kluczyki do samochodu. Dauha chwali się, że przeprowadza około dziewięćdziesięciu dużych imprez sportowych rocznie i nie odnotowuje żadnych incydentów, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że mundial to jednak inny stopień ryzyka. Na czele Komitetu Bezpieczeństwa stanął premier Kataru - szejk Abdullah bin Nasser bin Khalifa Al Thani i zapewnił, że dla organizatorów nie będzie nic ważniejszego, niż komfort i spokój gości. Komitet podpisał już porozumienia o współpracy z Home Office w Wielkiej Brytanii, francuską Żandarmerią, Radą Europy i Interpolem.

Mówi Hamad: - Czego wy się boicie? Chuliganów nie będzie, a jeśli przyjadą, to sobie z nimi poradzimy. Obawiacie się, że angielscy kibice będą śpiewać, tańczyć i biegać po ulicach? Przecież w Katarze wszyscy się tego spodziewają. To tylko miesiąc naszego całego życia, to się już nigdy nie powtórzy. Jeśli na turniej zakwalifikuje się Maroko, Tunezja, Egipt czy Algieria, zobaczycie, co to znaczy żywiołowy doping. Saudyjczycy też są nieźle szaleni. Wszyscy będą oglądać tu piłkę i cieszyć się życiem. A przy okazji pokażą kulturę swoich krajów. To będzie turniej arabskich kibiców, którzy we wspieraniu swoich reprezentacji wchodzą na jeszcze wyższy poziom niż podczas meczów klubowych. Poziom, którego nie znacie.

***

W środę czytaj o:

 - wyścigach wielbłądów, które pasjonują Katarczyków bardziej niż futbol
 - gwiazdach ligi katarskiej, które grają przy pustych trybunach
 - mundialowej propagandzie
 - pomyśle z rozszerzeniem turnieju do 48 drużyn

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×