Brak Mohameda Salaha i Roberto Firmino, porażka 0:3 na Camp Nou - okoliczności były dla "The Reds" wręcz koszmarne i wielu wątpiło, czy rewanż na Anfield w ogóle dostarczy emocji. Na szczęście jednak gospodarze szybko rozwiali te wątpliwości i podjęli rękawicę, sprawiając, że nikt nie odszedł od telewizorów.
Pod nieobecność swoich gwiazd Juergen Klopp posłał do boju Divocka Origiego i to on już w 7. minucie wlał nadzieję w serca kibiców Liverpoolu, dobijając skutecznie uderzenie Jordana Hendersona. Pierwszą próbę Marc-Andre ter Stegen zatrzymał, przy drugiej nie miał szans.
Kilka chwil wystarczyło Anglikom, by odrobić jedną trzecią strat. Mimo to przez całą pierwszą połowę wydawało się, że ci, którzy wieszczyli zachwianie pewnością siebie Barcelony srodze się zawiodą. Katalończycy zaczęli wprawdzie nie najlepiej, ale z upływem czasu poukładali grę i choć momentami pod ich bramką bywało gorąco, to sami odgryzali się bardzo groźnymi kontrami, studząc w jakimś stopniu ofensywne zapędy "The Reds".
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Drągowski robi furorę w Serie A. Czołowy klub ligi już wyraża zainteresowanie transferem
Do przerwy było 1:0 i "Blaugrana" wciąż znajdowała się w strefie komfortu, zwłaszcza że ostatni kwadrans pierwszej części przyniósł lekkie uspokojenie. Mistrzem przewidywania okazał się jednak Juergen Klopp! Niemiecki menedżer od 46. minuty wprowadził na boisko Georginio Wijnalduma, a to co zrobił Holender wprawiło trybuny Anfield w nieprawdopodobną ekstazę! W dwie minuty wykończył dwie oskrzydlające akcje i zniwelował wszystkie straty! Najpierw trafił mocnym uderzeniem po rękach ter Stegena (tu przytomnie centrował Trent Alexander-Arnold), a potem główkował nie do obrony, wykorzystując wrzutkę Xherdana Shaqiriego.
Tego Barcelona nie mogła się spodziewać. Z meczu, nad którym mimo utraty bramki dość długo miała względną kontrolę, zrobił się dla niej thriller, w którym awans zaczął wisieć na włosku. W tym fragmencie o pewności siebie ekipy Ernesto Valverde nie było już mowy, oglądaliśmy wręcz obrazki, które w przypadku Katalończyków są absolutną rzadkością. Liverpool czuł krew, a goście momentami rozpaczliwie wybijali piłkę z własnego pola karnego.
Piłkarze Barcy po przerwie nie byli sobą. Tkwili w szoku, nie potrafili nawet na chwilę poważniej przejąć inicjatywy - tak, jakby to co ich spotkało nie mieściło im się w głowach. Ten marazm był tak głęboki, że doprowadził do kompletnej katastrofy. To była 79. minuta, mistrz Hiszpanii kompletnie przysnął przy rzucie rożnym i perfekcyjnie wykorzystał to Alexander-Arnold, który szybko podał do Origiego, a ten natychmiastowym strzałem w okienko dał Liverpoolowi czwartego gola - gola już nie na wagę dogrywki, lecz awansu do finału Ligi Mistrzów!
Na nic zdały się desperackie próby Barcelony, która tego wieczora była śnięta i bezradna. Podopieczni Juergena Kloppa dowieźli wynik do końca i po raz drugi z rzędu zameldowali się w ostatecznej rozgrywce. Rok temu przegrali z Realem Madryt (1:3), teraz zmierzą się ze zwycięzcą dwumeczu Tottenham Hotspur - Ajax Amsterdam. A Barca? Na Camp Nou dopisało jej szczęście, bo już wtedy Anglicy byli niesamowicie groźni i zmarnowali kilka świetnych sytuacji. Na rewanż zaś drużyna z Katalonii nie dojechała i zapłaciła za to najwyższą cenę.
->Liga Mistrzów: znamy 13 uczestników fazy grupowej nowej edycji
Liverpool FC - FC Barcelona 4:0 (1:0)
1:0 - Divock Origi 7'
2:0 - Georginio Wijnaldum 54'
3:0 - Georginio Wijnaldum 56'
4:0 - Divock Origi 79'
pierwszy mecz: 0:3, awans: Liverpool FC
Składy:
Liverpool FC: Alisson - Trent Alexander-Arnold, Joel Matip, Virgil van Dijk, Andrew Robertson (46' Georginio Wijnaldum), Jordan Henderson, Fabinho, James Milner, Xherdan Shaqiri (90' Daniel Sturridge), Divock Origi (85' Joe Gomez), Sadio Mane.
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Sergi Roberto, Gerard Pique, Clement Lenglet, Jordi Alba, Arturo Vidal (75' Athur), Sergio Busquets, Ivan Rakitić (80' Malcom), Philippe Coutinho (60' Nelson Semedo), Lionel Messi, Luis Suarez.
Żółte kartki: Fabinho, Joel Matip (Liverpool FC) oraz Sergio Busquets, Ivan Rakitić, Nelson Semedo (FC Barcelona).
Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja).
->Premier League: Kompany huknął, Manchester City prawie mistrzem
Statystyki za SofaScore.com:
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Wynik na Camp Nou zupełnie nie odzwierciedlał gry na boisku.
Zasłużony awans The Reds.
Magia Anfield stłamsiła gwiazdeczki z Katalonii.
6 korona w E Czytaj całość