Nie ma trenera, który nie miałby swojego Waterloo - rozmowa z Janem Żurkiem, znanym polskim szkoleniowcem

Doświadczony szkoleniowiec Jan Żurek, który w swojej trenerskiej karierze prowadził m.in. Górnik Zabrze, GKS Katowice czy Podbeskidzie Bielsko-Biała w rozmowie z naszym portalem ocenia postawę drużyn z Górnego Śląska w minionym sezonie, zdradza kto zaskoczył go swoją grą, a kto jest w jego opinii największym przegranym sezonu. Mówi też kilka słów o szansach na grę w ekstraklasie ŁKS Łódź i Widzewa, a także zdradza jakie perspektywy rysują się przed śląskimi drużynami na przyszły sezon.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Ziach: Za nami kolejny sezon ekstraklasy. Najwyżej ze śląskich drużyn w niej występujących uplasowała się Polonia Bytom. Jest to dla pana zaskoczenie?

Jan Żurek: Na pewno dobra postawa Polonii w minionym sezonie to bardzo duże zaskoczenie i bytomian trzeba ocenić przede wszystkim pozytywnie. Mimo to, że zimą z klubu odeszło kilku zawodników, którzy byli ważnymi elementami tej drużyny i nastąpiła zmiana trenera, Polonia nie zmieniła swojego oblicza walecznej śląskiej drużyny. Bytomianie grali bardzo równo, nie notowali skoków formy. Mimo to, że rodowitych Ślązaków w składzie tej drużyny nie było zbyt wielu, pokazała prawdziwy śląski charakter. Co najważniejsze bytomianie ze spokojem utrzymali się w ekstraklasie, co na pewno jest dla tej drużyny świetną sprawą.

Ktoś jeszcze pana pozytywnie zaskoczył swoją postawą w minionym sezonie?

- Drużyną, która wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie był Piast Gliwice. Był to absolutny beniaminek wśród drużyn ekstraklasy, który zdecydowaną większość spotkań rozgrywał na wyjeździe, bo przecież stadion w Gliwicach był długo wyłączony z rozgrywek i Piast swoje mecze rozgrywał na neutralnym terenie w Wodzisławiu Śląskim. Mimo wszystko gliwiczanie pokazali się z dobrej strony i chociaż mało kto dawał Piastowi jakiekolwiek szanse na utrzymanie drużyna ta zdołała spokojnie zapewnić sobie ligowy byt. Wielka w tym zasługa Darka Fornalaka, który bardzo dobrze ułożył ten zespół.

Bardzo nierówną formę prezentował w minionym sezonie Ruch Chorzów. Chorzowianie wiosną spisywali się bardzo źle i przez moment wymieniano ich nawet jako jednego z kandydatów do spadku.

- Jesienią drużyna chorzowskiego Ruchu prezentowała się bardzo dobrze. Grała ofensywny futbol i prawdę mówiąc mogła sprawić niejedną niespodziankę. Niestety wiosną Niebiescy wiele stracili ze swojego potencjału. Wydaje mi się, że Boguś Pietrzak trochę się w tym wszystkim pogubił. Dopiero zmiana trenera i przyjście Waldka Fornalika odmieniło ten zespół i rzutem na taśmę Ruch zaczął grać lepiej i utrzymał się w ekstraklasie. Mało kto spodziewał się, że chorzowianie mogą być wymieniani w perspektywie walki o utrzymanie. Przecież Ruch na jesieni był najwyżej notowaną w tabeli śląską drużyną i wydawało się, że nerwówka tej drużynie w tym sezonie nie będzie grozić. Niestety stało się tak, że Ruch znalazł się w nieciekawej sytuacji. Zmiana trenera przyniosła jednak pozytywny efekt i chorzowianie zdołali utrzymać się w ekstraklasie.

Nie można nie zauważyć fenomenu Odry Wodzisław Śląski. Wodzisławianie od lat są wymieniani jako jeden z głównych kandydatów do spadku, a mimo to zawsze szczęście im sprzyja i unikają spadku.

- Trzeba przyznać, że Odra z większym lub mniejszym szczęściem, ale rok w rok utrzymuje się w lidze. W minionym sezonie wodzisławianom zapaliła się lampka ostrzegawcza, która była bardzo znaczącym ostrzeżeniem dla wszystkich pracujących w Odrze. Degradacja drużyny była bardzo blisko. W Wodzisławiu muszą się nad wszystkim poważnie zastanowić, bo dużo nie brakowało żeby Odra grała w barażach czy też zajęła miejsce spadkowe. Odra to drużyna bardzo doświadczona, która ma wyrównaną i doświadczoną kadrę. Mimo wszystko zabrakło czegoś na samym finiszu sezonu. Po przegranej w finale Pucharu Ekstraklasy z tej drużyny uszło powietrze i końcówkę sezonu mieli już naprawdę bardzo słabą. Powinno być to przedmiotem zastanowienia działaczy tego klubu.

W mediach dało się usłyszeć, że powstała tzw. "śląska spółdzielnia", która miała pomóc Górnikowi Zabrze w utrzymaniu w ekstraklasie. Wierzy pan w to?

- Są to jak zwykle spekulacje. Widzimy, że w rzeczywistości wszystko było inaczej. Każda drużyna ze Śląska grała przede wszystkim dla siebie. Oczywiście można mówić o śląskiej solidarności, która jest już znana, ale tej w tym sezonie najwidoczniej nie było. Wydaje mi się, że Piast mógł zagrać lepsze spotkanie z Lechią Gdańsk. Lechia jednak w Gliwicach wygrała z łatwością i można powiedzieć tylko, że Górnik jest sam sobie winien, że spadł z ekstraklasy. Zabrzanie mieli swoje okazje by wydostać się ze strefy spadkowej, których nie wykorzystała. Wydaje się, że w Zabrzu niczego nie brakowało. Klub miał wysoki budżet, wyrównaną kadrę i dużą swobodę w dokonywaniu transferów. Nie wykorzystał swojej szansy i spadł z ekstraklasy. Trzeba powiedzieć, że spadek Górnika jest zasłużony. W piłkę się gra przez cały sezon. Nie wystarczy wygrać jednego meczu na zakończenie sezonu i utrzymać się w lidze.

Fatalna postawa Górnika w minionym sezonie to największe rozczarowanie sezonu w wykonaniu śląskich drużyn, czy pana zdaniem coś jeszcze zabrzan przebija?

- Na pewno spadek Górnika to wielki szok nie tylko dla zawodników czy działaczy, ale także dziennikarzy, fachowców i kibiców, których przecież Górnik ma w całej Polsce. Wydaje mi się jednak, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Górnik spadł z ekstraklasy, ale nadal ma solidnego sponsora, który ma wizję jak zbudować silny klub. Może zabrzanom lepiej będzie się układać, jeśli zaczną od fundamentów i nie będzie takiej sytuacji, że nagle Górnik będzie zmuszony do kupowania zawodników w ostatniej chwili. W Zabrzu muszą zrobić wszystko, żeby ta przerwa przyniosła pozytywne owoce i Górnik już za rok wrócił do ekstraklasy. Wszyscy muszą szybko zapomnieć o tym, co się stało i zacząć niewdzięczne zadanie walki o awans do ekstraklasy. Wierzę, że w tym dziele drużynę i działaczy wspomogą kibice, którzy na pewno klubu nie opuszczą i będą z nim na dobre i na złe.

Pierwszym, który opuścił Górnika po degradacji do pierwszej ligi był trener Henryk Kasperczak. Wśród kibiców dało się słyszeć głosy, że zachował się jak szczur uciekający z tonącego okrętu. Jak pan postrzega decyzję szkoleniowca zabrzan?

- Działacze Górnika stawiali przed trenerem Kasperczakiem jedno zadanie. Było nim utrzymanie drużyny w lidze. Zapewniono mu, aby spełnił ten cel wszystko to, czego sobie życzył. Dostał pieniądze na transfery, dokonał wzmocnień, jakich chciał. Jak się okazało było to za mało żeby trener zdołał spełnić oczekiwania i zapewnić Górnikowi utrzymanie w ekstraklasie. Trener Kasperczak nie podołał temu i musiał odejść. Nie ma trenera, który nie miałby swojego Waterloo. Kasperczak miał swoje Waterloo w Zabrzu. Trzeba powiedzieć, że roszady w składzie dokonywane przez trenera były po prostu błędne. Górnik nie imponował grą. Grał bez stylu, niewyraźnie. Tak Górnik grać nie powinien i to też miało wpływ na to, że trener Kasperczak rozstał się z Zabrzem.

Z pierwszoligowych reprezentantów Górnego Śląska wszystkim drużynom z naszego regionu udało się zachować byt. To chyba pozytywny akcent minionego sezonu?

- Na pewno jest to bardzo dobra wiadomość. Wiemy wszyscy, że zarówno GKS Katowice, jak i Jastrzębie miały w tym sezonie niemałe problemy finansowe. Dopiero miasto pomogło katowiczanom stanąć na nogi i za to chwała władzom miasta. Udało się Gieksie ustabilizować i teraz w klubie może być tylko lepiej. Są też plany renowacji stadionu przy Bukowej, także na pewno przed drużyną z Katowic malują się ciekawe perspektywy. Ważne jest to, że Gieksa się w pierwszej lidze utrzymała i za to wielkie słowa uznania dla trenera Nawałki i całej drużyny, które nie miały łatwego zadania, a mimo to udało się wszystko doprowadzić do szczęśliwego końca. Wielkie brawa należą się też GKS Jastrzębie. W tym klubie zmagali się z jeszcze większymi kłopotami organizacyjnymi i finansowymi. Mimo to Jastrzębie zdołało się utrzymać, nie ważne, że po barażach. Najważniejsze jest to, że pierwsza liga będzie w przyszłym sezonie dla wszystkich śląskich drużyn.

Utrzymanie drużyn z Katowic i Jastrzębia to pozytywne aspekty, ale brak awansu Podbeskidzia Bielsko-Biała to raczej niemiła niespodzianka dla kibiców bielskiego klubu.

- Ja także pracując w Podbeskidziu miałem taką sytuację, że na zakończenie sezonu miałem tyle samo punktów co Widzew i to łodzianie grali w barażach. Co prawda nie wiadomo jeszcze jak skończy się przygoda Podbeskidzia, ale na chwilę obecną wiadomo, że w tych barażach bielszczan nie ma. Trzeba jednak powiedzieć jedną rzecz. U nas wszyscy jesteśmy bardzo niespokojni. Każdy sobie wyobraża żeby drużyna awansowała, a na drugi plan schodzi to, że drużyna nie ma stadionu, czy zaplecza finansowego. W Bielsku działacze wiedzą co robią i robią naprawdę solidną pracę. Nie udało się awansować teraz, może za rok się uda. Drużyna jest coraz silniejsza, trener Brosz ją dobrze poukładał. Po braku awansu w Podbeskidziu odbyło się bez nerwowych ruchów i to na pewno będzie procentować. Moim zdaniem Podbeskidzie dzięki mądrej polityce kadrowej i doświadczeniu, jakie posiada będzie za rok jednym z głównych faworytów do awansu do ekstraklasy.

Znowu w polskiej piłce mamy wielki bałagan. Sezon ledwo się skończył, a już rozpoczęła się afera dotycząca tego, kto zagra w przyszłym roku w ekstraklasie. Takie sytuacje na pewno nie pomagają w rozwoju polskiego futbolu.

- Jeżeli chodzi o licencje i zamieszanie, jakiego jesteśmy świadkami co roku myślę, że wszyscy jesteśmy za tym, aby się to wreszcie skończyło. Na pewno z przyznawaniem licencji powinno być tak, że jeżeli ktoś nie dotrzymuje jakichkolwiek warunków licencyjnych nie ma prawa występować w ekstraklasie. Tak jest na całym świecie. Za dopilnowanie tego jest odpowiedzialny PZPN i wszyscy muszą być świadomi tego, jakie warunki trzeba spełniać żeby w ekstraklasie móc grać. Nie powinno być więcej takiego zamieszania, bo to już któryś rok z rzędu taka sytuacja ma miejsce. Takie zamieszanie nikomu nie pomaga. Nie zyskują na tym nic ani działacze, ani kibice, ani trenerzy, którzy do ostatniej chwili często nie wiedzą gdzie drużyna będzie grać. To są bardzo ważne kwestie, niekiedy życia i śmierci dla danego klubu.

Widzew Łódź, który wywalczył awans do ekstraklasy z pierwszego miejsca może w najwyższej klasie rozgrywkowej nie zagrać.

- Proszę zauważyć, że w Polsce było już tak wiele razy, że łapaliśmy się za głowę i nie wierzyliśmy, że coś takiego może mieć miejsce, a jednak się działo. Jestem przekonany, że sprawa Widzewa Łódź nie jest jeszcze do końca wyjaśniona i tak naprawdę nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Zamiast zajmować się komentowaniem tej sprawy poczekajmy aż zapadną w niej konkretne decyzje.

W minionym sezonie miała też miejsce sytuacja, w której dwaj zawodnicy z zarzutami korupcyjnymi kilka dni później zagrali w wyjściowych składach swoich obecnych drużyn. Skandal?

- Można na to różnie patrzeć, ale trzeba też zauważyć jedną rzecz. Wobec gry tych dwóch chłopaków prokuratura nie wyraziła żadnych zastrzeżeń. Nikt też nie wyjawił, czy ci zawodnicy byli zatrzymani w charakterze świadka, czy też jako podejrzani. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać, że nie było zarzutów prokuratorskich wobec tych chłopaków. Wydaje mi się dlatego, że w tym wypadku sprawa była w miarę czysta. Nie było żadnych przeszkód by ci zawodnicy mogli nie zagrać. Jeżeli postawiono by ich w stan oskarżenia, wiadomą rzeczą byłoby, że nie mogliby oni zagrać. W tym przypadku nie było jednak żadnych zastrzeżeń ani ze strony prokuratury, ani PZPN, tak, więc tutaj nie stało się nic nadzwyczajnego.

Jakie szanse na zwojowanie ekstraklasy mają w przyszłym sezonie drużyny ze Śląska? Będą w stanie odegrać w swoich ligach znaczące role czy będą tylko statystować?

- Wydaje mi się, że nasze drużyny będą nadal skazane na walkę o utrzymanie. Na pewno bardzo chciałbym żeby było inaczej, ale realia wskazują na to, że jednak niewiele się zmieni. Przede wszystkim budżety klubów, które są w czołówce są o wiele wyższe i to ma wbrew pozorom duże znaczenie, bo do klubów przychodzą lepsi zawodnicy. Naszym drużynom jednak tego brakuje. Działacze drużyn z ekstraklasy na pewno będą czynić starania, żeby klubom wiodło się jak najlepiej. Perspektywy nie są najgorsze, bo nowego sponsora ma pozyskać Ruch Chorzów, czescy inwestorzy mają pojawić się w Odrze Wodzisław, Piast Gliwice przeobraził się w spółkę akcyjną. Dzieje się w śląskich klubach wiele dobrego i oby te nasze drużyny były silne finansowo i organizacyjnie. Myślę, że wszystkim kibicom chciałoby się chodzić na nowoczesne stadiony, które byłyby wygodne i bezpieczne.

O awans do elity powalczą Podbeskidzie i Górnik?

- Nie wyobrażam sobie, żeby Górnik Zabrze nie walczył o awans do ekstraklasy. To jest po prostu niemożliwe, tym bardziej, że w Zabrzu nie zapowiada się żadne trzęsienie ziemi. Podbeskidzie natomiast też będzie walczyło o awans. W klubie został prezes, został trener, udało się zatrzymać także większość kadry. Na pewno bielszczanie i zabrzanie będą się liczyć w walce o powrót do ekstraklasy. Są to drużyny ograne, doświadczone. Podbeskidzie ma w tej walce przewagę nawet nad Górnikiem, bo zna tę ligę i jej wymogi jak własną kieszeń. Przyszły sezon zapowiada się dlatego bardzo ciekawie.

Jakie perspektywy powrotu do zawodu malują się przed panem? Widziano pana kilka dni temu na stadionie Górnika. Był temat powrotu do Zabrza?

- Jestem przecież wychowankiem Górnika i to nic nadzwyczajnego, że pojawiłem się ostatnio na stadionie. W klubie pokazuję się od czasu do czasu, bo mam do Górnika sentyment, którego nigdy nie ukrywałem. Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, to oczywiście chciałbym jeszcze kiedyś pracować w Zabrzu. Jestem doświadczonym szkoleniowcem, który mógłby się w Górniku przydać. Mam też dyplom menadżera do spraw sportowych, czy licencję UEFA Pro, także mam swoją osobą wiele do zaoferowania potencjalnemu pracodawcy. Na pewno Górnik będzie potrzebował ludzi, którzy będą w stanie odbudować w Zabrzu silny klub. Czy w tym planie znajdzie się dla mnie miejsce trudno powiedzieć. Nie ode mnie to wszystko zależy.

Komentarze (0)