Od pierwszego gwizdka sędziego Canarinhos ruszyli do ataku i zepchnęli rywali do głębokiej defensywy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 7. minucie ekipa Dungi prowadziła 1:0. Świetnym strzałem głową popisał się Felipe Melo, który pewnie sfinalizował dośrodkowanie Maicona z rzutu wolnego. Brazylijski pomocnik uderzył bardzo silnie, nie dając Timowi Howardowi najmniejszych szans na uniknięcie nieszczęścia.
Mistrzowie Ameryki Południowej nie zadowolili się skromnym prowadzeniem i kontynuowali natarcie. Drużyna Boba Bradleya miała natomiast ogromne kłopoty z przerywaniem akcji rywali i często gubiła się w defensywie. Tak było również w 20. minucie, gdy Canarinhos powiększyli przewagę. Tym razem asystę zapisał na swoim koncie Ramires, który z ogromną szybkością przebiegł spory fragment boiska, a następnie idealnie obsłużył Robinho. Napastnik Manchesteru City dopełnił formalności i pokonał Howarda pewnym strzałem w sytuacji sam na sam.
Dominacja Brazylijczyków nie podlegała dyskusji. Podopieczni Dungi siali popłoch w defensywie USA i gdyby zachowali lepszą skuteczność, już do przerwy zdobyliby trzy lub cztery gole. Dobrych szans nie wykorzystali m. in. Kaka i Luis Fabiano. Ten pierwszy trafił w boczną siatkę z ostrego kąta, z kolei napastnik Sevilli CF uderzył wprost w Howarda.
W 40. minucie świetną okazję zmarnował też Gilberto Silva, który doszedł do precyzyjnej centry Maicona, lecz przeniósł futbolówkę nad poprzeczką, mimo że miał sporo swobody w polu karnym.
W drugiej połowie zespół Boba Bradleya starał się odmienić losy rywalizacji, ale żadna z sytuacji, jakie wypracował, nie była na tyle klarowna, by mógł paść gol kontaktowy. Amerykanie stracili wszelkie nadzieje w 57. minucie, gdy Sacha Kljestan brutalnie sfaulował Ramiresa, za co sędzia Massimo Busacca wyrzucił go z boiska. Chwilę po tym zdarzeniu Canarinhos zdobyli trzecią bramkę. Padła ona po przepięknej wymianie podań w polu karnym. W ostatniej fazie akcji Maicon huknął pod poprzeczkę z ostrego kąta i Howard skapitulował po raz trzeci.
Ostatnie pół godziny spotkania nie było już zbyt ciekawe. Wysoki wynik zdeterminował boiskowe wydarzenia. Zrezygnowani piłkarze USA atakowali z rzadka, z kolei Brazylijczycy, w składzie których trener Dunga dokonał aż trzech zmian w ciągu dwóch minut, spokojnie oczekiwali na końcowy gwizdek sędziego.
W 83. minucie podopieczni Boba Bradleya mogli pokusić się o gola honorowego, ale Benny'emu Feilhaberowi zabrakło szczęścia, bowiem po jego atomowym strzale z 15 metrów futbolówka zatrzymała się na poprzeczce. Niedługo później o pechu mógł także mówić Conor Casey, który z podobnym skutkiem uderzał głową.
Ostatecznie rezultat 3:0 utrzymał się do końca i Canarinhos odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu w turnieju. W praktyce zespół Dungi może być już pewny awansu do dalszej fazy, natomiast szanse USA na udział w półfinale są iluzoryczne. Amerykanom potrzebne jest bowiem nie tylko wysokie zwycięstwo z Egiptem, ale także korzystne wyniki innych meczów.
USA - Brazylia 0:3 (0:2)
0:1 - Felipe Melo 7'
0:2 - Robinho 20'
0:3 - Maicon 62'
Składy:
USA: Tim Howard - Jonathan Spector, Oguchi Onyewu, Jay DeMerit, Jonathan Bornstein, Michael Bradley, Sacha Kljestan, DaMarcus Beasley (46' Conor Casey), Clint Dempsey, Jozy Altidore (60' Benny Feilhaber), Landon Donovan.
Brazylia: Julio Cesar - Maicon, Lucio (70' Luisao), Miranda, Andre Santos, Ramires, Gilberto Silva, Kaka (69' Julio Baptista), Felipe Melo, Robinho, Luis Fabiano (69' Nilmar).
Żółta kartka: Oguchi Onyewu (USA).
Czerwona kartka: Sacha Kljestan /57' za faul/ (USA).
Sędzia: Massimo Busacca (Szwajcaria).
Widzów: 39 620.