- Ferland zanotował spektakularny rozwój. Dwa lata temu grał w drugiej lidze, a teraz będzie występował w Realu Madryt - tymi słowami wypowiedzianymi na pomeczowej konferencji prasowej, przedwcześnie transfer Mendy'ego ogłosił Didier Deschamps. Trudno jednak się z selekcjonerem Francuzów nie zgodzić. Progres jaki poczynił w ostatnich latach Mendy jest nieprawdopodobny.
Kariera przetrącona przez kontuzję
Ferland Mendy, jeszcze jako 21-latek, zanotował zaledwie 12 występów w barwach drugoligowego Le Havre. Po upływie 2,5 roku miał już jednak za sobą debiut w kadrze narodowej oraz pewne miejsce na lewej obronie Olympique Lyon.
- To prawda, że od czasów Le Havre wszystko dzieje się bardzo szybko, ale mówię sobie, że musi to iść jeszcze szybciej - powiedział zawodnik w styczniu w wywiadzie z France Football. - Muszę kontynuować tę dynamikę - dodał.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Polska - Izrael. Przełomowy mecz Piotra Zielińskiego? "Nie oczekujmy, że będzie liderem"
Powodem, dla którego lewy obrońca tak późno zadebiutował w seniorskiej piłce, były jego problemy ze zdrowiem. Nastoletni Ferland, ówczesny gracz juniorskich drużyn PSG, w których występował między innymi z Presnelem Kimpembe borykał się z poważnym urazem biodra. Lekarze nie byli w stanie nawet zapewnić zawodnika, że ten będzie mógł chodzić. Powrót do piłki był natomiast wykluczony.
- Spędziłem trzy miesiące w gipsie, a następne sześć na rehabilitacji. Kiedy gips został usunięty, poruszałem się na wózku, następnie z pomocą balkonika. Musiałem ponownie powoli nauczyć się chodzić - wspominał tamten czas Mendy, po podpisaniu kontraktu z Lyonem. Dla lekarzy zajmujących się wtedy Francuzem, fakt, że ten powrócił do sportu był cudem.
Talent o trudnym charakterze
Początkowo, do gry w piłkę wrócił w barwach czwartoligowego FC Mantois, tam jednak bardzo szybko wypatrzyło go Le Havre. W barwach nowego klubu zadebiutował w wieku 19 lat w wygranym 1:0 meczu z Sochaux. Młodzian wypadł na tyle dobrze, że w ciągu kolejnych 72 godzin otrzymał propozycję pierwszego zawodowego kontraktu, którą... odrzucił. Mendy twierdził, że jest niewystarczająco satysfakcjonująca jak na gracza jego pokroju. Umowę podpisał dopiero po kilku miesiącach.
Eliminacje Euro 2020. Marcin Żewłakow: Polska wciąż uzależniona od Lewandowskiego
Mendy trudny charakter objawiał jednak nie tylko przy stole negocjacyjnym. W 2016 roku został wyrzucony z przedsezonowego obozu Le Havre za uruchomienie w hotelu alarmu przeciwpożarowego, kiedy to wraz z Dylanem Louiserre postanowili w pokoju odpalić fajkę wodną. Louiserre został za to karnie zesłany na wypożyczenie do trzecioligowego US Avranches, Mendy'ego zaś uratował fakt, że w przypadku jego zawieszenia, w klubie nie było alternatyw na lewą stronę obrony. Zawodnik jednak na boisku okazał pełen profesjonalizm. Za otrzymaną szansę odpłacił się świetnym sezonem, w którym w 38 spotkaniach strzelił 2 bramki i zanotował 5 asyst, dzięki czemu po jego zakończeniu przeniósł się za 5 milionów do Lyonu.
Zobacz wideo: oto nowy zawodnik Realu Madryt
Jeżeli ktokolwiek jednak spodziewał się, że w nowym klubie przestał sprawiać problemy wychowawcze to jest w sporym błędzie. W kwietniu na treningu wdał się w bójkę z Memphisem Depayem. Nie przeszkadzało mu w tym nawet to, że w tym czasie zmagał się z kontuzją.
W związku z powyższym, dziwić nie powinna reakcja zawodnika, na telefon informujący go o pierwszym powołaniu do francuskiej kadry. - Kiedy się obudziłem, zobaczyłem, że mam cztery, bądź pięć nieodebranych połączeń z klubu. Zacząłem się zastanawiać co takiego zrobiłem? Czy przegapiłem trening? - niepokoił się obrońca. Tym razem jednak sprawa była dla niego dużo przyjemniejsza.
Od zawsze w cieniu... Mendy'ego
Jednym z większych wyzwań w dotychczasowej karierze Ferlanda, jest wyjście z cienia Benjamina Mendy'ego. Obaj Francuzi, których nie łączą żadne relacje rodzinne, posiadają nie tylko wspólne nazwisko, ale i pozycję na boisku.
Oto selekcjonerzy polskich reprezentacji - rozpoznajesz ich na zdjęciach?
Obaj również na szerokie wody wypłynęli z tego samego klubu - Le Havre. Benjamin niegdyś nawet określił Ferlanda jako swojego idealnego następcę w drugoligowcu. Sam Ferland jednak nie przepada za porównaniami z rok starszym kolegą. - Nie twierdzę, że nie ma on jakości lub też, że nie jest silny. Daleko mi do tego. Nie mówię, że mam więcej zalet niż on. Po prostu wszyscy mnie do niego porównują, ale nie ja - mówił młodszy z obrońców.
Grafika za SofaScore.com:
Choć obu Francuzów wiele łączy, to różnią się boiskową charakterystyką. Benjamin znacznie więcej daje zespołowi z przodu, zaś Ferland jest silniejszy i trudniejszy do przejścia w defensywie. Choć należy przy tym pamiętać, że Benjamin naprawdę imponujące liczby w ofensywie zaczął notować dopiero po przenosinach do Manchesteru City, gdzie miał możliwość gry z dużo lepszymi zawodnikami. W Madrycie mają nadzieję, że podobny progres w ich klubie zaliczy również Ferland.