To Neymar potrzebuje Barcelony. Blaugrana tylko ryzykuje

Wciąż ma wielkie umiejętności, ale to Neymar bardziej potrzebuje Barcelony, niż Barcelona jego. Jego powrót do Katalonii to kolejny przykład, że piłkarze stają się ważniejsi od klubu.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Neymar Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Neymar
Być może będzie to jeden z największych powrotów w historii europejskiej piłki. Zaledwie dwa lata po odejściu do Paris Saint-Germain Neymar ma wrócić do Barcelony. Ze skulonym ogonem, bo to Brazylijczyk bardziej potrzebuje Dumy Katalonii, niż ten klub jego.

W 2017 roku Neymar opuszczał Camp Nou w atmosferze skandalu, skonfliktowany z władzami Barcelony i piłkarzami. Zaledwie kilka dni po tym, jak prawie pobił się z Nelsonem Semedo na treningu i zapewnieniach, że hiszpański klub jest jego miejscem na ziemi.

Z Barceloną zdobył wszystko - mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla a przede wszystkim wygrał Ligę Mistrzów. Strzelał gole, był kochany przez kibiców za swoje efektowne akcje. Czegoś mu jednak brakowało i wbrew opiniom większości nie były to przede wszystkim pieniądze.

ZOBACZ WIDEO Mike Tyson wybuchł po pytaniu o Powstanie Warszawskie. "Czy wiem coś o powstaniu? Jestem niewolnikiem"
Neymar chciał być pierwszy i być traktowany jako lider, a tego w Barcelonie nikt nie mógł mu zagwarantować. Bezdyskusyjnym numerem jeden był i jest Leo Messi. - On musi się z tym pogodzić - mówił Gerard Pique. Brazylijczyk nie zamierzał słuchać i ku zaskoczeniu futbolowego świata wybrał ofertę Paris Saint-Germain.

Neymar coraz bliżej Barcelony. Piłkarz wyraził zgodę. Czytaj więcej--->>>

Jego romans z PSG nie mógł jednak skończyć się dobrze. Przeznaczone na niego 222 miliony euro, które uczyniły go przy okazji najdroższym piłkarzem świata, nigdy się nie spłaciły, a stały się tylko źródłem problemów. Od samego początku Neymar sprawiał w klubie więcej kłopotów, niż przynosił korzyści.

Bo można mówić o golach, które były (51 w 58 spotkaniach), o wygranych dla drużyny meczach, które też były. Ale przede wszystkim Neymar stał się większy niż klub. Spełniano wszystkie zachcianki tylko po to, żeby czuł się szczęśliwy. W słynnym sporze z Edinsonem Cavanim o wykonywanie rzutów karnych, zasłużony dla PSG Urugwajczyk został upokorzony.

- W Manchesterze City najważniejszy jest Pep Guardiola, tutaj tą osobą jest Neymar - mówił wprost ówczesny trener Unai Emery. Neymar był pierwszym do wszystkiego, jego zdanie było najważniejsze. Mógł wyjeżdżać do Brazylii i wracać kiedy chciał, dziwnym trafem zawsze doznawał kontuzji w okolicach początku marca, w terminie urodzin siostry.

Jesienią ubiegłego roku na jaw wyszły też gwiazdorskie zapisy z jego kontraktu, według których m.in. podczas treningów nie mógł być atakowany wślizgiem, był zwolniony z obowiązków defensywnych czy nie musiał dostosowywać się wymogów sponsorskich, tak jak reszta drużyny. Wypłynięcie na wierzch tych informacji podobno wzburzyło szatnią.

Władze klubu długo tolerowały jego fochy i styl życia przypominający "późnego Ronaldinho", jednak gdy zabrakło wyników, skończyło się pobłażanie. Bo mistrzostwo Francji nikogo w Paryżu nie obchodziło, liczyła się Liga Mistrzów. A w tych rozgrywkach prowadzona przez Neymara drużyna, który tak jak chciał wreszcie został liderem, nie była w stanie przejść 1/8 finału.

Nie było przypadku, że nagle do mediów przedostała się wypowiedź prezesa klubu Nassera Al-Khelaifiego. - Nie będę dłużej znosić tego gwiazdorzenia. Jeśli komuś to nie pasuje, żegnam! - zapowiadał stanowczo w rozmowie z "France Football", mając na myśli wybryki swoich gwiazd, w tym oczywiście Neymara. Później wypowiadał się już konkretnie na jego temat.

- Musi zrozumieć, że ma ważny kontrakt. Nikt go nie zmuszał do jego podpisywania - dodawał. To już była odpowiedź na pojawiające się w mediach doniesienia o chęci odejścia Brazylijczyka z PSG. Brazylijczyk miał coraz częściej spoglądać w kierunku Katalonii.

Początkowo wydawało się, że ten transfer nie ma prawa się udać. W Barcelonie nikt za nim nie tęsknił, nawet mimo braku sukcesów w Lidze Mistrzów w ostatnich sezonach. Swoim zachowaniem, a zwłaszcza pozwem sądowym wystosowanym przeciwko klubowi za rzekome niewypłacanie premii, zostawił tam ogromny niesmak.

- Nikt go tutaj nie potrzebuje. Ousmane Dembele jest zdecydowanie lepszy - mówił jeszcze kilka miesięcy temu Josep Maria Bartomeu. Słowa prezesa Barcelony miały zakończyć temat powrotu Brazylijczyka, jednak stało się inaczej. Jego ponowna gra na Camp Nou wydaje się bardzo prawdopodobna i to nawet pomimo faktu, że relacje między działaczami obu klubów są katastrofalne.

Paryżanie prawdopodobnie będą jednak musieli przełknąć gorzką pigułkę i przeprowadzić deal z Blaugraną. Neymar wykorzystuje swoją pozycję i grozi, że jeśli PSG nie dojdzie do porozumienia z Katalończykami, on wróci do Brazylii i wymusi wypożyczenie do Flamengo. Cokolwiek się stanie, mistrz Francji przegra.

Pozostanie Neymara oznacza dalsze użeranie się z butnym zawodnikiem. Na sprzedaży też nie zarobi tyle, ile wydał przed dwoma laty. Mówi się o 120 mln euro i nieobliczalnym Philippe Coutinho. PSG jest jednak samo sobie winne - gdyby Brazylijczyk nie otrzymał od nich takich a nie innych warunków, mógłby trzymać go w ryzach.

Ojciec Neymara wypowiedział się na temat transferu syna. Czytaj więcej--->>>

Ponowna gra dla Barcelony będzie wielkim sukcesem piłkarza. W ciągu dwóch ostatnich lat zanotował duży zjazd i nie jest tym samym Neymarem, który opuszczał Camp Nou. Nie mówi się o jego dobrej grze, ale o imprezowym stylu życia, skandalach z rzekomym gwałtem czy problemach z urzędem skarbowym.

- Musi się zmienić. W innym przypadku straci radość z gry i zakończy karierę jeszcze przed "30". Na pewno nie jest kimś skupionym na futbolu - ostrzega go jego starszy rodak, Ze Roberto. Z kolei Rivaldo przekonuje, że jeśli Neymar chce wrócić na szczyt i znów być szanowanym przez kibiców Barcelony, musi przeprosić za swoje zachowanie.

- Powinien stanąć przed wszystkimi i powiedzieć: przepraszam, popełniłem błąd, to jest moje miejsce. To pomoże wszystkim. Jeśli doda do tego dobrą grę i zaangażowanie, piłkarze i kibice mu wybaczą - uważa Rivaldo, przez wiele lat stanowiący o sile Barcelony.

Czy jednak w ogóle klub potrzebuje Neymara? Akurat lewa strona Barcelony nie potrzebuje wzmocnień - to odejście Brazylijczyka pozwoliło na rozwinięcie skrzydeł przez Jordiego Albę i jego znakomitą współpracę z Leo Messim, która przyniosła drużynie mnóstwo goli. Brazylijczyk wciąż ma ogromne atuty, może wygrywać mecze, jednak po co rozbijać coś, co akurat funkcjonuje bez zarzutu?

Ernesto Valverde jest z kolei szkoleniowcem przywiązującym ogromną wagę do gry obronnej napastników, czego przez ostatnie dwa lata u piłkarza nie widziano. Klub z Katalonii bardzo mocno ryzykuje. Ryzykuje popsucie atmosfery w szatni, pojawieniem się fochów i kiepskiej atmosfery na linii kibice - drużyna.

Pewne jest jedno. Jeśli rzeczywiście powrót Neymara do Barcelony dojdzie do skutku, Brazylijczyk znów zatriumfuje i dostanie to, co chce. Będzie to kolejny dowód na to, że w piłce nożnej coraz częściej ogon macha psem.

Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×