- Nie będę spekulował. Ja trenerem nie będę - mówił 10 lat temu, w koszulce Arki Gdynia, jej ówczesny piłkarz Dariusz Żuraw. Również 10 lat temu, trener Jacek Zieliński rozpoczynał pracę w Lechu Poznań i w tym samym sezonie zdobył mistrzostwo Polski.
Dziś trener Dariusz Żuraw mozolnie odbudowuje prestiż poznańskiego klubu. A Jacek Zieliński walczy o to, aby Arka Gdynia znowu nie spadła z PKO Ekstraklasy.
Początek ma bardzo słaby, gdynianie rozpoczynali mecz z Lechem zamykając tabelę. I do przerwy powinni już przegrywać. Jednak Kamil Jóźwiak już na początku, mając przed sobą tylko Pavelsa Steinborsa, trafił prosto w niego. Potem Pedro Tiba trafił w słupek, a następnie łotewski bramkarz jego kolejne uderzenie zza pola karnego sparował do boku. Pavels Steinbors jest już legendą gdyńskiego klubu, znalazł się niedawno w jedenastce 90-lecia Arki. To ogromny zaszczyt.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Robert Lewandowski z dwoma golami na początek sezonu. Bayern poniżej oczekiwań [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Steinbors nie powinien mieć jednak nic do powiedzenia, gdyby tylko Maciej Makuszewski po pół godzinie gry lepiej przymierzył. Po zagraniu z prawej strony miał przed sobą puste pół bramki i piłkę na głowie. I chybił.
Lech od pierwszego gwizdka był lepszy, momentami miażdżył Arkę posiadaniem piłki. To zupełnie inna drużyna, niż kilka miesięcy temu. Dziś Kolejorz jest przekonany o tym, że umie grać w piłkę. Jak wychodzi na boisko, to żeby wygrać i dominować. Ciągle będzie popełniał błędy, będzie przegrywał, jak tydzień temu ze Śląskiem. Jednak praca, jaką już teraz wykonał Dariusz Żuraw jest ogromna. I co najważniejsze - widoczna.
Początek drugiej połowy Lech jednak przespał, pozwolił Arce trochę poszaleć. Tyle że gdynianie nawet jeśli dochodzili już do strzałów, to jednak ich uderzenia nie sprawiały wielu problemów Micky'emu van der Hartowi. Naprawdę gorąco w polu karnym poznaniaków zrobiło się dopiero w 71. minucie. Najpierw Deja huknął, ale van der Hart odbił piłkę. W walce o nią upadli Robert Gumny i Fabian Serrarens. Sędzia wskazał na jedenastkę, był przekonany że lechita kopnął arkowca. Na szczęście skórę uratował mu VAR, bo obrońca Lecha - jak pokazała powtórka - pierwszy wybił piłkę. Arbiter karnego odwołał.
Po drugiej stronie - trochę wcześniej - genialną interwencją, błyskotliwym refleksem - popisał się Steinbors. A w 80. minucie znakomity Łotysz wybił się w powietrze, musnął piłkę po uderzeniu Darko Jevticia z rzutu wolnego i sparował ją na słupek. Jeszcze w doliczonym czasie Łotysz znowu pięknie obronił kolejne uderzenie.
A Arka w ostatniej akcji meczu powinna strzelić gola! Pomylił się Kostewycz, Antonik pomknął sam z piłką na bramkę, minął bramkarza, ale sam się przewrócił w polu karnym...
Gole w tym meczu nie padły. Szkoda, bo spotkanie było niezłe. Arka miała jednak w bramce najlepszego golkipera w jej historii.
Arka Gdynia - Lech Poznań 0:0
Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Frederik Helstrup, Adam Danch, Christian Maghoma, Michael Olczyk - Adam Deja, Michał Nalepa, Mateusz Młyński (Kamil Antonik 62), Maciej Jankowski, Marcin Budziński - Fabian Serrarens (Dawit Schirtladze 90+5)
Lech Poznań: Micky van der Hart - Robert Gumny, Lubomir Satka, Djodrje Crnomarković, Wołodymir Kostewycz - Pedro Tiba, Karlo Muhar (Timur Żamaletdinow 88), Maciej Makuszewski (Tymoteusz Puchacz 64), Kamil Jóźwiak, Darko Jevtić - Christian Gytkjaer (Paweł Tomczyk 77)
Żółte kartki: Budziński, Maghoma, Staniszewski, Danch, Nalepa (wszyscy Arka)
Widzów: 10 tys.