Dla naszych kibiców Górnik Zabrze to religia - rozmowa z Dariuszem Kołodziejem, pomocnikiem Górnika Zabrze

Rozgrywający Górnika, Dariusz Kołodziej w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o nastrojach w drużynie z Zabrza po spadku z ekstraklasy, nadziejach i celach drużyny na nowy sezon, o tym, co czeka drużynę 14-krotnych mistrzów Polski na zapleczu ekstraklasy, a także największych atutach Trójkolorowych w pierwszoligowej batalii.

Marcin Ziach: Wakacje mieliście nie najdłuższe, ale chyba było trochę czasu, aby wypocząć. Jak minął urlop?

Dariusz Kołodziej: Bardzo dobrze wypocząłem szczerze mówiąc. Tydzień spędziłem na Chorwacji, resztę w kraju z rodziną. Szkoda, że trwał tak krótko, ale ogólnie jestem zadowolony, bo udało mi się nabrać sił i zapału do pracy na treningach.

Wcześniej rozpoczęty okres przygotowawczy to chyba dodatkowy plus na wagę dobrego przygotowania się do sezonu.

- Ciężko powiedzieć. Tutaj wiele zależy od tego, jaką wizję ma trener. Są trenerzy, którzy potrzebują czterech tygodni na przygotowanie drużyny i są tacy, którzy potrzebują aż sześciu tygodni. Jest to indywidualna sprawa każdego szkoleniowca i każdy trener ma inną wizję okresu przygotowawczego. My rozpoczynamy przygotowania dosyć wcześnie i czy jest to dobrym ruchem trenera zweryfikują rozgrywki ligowe.

Jak czuje się najaktywniejszy zawodnik Górnika minionego sezonu?

- Czuję się bardzo dobrze. Przed nami nowy sezon, nowe rozgrywki i nowe zadanie do wykonania. Cel na ten sezon mamy jasny i klarowny, a jest nim powrót do ekstraklasy. Na pewno nadal jest żal, że nie udało nam się utrzymać, ale cieszę się, że mimo spadku w klubie daje odczuć się stabilizację. Nie wykonano nerwowych ruchów, kadra się nie osłabiła. W takiej atmosferze zdecydowanie łatwiej stawiać sobie wysokie cele i efektywnie do nich dążyć. Naszym celem jest awans i wszyscy w klubie skupiają się tylko i wyłącznie na tym, aby Górnik w pierwszej lidze grał tylko jeden sezon.

W minionym sezonie, twoim pierwszym w ekstraklasie strzeliłeś cztery bramki. Dołożyłeś też kilka asyst. Jesteś zadowolony z bilansu swojego debiutanckiego sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej?

- Myślę, że nie mogę być do końca zadowolony z tego sezonu. Wiem, że stać mnie było na zdecydowanie więcej, ale niestety szczególnie jesienią nie grałem zbyt wiele i z tego wynika taki, a nie inny bilans. Wiem, że gdybym częściej pojawiał się na boisku na pewno moje osiągnięcia byłyby inne, a i drużyna mogłaby na tym odnieść większe korzyści. Niestety stało się tak jak się stało i będę starał się, aby następny sezon był dla mnie i dla Górnika zdecydowanie lepszy od poprzedniego.

Warto zauważyć, że zawsze, kiedy w lidze trafiałeś do siatki Górnik wygrywał.

- Cieszę się, że układało się to tak, że strzelałem bramki, które dawały nam cenne punkty. Na pewno gdyby z moich trafień Górnik nie odnosił korzyści punktowych satysfakcja byłaby mniejsza. Fajnie też, że udało mi się też kilka razy zaliczyć asysty, po których padały bramki. To jest równie ważne i ogólnie mogę odczuwać satysfakcję. Szkoda tylko, że ostatecznie cały wysiłek poszedł na marne, bo Górnik spadł.

Był taki moment, po zakończeniu sezonu i degradacji Górnika do pierwszej ligi, kiedy myślałeś o odejściu z klubu?

- Nie, zdecydowanie nie. Według mnie nie można się załamywać tym, że nam w danym momencie nie idzie i trzeba od razu szukać nowego klubu. Nigdy nie było tak, że mówiłem sobie, że już mi się gra w Górniku nie podoba, bo nie wygrywamy meczów i drużyna spadła. Decyzję o odejściu z klubu podejmuje się w zupełnie innych okolicznościach. Trzeba wówczas rozważyć wszystkie argumenty za i przeciw, aby być w stu procentach pewnym tej decyzji. Ja byłem pewien, że nadal chcę grać w Górniku i w Zabrzu zostaje.

Przed rokiem byłeś najlepszym pomocnikiem zaplecza ekstraklasy. Można powiedzieć, że znasz tę ligę od podszewki. Jakie są najważniejsze różnice między ekstraklasą, a pierwszą ligą?

- Na pewno gra w ekstraklasie jest szybsza. To jest najwyraźniejsza różnica. Na pewno trzeba też być dobrze przygotowanym fizycznie, bo w pierwszej lidze zespoły często nie są dobrze przygotowane pod względem taktycznym i stawiają wszystko na jedną szalę biegając i walcząc nieustępliwie o każdą piłkę. Także na pewno różnice są w szybkości gry i w ilości przebiegniętych kilometrów, bo w pierwszej lidze jest ich zdecydowanie więcej.

Spadek Górnika z ekstraklasy to na pewno ujma dla tych rozgrywek. Pierwszoligowa batalia będzie jednak znowu na plus, bo jej najlepszy zawodnik ostatnich lat znowu wraca na stare śmieci...

- Fajną sprawą byłoby gdyby ta forma, która była wówczas w pierwszej lidze teraz wróciła. Na pewno będę dawał z siebie wszystko na treningach żeby tak się stało i żeby pomóc Górnikowi w jak najszybszym awansie do ekstraklasy. Gorąco wierzę, że uda mi się dojść do najwyższej dyspozycji i będę w stanie pomóc drużynie w realizacji celów, jakie sobie zakłada na przyszły sezon.

W pierwszoligowej hierarchii są takie drużyny, które mogą poważnie zagrozić Górnikowi w walce o awans, czy raczej będzie to dla was sezon, w którym całkowicie zdominujecie rozgrywki zaplecza ekstraklasy?

- Górnik Zabrze na pewno jest w gronie ścisłych faworytów do walki o awans. Trzeba jednak pamiętać, że w chwili obecnej nadal nie wiemy jakie zespoły będą w przyszłym sezonie grały w pierwszej lidze. Nie wiemy jaki los czeka kilka klubów i nie wiadomo jak ta liga będzie wyglądać. Na pewno jest tam kilka zespołów, które ambicje sięgające ekstraklasy. Nie można jednak nigdy stawiać się w roli zdecydowanego faworyta, bo to często jest zgubne. Trzeba skupiać się na tym, żeby wygrywać w każdym kolejnym meczu, a wtedy na pewno osiągniemy swój cel. Nie możemy myśleć, że bez problemów tę ligę wygramy, a rywale będą leżeć na boisku, bo grają z Górnikiem. Takie myślenie nie wchodzi w rachubę.

Jest to dla ciebie powód do rozczarowania, że po raz kolejny awansu do ekstraklasy nie wywalczył twój były klub, Podbeskidzie Bielsko-Biała?

- Na pewno współczuję chłopakom, bo przecież wystarczyło żeby ostatni mecz na własnym stadionie wygrali, a dzisiaj byliby w ekstraklasie. Szkoda, że się nie udało. Nie ukrywam, że Podbeskidzie to dla mnie szczególny klub i będę im kibicował. Życzę tej drużynie żeby im się wiodło jak najlepiej. Nie awansowali teraz, może za rok się uda.

Kiedy drużyna przebywała na wakacjach z klubu odszedł trener Henryk Kasperczak. Było to dla was zaskoczenie, czy spodziewaliście się, że trener straci posadę?

- Po części można się było tego spodziewać, bo trener miał wyznaczony cel, którego nie udało mu się zrealizować. Górnik nie zdołał utrzymać się w ekstraklasie, a trener nie wykonał stawianego przed nim zadania. Z pewnością wielu z nas spodziewało się, że trener będzie musiał odejść i nie było to dla nas wielkim szokiem. Szkoda, że tak się stało, ale nie możemy dzisiaj oglądać się wstecz. Przed nami nowy sezon, w którym mamy nowe cele.

Wśród kandydatów na nowego szkoleniowca Górnika wymieniano Marcina Brosza. Byłby to dla ciebie chyba najlepszy wybór, bo to z tym szkoleniowcem doszedłeś do mistrzowskiej formy w Bielsku-Białej.

- Trener Marcin Brosz to szkoleniowiec, którego darzę ogromnym zaufaniem i zawsze współpracę z tym trenerem będę wspominał bardzo ciepło. Zawsze wypowiadałem się o trenerze Broszu wyłącznie pozytywnie, bo mam świadomość co ten trener zrobił dla mnie i co robi dla Podbeskidzia. To bardzo dobry fachowiec i mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane jeszcze z nim współpracować.

Wybór działaczy padł jednak na Ryszarda Komornickiego. Jak wyglądają pierwsze wrażenia ze współpracy z nowym szkoleniowcem? Daje się odczuć zachodnią szkołę trenerską, jak przy treningach z trenerem Kasperczakiem?

- Szczerze mówiąc w treningach jest trochę podobieństw do tych, które odbywaliśmy pod okiem trenera Kasperczaka. Treningi są bardzo wymagające, dużo pracujemy z piłką i na pewno motywy szkoły zachodniej są bardzo widoczne. Miejmy nadzieję, że trener dobrze przygotuje drużynę do nowego sezonu i będziemy w stanie odwdzięczyć mu się za pracę dobrą grą.

Krążą głosy, że działacze Górnika po degradacji drużyny do pierwszej ligi planują zamrozić częściowo wasze dochody. Były już spotkania z działaczami tym motywowane?

- Na razie nie zostałem wezwany przez prezesa, także nic mi na ten temat nie wiadomo. Nie wiem jak ta sprawa wygląda ze strony kolegów z drużyny, ale ja na razie nie dostałem sygnałów, aby takie coś miało nastąpić.

Wiele wskazuje na to, że w pierwszej lidze Górnik Zabrze zagra w podobnym składzie co w ekstraklasie. Nie zapowiadają się bowiem żadne spektakularne transfery. Jakie będą możliwości drużyny w przyszłym sezonie?

- Wydaje mi się, że Górnik nawet bez transferów będzie w przyszłym sezonie zespołem silniejszym. Przede wszystkim będziemy drużyna bardziej ograną i bardziej doświadczoną. Każdy sezon, każdy mecz przynosi kolejne doświadczenia, z których wyciąga się wnioski i to procentuje w przyszłości. Myślę, że z nami będzie podobnie i mimo to, że zagramy klasę rozgrywkową niżej zrobimy krok do przodu. Mocno zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że w przyszłym sezonie Górnik zrobił krok w tył, ale jest to raczej niemożliwe.

Zawodnika, który w zeszłym sezonie rozgrywał mecze na stadionach ekstraklasy nie przerażają wyjazdy do Świnoujścia, Ząbek czy Kluczborka?

- O to trzeba by zapytać chłopaków, którzy tego nigdy jeszcze nie przeżyli. Ja już występowałem w pierwszej lidze i wiem co nas tam czeka. Podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z drużyną. Moim zdaniem awansować do ekstraklasy będzie cięższym zadaniem niż się w niej utrzymać. Jeździ się po różnych miastach, często miasteczkach. Wiele zespołów nie ma nawet odpowiednio przystosowanych do rozgrywek stadionów, na których będzie można ze spokojem kopnąć piłkę po ziemi wiedząc, że trafi ona do adresata, a nie wpadnie w dziurę. Na pewno przyszły sezon nie będzie dla nas łatwy.

Wracając do tego, co wydarzyło się przed miesiącem. Końcowy gwizdek sędziego, Górnik spada. Był żal do Lecha, Piasta i Odry, że wbrew przedmeczowym zapowiedziom odpuściły swoje mecze i skazały was na pewną degradację nawet przy remisie?

- Szczerze mówiąc ja takiej złości do kolegów z innych drużyn nie miałem. To myśmy ten sezon zawalili i sami sobie jesteśmy winni tego, co się stało. Zawsze w sobie w pierwszej kolejności szukam winy, a nie patrzę na inne drużyny. To były mecze Lecha, Piasta i Odry. To ich sprawa, co zrobili. Mogli sobie te mecze wygrać, przegrać, a nas to nie powinno obchodzić. Sami sobie byliśmy winni tego dramatu, bo powinniśmy albo mecz z Polonią wygrać, albo zapewnić sobie utrzymanie dużo wcześniej. Wtedy nie musielibyśmy patrzeć na to jak grają inne drużyny.

Spadliście do pierwszej ligi i czeka was teraz ciężka walka o awans. Twoim zdaniem może to mieć jakiś znaczący wpływ na wasze dalsze kariery, na dalszy ciąg marszu Górnika ku odbudowaniu dawnej potęgi?

- Można to rozpatrywać na dwa sposoby. Wiadomo, że ekstraklasa to ekstraklasa, a pierwsza liga to pierwsza liga. W ekstraklasie jest zdecydowanie wyższy poziom rywalizacji i preferuje się zupełnie inny styl gry. Mnie wydaje się, że ten sezon w pierwszej lidze może nam pomóc. Może nabierzemy trochę pokory, bo rozgrywki pierwszej ligi wymagają mnóstwo ambicji, zaangażowania, walki na boisku o każdą piłkę. Posmakujemy też tego, czym jest ostra piłkarska walka, bo w pierwszej lidze jest jej moim zdaniem więcej.

Otrzymaliście zapewnienia od kibiców, że nawet w pierwszej lidze stadion przy Roosevelta będzie się wypełniał. Kilkanaście tysięcy kibiców na meczach zaplecza ekstraklasy chyba od dawien dawna nie było.

- Od początku wierzyłem, że kibice z nami zostaną i tak też się stało. Patrząc na to jakich mamy kibiców nie śmiałbym przypuszczać, że fani po spadku odwrócą się od nas. Oczywiście mieli powody do frustracji, bo nie udało nam się utrzymać i pierwszy raz od bardzo dawna Górnik spadł do pierwszej ligi. My wszyscy jednak wiemy, że dla naszych kibiców Górnik Zabrze to religia. Ta drużyna i ten klub to dla nich świętość. Jestem przekonany, że po spadku kibice nas nie opuszczą i będą naszym ogromnym atutem. W pierwszej lidze występują zespoły, które nigdy nie zasmakowały czym jest ekstraklasa i jak wspaniali są tam kibice i przyjeżdżając na Roosevelta i widząc jak wspaniałą atmosferę robi na trybunach kilkanaście tysięcy ludzi zapewne będą w szoku. Zanim się z tego szoku otrząsną może być już po meczu, bo nas doping kibiców potrafi nieść.

Wypowiadasz się o kibicach w samych superlatywach. W maju media przeprowadziły nagonkę na fanów Górnika, kiedy ci zagościli na waszym treningu. Obok obrazu kibica, który za drużynę oddałby życie nie masz obrazu takiego, który po porażce jest gotów przelać swoją złość na drużynę?

- Na pewno sytuacja, której świadkami byliśmy w maju była nienaturalna, bo jest w piłce nożnej rzadko spotyka się takie wydarzenia. Na mnie jednak ona szczególnej presji nie wywierała. Takie wydarzenia działają dwutorowo. Na jednych wywierają presję, zaś innych to motywuje to lepszej gry. Jest to indywidualne podejście każdego zawodnika i różnie dany piłkarz reaguje. Ja dostałem po tym wydarzeniu dodatkowej adrenaliny, mobilizacja do meczu była jeszcze większa. Uważam się za profesjonalistę. Piłka nożna to mój zawód i do każdego meczu podchodzę z pełną motywacją i nastawieniem na grę o zwycięstwo.

Co musicie poprawić w letnim okresie przygotowawczym, by w przyszłym sezonie Górnik pokazywał na boisku pełnię swoich możliwości i do końca wykorzystał swój potencjał?

- Przede wszystkim skuteczność, bo ta w minionym sezonie kulała. Na pewno gdyby ta skuteczność pod bramką przeciwnika była lepsza Górnik byłby dzisiaj w zupełnie innym miejscu niż teraz się znajduje. Trzeba zauważyć, że w grze defensywnej, szczególnie wiosną prezentowaliśmy się bardzo dobrze i nie traciliśmy wielu bramek. Myślę, że jeżeli w grze defensywnej pozostaniemy na tym samym poziomie, a popracujemy nad grą w ofensywie w przyszłym sezonie wszystko ułoży się po naszej myśli.

Komentarze (0)