Premier League. Tammy Abraham - jeden z największych wygranych zakazu transferowego Chelsea

Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Tammy Abraham
Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Tammy Abraham

Dwa lata temu miał nadzieję zostać wieloletnim reprezentantem Anglii. Po pierwszym powołaniu jego telefon milczy jednak do dzisiaj. Wydaje się jednak, że pod okiem Franka Lamparda, młody snajper jest coraz bliżej realizacji swoich planów.

- Nigeria próbowała rozwinąć przede mną czerwony dywan i bardzo mi to schlebiało, ale jestem całkowicie nastawiony na Anglię. Widzę siebie jako długoletniego reprezentanta tego kraju. To jest mój główny cel i jestem w 100 procentach skoncentrowany na próbie dostania się do zespołu - mówił w 2017 roku Tammy Abraham, gdy dowiedział się o pierwszym powołaniu do reprezentacji "Synów Albionu".

I choć młodzian snuł wówczas dalekosiężne plany, to na Wyspach powołanie go do seniorskiej kadry uznawano bardziej jako chęć zabezpieczenia potencjału zawodnika tak, aby po oficjalnym występie w barwach Anglii nie mógł zostać już "podkradziony" przez Nigerię. A choć nie uchodził za pierwszoplanową gwiazdę, to toczyła się o niego mała wojenka.

Ówczesny prezydent nigeryjskiej federacji, Amaju Pinnick twierdził bowiem, że przeprowadził rozmowę z Abrahamem i jego rodziną, w wyniku której otrzymał zapewnienie, że chłopak wybierze Nigerię. Później wysnuwał oskarżenia, jakoby piłkarz był niesłowny, czy też został zmuszony do zmiany podjętej decyzji. Sam Abraham twierdził natomiast, że taka rozmowa nigdy nie miała miejsca.

Miłe złego początki

Powyższe wydarzenia były efektem bardzo udanego początku sezonu 17/18 w wykonaniu Abrahama. W pierwszych 8 kolejkach Premier League w barwach Swansea, gdzie przebywał na wypożyczeniu, zdobył 4 bramki. A mając na uwadze, że zawodnik ledwo co ukończył 20 lat nie powinno dziwić, że federacja Nigerii tak zaciekle walczyła o snajpera.

W Anglii natomiast, od początku w napastnika bardzo wierzył między innymi Frank Lampard. - Dla Chelsea jako klubu to błąd - mówił legendarny pomocnik The Blues w rozmowie z BT Sport, komentując decyzje o wypożyczeniu piłkarza. - Nie jest to jednak błąd Tammy'ego, gdyż nie sądzę, że grałby w wielu meczach. To dla niego wspaniałe doświadczenie, wróci w kolejnym sezonie jako świetnie wyszkolony gracz - komentował dzisiejszy szkoleniowiec Chelsea.

Czytaj także: Transfery. Uraz Martiala może zablokować wypożyczenie Sancheza

Po udanym początku sezonu snajper jednak zaciął się na długie miesiące. Po powrocie ze zgrupowania reprezentacji zdołał on zdobyć zaledwie jedną ligową bramkę do końca sezonu. Nie powinno więc dziwić, że o grze w Chelsea nie było mowy.

Szansa z przymusu

Po wypożyczeniu do Swansea, które mimo udanego początku, należało jednak uznać za rozczarowanie, Abraham zmuszony był zejść poziom niżej. Sezon 18/19 spędził więc w Aston Villi. Było to jego drugie podejście do zaplecza Premier League. W sezonie 16/17 występował bowiem w barwach Bristol City, w którym w 48 występach zdobył 26 bramek.

W barwach "The Villians" kolejny raz pokazał, że przerasta swoim poziomem Championship. Anglik w 42 meczach zdobył 26 bramek walnie przyczyniając się do powrotu klubu z Birmingham do Premier League.

I choć zawodnik ponownie udowodnił, że strzelać potrafi, to najprawdopodobniej kolejny raz udałby się na wypożyczenie, gdyby nie fakt, że Chelsea zmagała się z zakazem transferowym, a także, że nowym szkoleniowcem został Frank Lampard.

- Jestem tutaj od szóstego roku życia i nigdy nie było lepszej okazji aby ciężko pracować w celu uzyskania miejsca w wyjściowym składzie - powiedział Abraham w rozmowie ze Sky Sports. - Dzięki nowemu menedżerowi wszystko wydaje się możliwe, więc daje to młodym chłopcom i innym graczom mnóstwo wiary - dodał.

Lampard od początku nie boi się ufać mniej doświadczonym piłkarzom. Oprócz Abrahama, błyszczy również Mason Mount, którego Lampard doskonale zna ze wspólnej pracy w Derby County. 20-latek, podobnie jak Abraham, może pochwalić się już dwiema bramkami w bieżącym sezonie. Ku zaskoczeniu wielu, to właśnie Mount na ten moment jest najbliższy wskoczenia w buty Edena Hazarda.

Pokaz siły mentalnej

Dla Tammy'ego Abrahama, początek aktualnego sezonu nie należał jednak do najprzyjemniejszych. To jego niewykorzystana jedenastka przesądziła o tym, że Superpuchar Europy powędrował w ręce Liverpoolu. Piłkarz stał się ofiarą masy rasistowskich obelg ze strony kibiców.

Już sam fakt tego, że to właśnie młody Anglik był wyznaczony do wykonywania ostatniej, piątej jedenastki, pokazuje, jak bardzo w siłę jego psychiki wierzy Frank Lampard. I choć nie zdołał on zdobyć bramki, to pokazał siłę mentalną, nie przejmując się wszechobecnym hejtem, zamykając usta krytykom swoją postawą na boisku.

Bo choć w pierwszych dwóch kolejkach nie zdołał strzelić bramki, to już w starciu z Norwich pokazał pełnię swoich umiejętności. Anglik zdobył 2 bramki walnie przyczyniając się do triumfu swojej drużyny (Chelsea wygrała 3:2). Udany okres piłkarza sprawił, że w obliczu zbliżającej się przerwy reprezentacyjnej, znów zaczęły pojawiać się głosy, jakoby warto byłoby go powołać.

- Kiedy myślisz o napastnikach Anglii, mówisz Rashford i Kane, ale później zaczynasz się zastanawiać. Czy Abraham może wygryźć Calluma Wilsona? Myślę, że tak. Frank Lampard wydaje się darzyć go olbrzymim zaufaniem stawiając go ponad Girouda - powiedział radiu BBC były napastnik Chelsea, Chris Sutton.

Piłkarza doceniają także władze klubu, które zamierzają przedłużyć umowę ze swoim napastnikiem, podwajając mu przy tym zarobki (więcej TUTAJ). Kto wie, czy zakaz transferowy, który miał być karą, nie spowoduje, że w Chelsea wreszcie szansę otrzymają utalentowani wychowankowie z Tammym Abrahamem oraz Masonem Mountem na czele. Fantazja młodości wraz z charyzmą i legendą Lamparda, może dać bardzo ciekawe efekty. 
[color=#000000][i]

[/i][/color]

Komentarze (0)