Po siedmiu latach kibice Ruchu Chorzów po raz kolejny wyszli na ulice i zaprotestowali. Fani Niebieskich pod Urzędem Miasta domagali się pilnego rozpoczęcia budowy nowego stadionu. Bez takiego obiektu odbudowa 14-krotnych mistrzów Polski nie ma większego sensu.
Do końca sierpnia prezydent miasta Andrzej Kotala zobowiązał się do ogłoszenia przetargu na wyłonienie głównego wykonawcy. Termin nie został jednak dotrzymany, nie pierwszy zresztą raz, co przypomniał zarządzającemu miastem przedstawiciel kibiców Szymon Michałek.
Czytaj także: III liga: efektowna wygrana Ruchu Chorzów. Przełamanie po niemal pięciu miesiącach
Kotala już od kilku tygodni w różnych rozmowach sugerował, że powstanie nowego stadionu przy Cichej, w związku ze zmianami w ordynacji podatkowej, stanęło pod dużym znakiem zapytania. Dochody Chorzowa mają spaść o ponad 20 milionów złotych, co ma sprawić, iż na budowę nowego obiektu zabraknie pieniędzy. Zdenerwowany prezydent w pewnym momencie zaproponował kibicom z ościennych miast, aby... zaczęli płacić podatki w Chorzowie. Pomimo próśb Andrzej Kotala nie zobowiązał się na publiczne podpisanie deklaracji, gdzie podane byłyby terminy wywiązania się z obietnic wyborczych z 2010 i 2014 roku.
Rozpoczęcie budowy nowego obiektu przy Cichej 6 w Chorzowie przedłuża się niemiłosiernie. Każdy krok zmierzający do celu, jakim jest początek prac, jest wydłużany. Kotala stwierdził, że w najbliższych dniach wiele powinno się w sprawie wyjaśnić. Wygwizdany przez ponad 2 tysiące uczestników demonstracji prezydent stwierdził, że wiele zależy od radnych miasta, którzy muszą zgodzić się na finansowanie obiektu.
Szymon Michałek podsumowując niezbyt przekonujące argumenty prezydenta stwierdził, że w przypadku braku konkretnych ruchów miasta, rozpocznie się zbieranie podpisów mające na celu odwołanie Andrzeja Kotali z funkcji.
Czytaj także: Policja chce przełożenia meczu Górnik II Zabrze - Ruch Chorzów. Wszystko przez Marsz Równości w Katowicach
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". "To przykre w jakim miejscu znajduje się polska piłka. Cieszymy się z coraz mniejszych rzeczy"