La Liga. Atletico - Real. Derby Madrytu z wyraźnym podtekstem. Zidane ma coś do udowodnienia

Getty Images / Lukasz Laskowski / Na zdjęciu: piłkarze Realu Madryt
Getty Images / Lukasz Laskowski / Na zdjęciu: piłkarze Realu Madryt

Trzy ligowe zwycięstwa z rzędu, fotel lidera i cztery punkty przewagi nad Barceloną. Rzeczywistość w ostatnich dniach jest dla Realu iście "Królewska". W derbach Madrytu numerem jeden jest jednak lipcowy sparing.

W tym artykule dowiesz się o:

27 lipca 2019. Joao Felix dostrzegł niepilnowanego Diego Costę, który podwyższył wynik derbów Madrytu na... 6:0. Minęło kilka minut i zrobiło się 7:1. Tak wielkiego upokorzenia Real Madryt nie przeżył od kilkunastu lat. Oczywiście był to jedynie sparing, jednak klęska z odwiecznym rywalem smakuje wyjątkowo gorzko.

- Można przegrać na wiele sposobów, ale nie można tego zrobić w taki sposób - mówił rozgoryczony Sergio Ramos.

- Atletico strzeliło siedem bramek i to nie ma prawa się zdarzyć. Wiedzą o tym także moi zawodnicy, którzy są rozczarowani - dodał Zinedine Zidane, któremu wieszczono szybki koniec w Realu Madryt. Jego druga kadencja w Los Blancos miała być kompletną klapą.

Metamorfoza godna mistrza

Gdyby derby Madrytu odbywały się w połowie września, murowanym faworytem byłoby Atletico. Królewscy w zaledwie kilka dni przeszli jednak cudowne ozdrowienie. Pacjent był już podłączony do respiratora, jednak kilkadziesiąt godzin później stał już o własnych siłach.

Kibice Królewskich w końcu mają powodu do optymizmu. Od wielu miesięcy przeżywają prawdziwą huśtawkę nastrojów. Od zera do bohatera. Najpierw klęska w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów z PSG (0:3), a potem passa zwycięstw w Hiszpanii i fotel lidera. - Ani wcześniej nie byliśmy tacy słabi, ani teraz nie jesteśmy tacy dobrzy - przekonywał francuski szkoleniowiec.

Czytaj także: Bayern Monachium nie rezygnuje z transferu. Leroy Sane wciąż na radarze

Na Real Madryt w końcu patrzy się z dużą przyjemnością. Płynne wyprowadzenie piłki, efektowne dryblingi czy skuteczność w defensywie. Gdy dodamy do tego ambicję i determinację, której wielokrotnie wcześniej brakowało, to kibice Królewskich mogą pozytywnie patrzeć w przyszłość.

Lepszą formę Los Blancos momentalnie potwierdzają statystyki - są samodzielnym liderem Primera Division, a po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w 2017 roku. Tamten sezon zakończył się dla Realu Madryt zdobyciem dubletu. - Gdy będziemy trzymali się naszego planu, możemy dokonać wielkich rzeczy - tłumaczył Zidane.

Bez Ramosa ani rusz

Real Madryt dużo lepiej spisuje się przede wszystkim w defensywie. Ta zdecydowanie poprawiła się od momentu powrotu Sergio Ramosa. Najdobitniej świadczy o tym statystyka w Champions League. W ostatnich pięciu porażkach w elitarnych rozgrywkach, aż w czterech brakowało Ramosa. Bez niego obrona Los Blancos jest dziurawa jak szwajcarski ser.

Zobacz wideo: Real Madryt trenuje przed derbami z Atletico:

Gdy kapitan wrócił do gry, Real przestał tracić bramki. Najpierw pokonał Sevillę na wyjeździe (1:0), a potem Osasunę u siebie (2:0).

- Szczerze? Nie ma żadnego tak niezastąpionego zawodnika w żadnej drużynie, to nie istnieje. Wiecie, że ja nie lubię siebie wyróżniać i na pewno wolałbym, żeby w Paryżu nikt nie zauważył mojej nieobecności. Zawsze chcę zwycięstw mojego zespołu, nawet jeśli nie gram - bagatelizuje Ramos.

Otoczka wielkich meczów ewidentnie służy Ramosowi. Ten w Sevilli był dla niego wyjątkowy. Reprezentant Hiszpanii pochodzi właśnie z Andaluzji, a na trybunach zasiadło wielu jego członków rodziny. Kapitan nie mógł dać plamy.

James mógł zmienić barwy

Dosyć niespodziewanie osobą łączącą obie drużyny stał się... James Rodriguez. Latem wrócił z wypożyczenia z Bayernu Monachium i wszystko wskazywało na to, że nie zostanie w Realu Madryt. Zinedine Zidane niechętnie patrzył na powrót Kolumbijczyka i dał mu zielone światło do transferu.

James świetnie czuje się w Madrycie, dlatego najlepszą opcją było dla niego... Atletico. Doszedł do porozumienia ws. indywidualnego kontraktu, jednak kompromisu nie mogły wypracować oba kluby.

- Wiem, że wielu kibiców by go chciało. Nasz trener też go lubi. Wiem, że Real nie chce z nim współpracować, ale musi zostać spełnionych wiele warunków, by transfer był możliwy. Byłoby bardzo miło - nie ukrywa dyrektor generalny Atletico, Miguel Angel Gil Marin.

Zobacz także: Mauricio Pochettino może zostać trenerem Manchesteru United

Koniec końców James został w Madrycie. Nie miał wyjścia, gdyż wielki plan Zidane'a na sprowadzenie Paula Pogby runął w gruzach. Koszmarnej kontuzji doznał także Marco Asensio, który wyłączony jest z gry na kilka miesięcy.

Nikt nie żałuje pozostania Jamesa. Kolumbijczyk w Realu czuje się jak ryba w wodzie. Już w swoim ponownym debiucie był wyróżniającą się postacią. Rozegrał cztery spotkania, zaliczył asystę, jednak czeka na premierowego gola w tym sezonie. - Wierzę w niego, będę stawiał na Jamesa - dodał Zidane.

Początek meczu Atletico - Real w sobotę o godz. 21:00.

Źródło artykułu: