- Trzeba rozdzielić dwa światy. Świat Instagrama, Twittera czy stron internetowych i normalne życie. Odkładam telefon i w sekundę ten jeden wymiar zupełnie znika z mojej przestrzeni. Zamykam przed nim drzwi do swojej głowy. To jedyne wyjście, żeby nie zwariować, nie zatruwać sobie myśli i otoczenia. Przede wszystkim patrzę na źródło krytyki. Zależy mi na zdaniu najbliższych. Mogę przejmować się opinią rodziny, trenera czy kibiców spotkanych na ulicy. Na pewno nigdy nie będę brał do siebie krytyki anonima z internetu. Wyłączam się. Ale do takiego zachowania też musiałem dojrzeć - mówi w wywiadzie z Tomaszem Włodarczykiem z "Przeglądu Sportowego" Arkadiusz Milik.
Napastnik SSC Napoli wspomina, że eliminacje Euro 2020 rozpoczął w podstawowym składzie. Wystąpił obok Roberta Lewandowskiego przeciwko Austrii (1:0), ale już po pierwszej połowie został zmieniony.
Był jednak wtedy chory i czuł się bardzo źle. Mimo to zdecydował się powalczyć, ponieważ w pamięci miał przełamanie z Portugalią, gdy zdobył pierwszego po roku gola w reprezentacji. Nie chciał tracić "kapitału" (jak to sam nazwał), który zyskał dzięki występowali w Lidze Narodów.
Zobacz wideo: piękne gole Milika dla Napoli
- Teraz chyba postąpiłbym inaczej. Było to lekko irracjonalne, bo tylko się męczyłem. Najważniejsze, że wygraliśmy - dodał Milik.
Wspomniał także, że liczy na większą liczbę występów w barwach SSC Napoli. W tym sezonie nie wygląda to najlepiej, ponieważ do klubu dołączyli Hirving Lozano oraz Fernando Llorente i oni odebrali Polakowi minuty. Na dodatek był kontuzjowany i w efekcie Milik uzbierał zaledwie 161 minut (89 w Serie A i 72 w Lidze Mistrzów).
Możliwe, że w czwartkowy wieczór Jerzy Brzęczek da mu zagrać przeciwko Łotwie (w eliminacjach do Euro 2020) w podstawowym składzie.
Zobacz także: "LGdS" o Arkadiuszu Miliku: Napoli musi go odnaleźć
Zobacz także: Transfery. Media: Napoli chce sprzedać Arkadiusza Milika!