- Dotychczas prokuratura wyliczyła, że w sumie - razem z pieniędzmi, które Wisła straciła w związku z odejściem piłkarzy z powodu zaległości w wypłatach kontraktów - to około 10 mln zł - mówi Szymon Jadczak w rozmowie z Jarosławem K. Kowalem z "Gazety Wyborczej".
Jadczak mówi, że po części zaczyna rozumieć motywację "Miśka", a więc dawnego lidera "Sharksów". Twierdzi, że "Misiek" naprawdę "kochał Wisłę". Na ripostę dziennikarza, że także brał swoją działkę pieniędzy z klubu, odparł, że "brał, ale się nie cieszył".
- Gdybym z perspektywy czasu miał spojrzeć na bohaterów tej historii, uznałbym "Miśka" za najinteligentniejszego z nich. Takiego, który myślał najbardziej perspektywicznie. Był przeciwny temu, by "Sharksi" wchodzili do klubu. Wiedział, że skończy się to tragicznie, i miał rację. Okazało się jednak, że nie był władcą absolutnym - wyjaśnił Jadczak.
ZOBACZ WIDEO: Dostawca murawy na PGE Narodowy zrugał Kamila Glika. "To oburzające"
W środę ukazała się jego książka "Wisła w ogniu. Jak bandyci ukradli Wisłę Kraków", gdzie szczegółowo opisał, jak grupa kibiców okradła klub, a działacze współpracowali z gangsterami.
W niedawnej rozmowie z Markiem Wawrzynowskim z WP SportoweFakty mówił, że wszyscy "bohaterowie" jego reportażu trafili do aresztu. - Właściwie wszyscy kluczowi bohaterowie mojego reportażu trafili za kratki i mają literki zamiast nazwisk. A pamiętam, jaka wybuchła dyskusja, że w reportażu skróciliśmy wiceprezesowi nazwisko - przyznał w połowie września.
Jadczak pochwalił obecną Wisłę Kraków za sposób zarządzania. Mówi, że to "wzór", ale szybko dodaje, iż "jak znam życie - wkrótce młodsze pokolenie pewnie znów spróbuje dojść do głosu".
Zobacz także: Reprezentacja Polski awansuje w rankingu FIFA. W czołówce bez zmian
Zobacz także: Eliminacje Euro 2020. Boniek porównał Lewandowskiego do Lubańskiego. "Ponad 40 lat różnicy, a jakie podobieństwo"