Wiślacy przegrali w Bełchatowie z Rakowem Częstochowa 0:1. Była to ich szósta porażka z rzędu. Jednak zdaniem trenera Macieja Stolarczyka jego drużyna nie musiała schodzić z boiska pokonana.
- Myślę, że spotkanie nie było wielkim widowiskiem. Nie było sytuacji podbramkowych. To był mecz na remis i takim rezultatem powinien się zakończyć. Bramka padła po rzucie wolnym, gdzie nie było faulu. Jest VAR, można to sprawdzić. Tak to jest w życiu, że jak nie idzie, to na całego. Nastał trudny moment, ale musimy być silni, by kolejny raz zaprezentować się zupełnie inaczej - podkreślił szkoleniowiec Wisły Kraków.
Pechowo ułożyło się to spotkanie dla Białej Gwiazdy także pod względem zdrowotnym. Vullnet Basha doznał kontuzji na rozgrzewce, a w 22. minucie z kontuzją zszedł Michał Mak.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Radosław Sobolewski imponuje na początku swojej kariery trenerskiej. "Widać autorytet"
Na rozgrzewce urazu doznał Basha. Po brutalnym faulu mocnego rozcięcia nogi doznał Mak. To były dwie wymuszone zmiany. Mam nadzieję, że ci zawodnicy szybko wrócą do zdrowia. Czy pomógłby Kuba Błaszczykowski? Kuba jest w trakcie leczenia. Trudno mi powiedzieć, kiedy wróci. Jest po długiej przerwie, więc zanim wróci, będzie musiało trochę minąć. To taki moment, że musimy sobie radzić bez niego - powiedział Stolarczyk.
Trener ekipy z Małopolski musiał też odpierać zarzuty o kiepskiej postawie swojej drużyny. Uważa, że częściowo wynika ona z sytuacji w ostatnich meczach.
- Byliśmy beznadziejni? To subiektywna ocena. Zespół nie wykreował sytuacji. Po takim rezultacie jak 0:7 z Legią jest naturalne, że trudniej wziąć odpowiedzialność. To sytuacja, z którą zespół musi się uporać - zakończył.
Bardzo mocno trzy punkty zdobyte w poniedziałkowy wieczór docenia trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun, który był zadowolony z tego, jak jego podopieczni byli konsekwentni.
- Przed meczem byliśmy w ważnym momencie sezonu. Runda się kończy, a tabela klaruje. Graliśmy z zespołem z tych samych rejonów tabeli. Tydzień temu przegraliśmy w Łodzi z ŁKS-em, więc chcieliśmy wygrać za wszelką cenę. Gratulacje dla chłopaków za świadomość i konsekwencję. Przeciwnik został wyłączony, nie stworzył sobie żadnej sytuacji. Szukaliśmy swoich szans po stałych fragmentach. Mocno się do nich przygotowywaliśmy. To było widać w pierwszej połowie, bo kilka szans mieliśmy - ocenił szkoleniowiec Czerwono-Niebieskich.
Choć beniaminek PKO Ekstraklasy nie grał może efektownie, po raz kolejny w "meczu walki" strzelił gola w końcówce i zgarnął trzy punkty.
- Interesuje nas dobra gra. Ale z drugiej strony jest przeciwnik. Wisła grała bardzo zachowawczo. Nie wiem, jaki był plan, ale wyglądało jakby przyjechali po remis. Trudno się kreuje, gdy zespół jest nastawiony na defensywę. Dużo naszych akcji było w stylu, w którym chcielibyśmy grać. Płynności nie było, ale często do tego trzeba chęci z dwóch stron - wyjaśnił Papszun.
Na konferencji prasowej padło też pytanie, czy Wisła Kraków była najsłabszym zespołem, z jakim przyszło zmierzyć się Rakowowi. Tutaj trener był większym dyplomatą.
- Nie interpretowałbym tak tego, bo bardzo dobrze zagraliśmy w obronie, dobrze ustawienie. My po prostu pozwoliliśmy na niewiele. Wisła ma dobrych zawodników. Dzięki temu, że dobrze pracowaliśmy w defensywie była koncentracja, nie popełniliśmy żadnego błędu. Cieszę się, że Petrasek zdobył tego gola. Miał lepsze szanse niż dziś i wtedy nie wpadło. Gratuluję jemu i trenerowi Kędzierkowi, z którym ćwiczymy stałe fragmenty. Przyniosło to efekt - zaznaczył.